Po powrocie to domu Rose już nie wracaliśmy do tematu. Jake już nie spał. Spytałem czy dziewczynka na pewno może zostać. Zgodził się od razu. Wtedy napisałem wiadomosc do Johna. Przynajmniej na jego dawny numer. Po jego odejściu probowalem się do niego skontaktować, ale zawsze włączała się poczta głosowa. Odpisał, czyli przez ten czas po prostu mnie zlewał.
Przywieź Rose koło 12.
Zabolało mnie to. Już mógł załatwić sobie nowy telefon, ale nie wolał się ze mną cackac. Dlatego mocno zdenerwowała mnie treść jego drugiego smsa:
Przepraszam cie za sytuację przy kamieniu. Czy jak przywieziez małą pogadamy?
- Coś się stało? - spytał mnie wtedy Jake przyglądając się mojej twarzy.
- Nie. Po prostu John chce żeby Rose była o 11 w domu. Idą gdzieś czy coś. - skłamałem. Nie mam pojęcia dlaczego. Dlaczego ulicha dałem sobie jeszcze do tego dodatkowa godzinę? Przecież ta rozmowa nie mogła tyle trwac. Chyba, że sobie coś wyobrażalem.
- Ja się już wyspałem. Twoja kolej. Ja ją zawioze.
- Nie. Dam radę. - uśmiechnąłem się wtedy czule choć w środku czulem, że może lepiej byłoby gdyby jednak Jake zawiozl moja chrzestnice do ojca. Jednak nie zmieniłem zdania, bo przecież i tak wkońcu musiałbym pogadać z Johnem. Wyslalem mu wiadomosc:
Będę o 11. I w ten sposób rowno o 11 wylądowałem przed jego mieszkaniem. Od razu po zakupaniu otworzyl drzwi. Tak jakby już czekał. Troche dziwne.
- Cześć tato! - krzyknela dziewczynka rzucając się w ramiona taty.
- Cześć słońce. - odwzajemnil uścisk. - Jak było? - z ukosa na mnie spojrzał. Stałem poważnie przed wejściem do środka.
- Czadowo. Wujek nauczył mnie grać w karty i bawił się ze mną i Sherlockiem... - pokazała na małpkę. -... w dom.
- To cudownie. - uśmiechnął się do Rose wystawiając zęby. - To teraz się rozpakuj i biegiem do pokoju. Pobaw się sama, bo muszę porozmawiać z wujkiem. - dziewczynka Spojrzala na mnie z troska. W głębi duszy pragnalem tego by nigdy nie powiedziała Johnowi o tym o czym rozmawialiśmy na dworze.
- Do zobaczenia wujku. - powidziała wesolo nadal utrzymujac ta samo mine.
- Do zo malpko. - wystawiła zęby. Machnąłem do niej dłonią, a ona do mnie. Nastepnie biegiem pobedzila gdzieś w głąb domu.
- Wejdziesz? Na dworze nie jest za ciepło. - powiedzial mój były przyjaciel gdy miał pewność, że dziewczynki już nie ma w pobliżu.
- Jasne. - powiedziałem niepewnie wchodząc do środka. Rozejrzałem się trochę. Ustrój był podobny do tego na Baker Street.
- W prawo. - powiedzial ręka wskazując na wejście do innego pokoju. Ujrzałem salon. Mój wzrok od razu skupił się na dwóch fotelach stojacych naprzeciwko. - Mogę wziąć Płaszcz. - poczułem go za sobą. Zdjąłem narzutę i podałem mu unikając kontaktu ze skórą. Nastepnie zacząłem zwracać uwagę na pozostała czesc pomieszczenia. Kanapa, okrągły stół z trzema krzesłami, telewizor i balkon. Reszta to nie warte wzmianki szafy i przedmioty. Pokój bardziej pokazywał jakby mieszkało tu więcej niż 2 osoby.
Nie zwracając uwagi na mężczyznę weszlem na balkon. Z kieszeni wyjalem paczkę papierosów, które paliłem w wyjatkwowyxh sytuacjach i odpaliłem jednego - W takim razie o czym chcesz pogadać? - spytałem wydychając dym. Stanął obok mnie.
- Nie wiem jak zacząć. Wiem, że przeprosiny nie wystarcza. - był poważny, ale czulem w tym żal do samego siebie. - Minęły 4 lata, a znamy się prawie 10. Nie chcę tego zniszczyć. - dłoń położył bardzo blisko mojej, która opierała się o poręcz balkonu.
- Sam mówiłeś, że to niemozliwe. - patrzyłem przed siebie.
- Bo się bałem. - teraz mój wzrok powędrował ku niemu.
- Czego? - wyrzuciłem resztkę papierosa przez balkon. - Że ci coś zrobię? Że się nie opre?
- Nie. - niepewnie dotknął mojej dłoni. - Że to możliwe. Ja... - serce biło mi jak oszalale. - Nie jestem gejem, więc jak to...
- Przestan! - odrzuciłem jego dłoń odwracajac się do niego tyłem.
- Sherlock.
- Nie możesz tego robić! Nie możesz! Wiem ile razy cie zraniłem, ale nie! - czulem jak łzy napływają mi do oczu.
- Nie chce cie ranić. - miał załamany głos. - Od kiedy powiedziales... Pokazałeś mi co czujesz.... Nie mogę spojrzeć na inną kobietę tak jak kiedyś na Mary. Tak jak ty na mnie. - Nie rozumialem co chciał mi tym powiedzieć. Ze to moja wina? Że zmieniłem go?
- Mam chłopaka. Zależy mi na nim. - powiedziałem wycierajac już upadajace na podloze łzy.
- Wiem. Dlatego niczego od ciebie nie wymagam. - Też plakal. Czułem to. - Chce tylko żebyś nie był na mnie zły. - wtedy zrozumiałem jedno.
- Nigdy nie byłem, na ciebie zły John. -
Odwróciłem się powoli - Bylem zły na siebie, bo nie byłem wystarczający dobry dla ciebie. - Nigdy nie widziałem go w tym stanie. Czyli to miała na myśli Rose mówiąc, że tata jest smutny i płaczę.
- Byłeś. Ja po prostu za późno zrozumiałem. - powidział patrząc mi, w oczy. - Plotki spowodowały, że nie chciałem w to wierzyć. - głowę nachylil w dół. Nie mogłem się oprzeć. Objalem ja i skierowałem ku sobie. Patrzył na mnie szybko oddychając. Wepchnąłem go powoli do środka domu.
- Rose! Co robisz?! - spytałem patrząc na niego z pragnieniem. Miał to samo na twarzy.
- Rysuje, a co?!
- Nic! Nie wychodź przez chwilę z pokoju!
- Dlaczego ma... - nie pozwoliłem mu skończyć. Zatupilem swoje usta w jego. Poczułem to. Poczułem to co podczas tego cholernego nagrania. Tym razem pocałunek był namiętniejszy, dłuższy i co najważniejsze odwzajemniony z obu stron. Nie chciałem jego końca, ale musiałem zebrać oddech. W tej chwili spojrzeliśmy na siebie. Także objął moja twarz i delikatnie przetarł moje mokre poliki. Nastepnie to on wykonał pocałunek. Nie wierzyłem w to. Stało się to czego pragnalem od paru lat. Wszystko czego naprawdę potrzebowałem było tu. Całujący mnie John i Rose - moja, mała, słodka chrzestnica.
CZYTASZ
Johnlock
Short StorySocjopatyczny detektyw i jego najlepszy przyjaciel doktor Watson. Przeżyli razem wiele, ale czy to oznacza, że przeżyją wszystko? Opowieść Johna i Sherlocka po 4 sezonie.