11

1.3K 102 18
                                    


Byłem przygotowany na gniew Chanyeola, bo przez to, że zapomniałem ustawić budzik obudziłem się prawie godzinę później i byłem spóźniony już dziesięć minut.

A mówił, że masz się nie spóźnić głupi.

Wszedłem do biura bez pukania i o dziwo było puste. Miałem nadzieję, że Park zniknął stąd przed ósmą i nawet nie zauważył, że mnie nie ma. Odwiesiłem mój płaszcz, odpaliłem laptop i od razu sięgnąłem po dokumenty. 

Zdziwiłem się, kiedy nie wracał przez dłuższy czas, ale wzruszyłem tylko ramionami. Wstałem od biurka, żeby sięgnąć po potrzebny segregator. Denerwowało mnie to, że postawił szafę z najpotrzebniejszymi dokumentami za ścianką, przez którą też nie było mnie widać, a ja nie widziałem wejścia.

– Współpracownika nie ma?

Stanąłem na baczność kiedy usłyszałem głos. Przysunąłem się bliżej szafki, tak żeby upewnić się że mnie nie widać.

– Powinien być, już pół godziny temu – burknął Park.

Wywróciłem oczami, bo przecież cały czas tu byłem, ale zbyt zdenerwowany, że nagle stąd wyjść.

– Ach, niekompetentny – westchnęła.

To ta wstrętna Hong.

– Z każdym dniem coraz bardziej mam ochotę go odesłać – powiedział.

Rozchyliłem usta i oburzyłem się. Robiłem wszystko o co prosił, a on śmie mieć jakieś problemy.

– Więc to zrób. Może wtedy Shin zrozumie, że powinno zwalniać się takie osoby – odparła z przekąsem – Jaki jest?

– Irytujący.

Znów rozchyliłem usta, ale teraz zrobiło mi się po prostu przykro. Przecież Chanyeol tyle razy mnie chwalił i wydawało się, że mamy przyjacielskie stosunki.

Ale wyszło jak zwykle.

– Ale pracuje chociaż?

– Ta, coś tam robi.

Trzęsącymi dłońmi sięgnąłem po potrzeby mi segregator i westchnąłem pod nosem.

– Dzień dobry – zrobiłem krok do przodu, przez co byłem już widoczny.

Oboje spojrzeli na mnie jak na ducha.

– Panie prokuratorze, szkoda że nie było pana w biurze i nie wiedział pan, że przyszedłem na czas – uśmiechnąłem się sarkastycznie, naginając trochę prawdę – A pani Hong nie powinna być u siebie? Przecież ma pani teraz sprawę na głowie. Jest pani niekompetentna?

Kobieta widocznie się oburzyła i po prostu wyszła, zatrzaskując za sobą drzwi.

– Baekhyun...

– Naprawdę jestem takim złym pracownikiem? Robię "coś tam"? – spojrzałem na niego z niedowierzaniem.

– Nie, Baek, ja-

– Daj sobie spokój Chanyeol – syknąłem – Może faktycznie powinieneś mnie odesłać.

– Wcale nie chcę-

– Nie mów nic.

Odłożyłem segregator na blat, specjalnie głośniej żeby widział, że jestem na niego zły. Chwyciłem swój kubek i prędko wyszedłem z biura, nie chcąc go widzieć. Tupnąłem nogą, widząc że kuchnia na naszym piętrze jest nieczynna i będę musiał skorzystać z tej drugiego piętra.

Zbiegłem po schodach, a tam na szczęście było pusto. Wstawiłem wodę na moją herbatę i oparłem się o blat.

– O, cześć Baekhyun!

Do pomieszczenia weszła wspomniana kiedyś przez Chanyeola "szurnięta Choi". Rozmawiałem z nią tylko raz, kiedy chciała żebym przekazał coś Parkowi i wymieniliśmy tylko swoje imiona.

– Och, cześć. Pamiętasz moje imię?

– Tak, czemu miałabym zapomnieć? – uśmiechnęła się.

– Nie wiem, każdy mnie tu olewa, może dlatego...

– Bo to wstrętne gbury. Szczególnie paniusia Hong – wywróciła oczami.

– Zgadzam się! Jest taka irytująca, krew zalewa mnie jak na nią patrzę!

– Cieszę się, że mamy wspólnego wroga – zaśmiała się i szturchnęła mnie ramieniem – A ty pamiętasz moje imię?

– Jasne, Aejin – przytaknąłem.

Rozmowa z dziewczyną była naprawdę przyjemna. Nie rozumiałem dlaczego Chanyeol jej tak nie lubi, ale chyba przychodził mi do głowy powód.

Choi Aejin była bardzo rozmowna, całkiem głośna i wesoła. Widać było energię w każdym jej ruchu i tylko dlatego ocenił ją pochopnie. Widziałem w niej trochę siebie, mieliśmy podobne charaktery.

– No nic, trzeba wracać do pracy Baek. Masz sprawę z Parkiem, racja?

– Zgadza się.

– Mam wrażenie, że mnie nie lubi – westchnęła.

– Wydaje ci się – pogładziłem jej ramie, dodając otuchy, chociaż właśnie ją okłamałem.

– Jesteś bardzo fajny, mało tu takich osób. Cześć! – ostrożnie chwyciła swój kubek i wyszła z niewielkiej kuchni.

Złapałem swój kubek, z którego i tak już upiłem trochę napoju, i pognałem na swoje piętro. Powoli złapałem za klamkę i pchnąłem drzwi. Chanyeol siedział przy swoim biurku, z głową w komputerze i nawet nie zwrócił na mnie uwagi.

Po usadzeniu się w fotelu poczułem się obco. Jakbym nie pasował do tego towarzystwa, mimo że poświęciłem kilka lat żeby właśnie tu być. Miałem wrażenie że powinienem coś z tym zrobić i chyba już wiedziałem co.

‡‡‡‡‡

heartbeat| chanbaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz