17

1.2K 100 12
                                    


Od rana siedziałem jak na szpilkach. Moja operacja była już jutro, a ja musiałem powiedzieć Chanyeolowi, że nie będzie mnie w pracy. Ze stresu pociły mi się dłonie i nie wiedziałem czy dotrwam.

Nie rozmawialiśmy ze sobą od kilku dni. To znaczy, on próbował, ale ja starałem się odsuwać rozmowy jak najdłużej. Bałem się rozmawiać z nim o pocałunku, a teraz nawet o czymkolwiek innym.

Drzwi do biura otworzyły się, a w nich snów pojawił się Park z kubkiem kawy. Pił ją teraz o wiele częściej, przez co zaczynałem się martwić o jego zdrowie.

– Chan... – zacząłem niepewnie.

– Och, jednak nie straciłeś głosu? – rzucił, spoglądając na mnie podejrzliwe.

– Um, ja... Chciałem tylko powiedzieć, że jutro nie będzie mnie w pracy.

– Dlaczego?

– Moja mama... Ma operację.

Jego brwi wystrzeliły do góry jak z automatu, a on sam podniósł się z fotela i stanął na przeciw mnie.

– No i dlaczego mnie okłamujesz? – zapytał.

– C-co? – mruknąłem zdezorientowany.

– Wiem wszystko – wyszeptał mi prosto w twarz.

– Nie rozumiem.

– Ach, Baek – przetarł twarz dłońmi – Jesteś pacjentem mojego ojca. Wiem, że to nie twoja mama jest chora, a ty.

Rozchyliłem usta i poczułem jak bicie mojego serca przyśpiesza. On wiedział, a mimo to w ogóle nie zapytał.

– J-jak długo to wiesz?

– Dowiedziałem się w dzień, gdy nie było cię w pracy. Skończyłem wcześniej i pojechałem do taty. Tam się tego dowiedziałem.

Dopiero teraz połączyłem fakty. Doktor Park, do tego mówił, że jego syn też pracuje w prokuraturze. Dlaczego akurat wtedy nie pomyślałem o Chanyeolu? Że to właśnie jego ojciec?

– J-ja...

– Okłamałeś mnie.

– Musiałem.

– Nie musiałeś – zmarszczył brwi – Przecież bym Ci pomógł.

– Nie chciałem jakiejś nędznej litości. Wolałem być już pomiatany niż traktowany jak jajko – odparłem z goryczą.

On nie miał pojęcia, jak to jest.

– Nie traktowałbym cię jak jajko, ale na pewno lepiej. Dopilowałbym, żeby nic nie zaszkodziło twojemu zdrowiu – syknął.

Odwróciłem wzrok i zdenerwowany spojrzałem w podłogę. Nie wiedziałem co powinienem mu odpowiedzieć.

– Poza tym, chyba musimy w końcu porozmawiać o tym co się stało tamtego wieczoru – rzucił.

Zacząłem stresować się na nowo. Potraktowałem tamten pocałunek jako coś skończonego, jak zamknięty rozdział. Dla dobra mojego i jego również.

– Żałujesz? – zapytał.

– Nie – odparłem zgodnie z prawdą – Ale musimy zapomnieć.

– Żartujesz sobie ze mnie?

– Mówię poważnie.

– Nie możesz prosić mnie o coś takiego! – odstawił kubek z głośnym trzaśnięciem.

– Dlaczego nie!?

– Zachowujesz się jak gówniarz Baekhyun! Dlaczego chcesz zapominać?

– Bo zaczynam coś do ciebie czuć!

– Więc pozwól temu być!

– Nie mogę Chanyeol – burknąłem.

Czułem zbierające się łzy w kącikach oczu. Kłótnie z każdym mnie dobijały i bardzo tego nie lubiłem.

– Dlaczego nie?

– Bo umieram! W każdej chwili moje serce może siąść, a na przeszczep nie czekam tylko ja!

Między nami zapadła cisza, a ja zacisnąłem dłonie w pieści. Powinienem był powstrzymać się od wrzasków.

– N-nie Baek, nie umrzesz...

– To nie jest pewne Chan. To że dostanę serce jest jak los na loterii. Przede mną jest chyba ze sto osób – pociągnąłem nosem – Nie mogę pozwolić sobie na krzywdzenie innych, dlatego nie chcę nawiązywać bliższych relacji.

– Nie możesz tak myśleć – zrobił krok do przodu i złapał moją dłoń.

Moje ciało przeszły dreszcze, a serce zapłonęło. Byłem pewien, że moje uszy znów zaczęły się czerwienić.

– A czy... dla ciebie to coś znaczyło? – wydusiłem.

– Pierwszy raz czuje coś takiego do osoby, którą znam tak krótko. Myślę, że... jesteś wyjątkowy.

Pociągnąłem nosem i mocno objąłem jego klatkę piersiową.

– Dziękuję.

– Będę trzymać za ciebie kciuki. Będziesz zdrowy, obiecuję.

‡‡‡‡‡

heartbeat| chanbaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz