I

1.5K 72 7
                                    

- Czy oni potrafią przestać plotkować?! Nie znudziło im się to?! Tyle lat, a oni nadal w to wierzą! - niezadowolony głos Johna dobiegający ze swojego fotela. - Ci to nie przeszkadza?! - dźwięk rzuconej gazety na stół.
- Na mój temat pisano wiele plotek. Nic mi już nie przeszkadza. - powiedzialem wychodząc z kuchni z dwoma filiżankami gorącej herbaty.

- Romans detektywa Holmesa i doktora Watsona rozwija się nieubłaganie. Tworzą słodka rodzinę. Czy mała Rose będzie mieć teraz dwóch tatusiow? - Wycytował John z udawana ekscytacja w głosie.
- Nie mają ciekawszych tematów. - herbaty położyłem na stole obok gazet. - No przecież nie napiszą o swojej inteligencji, która wynosi 0%. - usiadłem na swoim fotelu naprzeciwko przyjaciela - Nie przejmuj się tak tym. - spojrzal mi w oczy - Nie warto.
- Masz rację. Ostatnio przejmuje się głupotami. Wybacz. - spojrzał poważnie.
- Jak zawsze. - uśmiechnąłem się czule. - Nie przepraszaj. Jak już ktoś ma przepraszać to ja.
- Już Ci mówiłem, że Ci wybaczyłem. - podniasl swoją herbatę ze stołu. - Nie ma tematu. - Też podniaslem swoją filizanke. Nie wiedziałem co odpowiedzieć. W środku nadal obwiniałem się za ból, który przeszył John. Musiał przeżyć żałobę, bo myślal, że umarłem. Potem jego żona zginęła ratujac moje życie. To oczywiste, że to była moja wina. Nikogo innego. Przeze mnie został samotnym ojcem małej Rose. Ona sama też ucierpiala przeze mnie. Utrata matki. Zadko okazywałem uczucia. Jednak czulem. Z rodzicami nie mam jakiś cudownych relacji, ale jesteśmy blisko. Nie wyobrazam sobie jakbym miał ich stracić. Czuję niedosyt, bo wiem wiele, ale ważnych rzeczy już nie.
-Jest jakaś sprawa do rozwikłania? - spytał mnie przerywając cisze mój natłok myśli.
- Nie. Nic. - odłożyłem już pusta filizanke na stół - Żadnej sprawy od kilku dni. - udawałem swój "przejęty" głos. - Nie mam pojęcia co możemy robić?
- Rose śpi od 2 godzin. Zaraz pewnie wstanie. Wezmę ja na spacer. Idziesz z nami? - spytał bawiąc się pusta filiżanka.
-

Nuda w domu albo spacer z Watsonami. - udałem zacięta myśl. - Oczywiście, że wybieram Watsonow. - wystawilem zęby na co mężczyzna uśmiechnął się pod nosem.
- Umyj filizanki. Ja pójdę do małej. - filiżankę także połozyl na stole, a nastownie szybko wstał ze swojego fotelu i skierował się do swojej sypialni. Ja zwinnie podniaslem naczynia i popędziłem do kuchni. Szybko umyłem filizanki i wróciłem do salonu. W pomieszczeniu już czekal John z dziewczynka na rękach. Cicho jęczałam ze łzami na oczach.
- Już spokojnie. Tata jest. - głos Johna byl taki delikatny i opiekuńczy. Był najlepszym ojcem jakiego mógłby mieć Rose. Podobał mi się widok tej dwójki. Uśmiech sam pojawiał mi się na twarzy. - Sherlock. - wzrok nadal miał wbity w córkę - Wziąłem od razu mała czy mógłbyś...
- Tak. Sweterek czy bluza? - od razu popędziłem do szafy mezczyzny. Nie musiał nic mówić, a już wiedziałem czego chciał. Zrobiłbym to szybciej, ale za bardzo się na nich zagapiłem. - Moze być sweterek! - zawołał gdy już otworzyłem regał. - spodenki mogą być te z wczoraj. - Ubrania dziewczynki by poukładane bardo ładnie. Przeciwnie co jej taty. W sypialni mężczyzny był syf. Wszystkie jego rzeczy był poruzrzucone w całym pokoju. Tylko część Rose była idealna. Nie tylko ubranka. Zabawki, stoliczek, łóżeczko. Jakby dwa oddzielnie światy. Mój przyjaciel normalnie by miał porządek, ale teraz to nie jest to co było. - Już idę. - sam wyrwałem się z zamysłu, bo nie chciałem o tym myśleć. Chwilę później już byłem z nimi. John ubieral swoją słodka córeczkę, a ja ubierałem płaszcz i szalik.
- Pójdziesz do wujka Holmesa na rączki? - nagle powiedzial tak słodkim głosem jaki nigdy u niego nie słyszałem. Nie wiedziałem co mnie bardziej zaskoczyło jego głos, nazwanie mnie wojkiem Holmesem czy fakt, że chciał abym wziął mala na ręce.
- Wujek Holmes? Serio? - powiedziałem z kpina w głosie.
- A jak? Na pewno nie tatuś? - uśmiechnął się czule zwracając się do mnie. - Muszę się przebrać i umyć. Śmierdzę mlekiem i pieluchami.
- A jak ja... - mowilem nie pewnie.
- Nic jej nie zrobisz Sherlock. Jedna ręka trzymaj pod pupcia, a druga pod główka. - mówił kołysząc mała.
- Żebyś miał rację. - Powoli wystawilem ręce w kierunku Rose. John powoli przekazał córeczkę w moje ramiona. Złapałem ją tak jak mi kazał. Nie chcąc jej skrzywdzic delikatnie ja do siebie przytuliłem.
- Widzisz. Nic jej nie jest. Daj mi 10 minut i już wracam. - zniknął za ścianą. Ja spojrzalem na małą twarzyczke istotki, a ona na mnie. Uśmiechnęła się szczerze. Odwzajemnilem uśmiech.
- Wujek Holmes, tak? - zaśmiałem się cicho - Jak urośniesz i będziesz tak do mnie mówić to mój brat padnie z zazdrości. - wystawilem do niej palec wskazujący. - Pamiętaj tylko żeby do niego tak nie mówić. On będzie bomblem. Tak Bomblem. - zacząłem się rozmarzać, ale ocknął mnie śmiech małej. - Co Bombrl cie tak śmieszy? - znowu się zaśmiała. - Bombel. - w kółko powtarzalem to słowo powodując u niemowlęcia coraz większy śmiech.

Johnlock Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz