XVII

347 19 0
                                    

4 lata później
Sherlock Holmes - lovelas roku.
Do kiedyś najlepszy detektyw, dzis niezawodny kochanek.
Ile jeszcze serc złamie najmłodszy z Holmesow.
Takie zapisy można było znalesc w tamtych czasach. Po wyjeździe Johna i Rose umarłem od środka. Nie mogłem pracować. Nie potrafiłem. Moim jedynym zajęciem było pociesznie w ramionach innej kobiety, a nawet pary razy mężczyzny. Moi kochankowie zakochiwali się. Inni cieszyli się z seksu. Jeszcze inni chcieli na jedną noc. Inni na więcej dopuki nie uznalem, że to koniec. Ja nic nie czułem. Nikt mnie nie pociągal. Wyobrażałem sobie, że na ich miejscu jest John, ale to tylko pogarszało sytuację. Media szybko się o tym dowiedziały. Nie ukrywalem tego. Wkurzyłem ty brata i przyjaciół, ale tym też się nie przejmowałem. Nawet pani H. wyrzuciła mnie z mieszkania. Spałem w pobliszkich melinach lub u nowopoznanych osób.
- Mogę zostać na noc? - spytałem patrząc na mężczyznę leżącego obok mnie.
- Oczywiście. - uśmiechnął się do mnie. - Pod jednym warunkiem. - jedna dłonią poprawił moje włosy.
- Jakim? - spytałem lekko zaciekawiony.
- Chce żebyś był tylko mój. - spojrzalem mu w oczy i usiadłem opierajac się plecami o ścianę. Zrobił to samo.
- Mówiłeś, że Ci to nie przeszkadza. Ze liczy się tylko seks. - moja udawana obojętność w głosie była ostra.
- Nie przeszkadza. - jedna dłoń położył na moim poliku. Zaczął gładzić mnie kciukiem. - Ale nie denerwują cie to tak piszą o tobie w gazetach.
- Nie. - powiedziałem robiąc sztuczny uśmiech. Chciałem wstać, ale trzymana dłonią przesunal moja twarz do swojej. Pocałował mnie namiętnie. Odwzajemnilem to. Nauczyłem się to robić. - Jak możesz chcieć mnie całować po tym jak poszło nasze pierwsze spotkanie?
- Nawalony detektyw to nic złego.
- Myslalem, że byles zły. Zwymiotowałem na podloge w barze.
- Bylem? Minęło. - tak to był ten barman z mojej pijackiej przygody. Wróciłem tam pewnego dnia. Był jak zawsze. Chwile rozmowy i oto tu jesteśmy.
- Moja rada. Nie chcesz mnie. - odsunalem się od niego i usiadłem na łóżku.
- Niby dlaczego? - poczułem jego czule pocałunki na karku.
- Jestem zły i samolubny. - Moze w jakimś 1%mi się to podobało - Ranie ludzi na, których mi zależy. - objął mnie konczac pocałunki.
- Czyli ci na mnie zależy? - szepnął mi słodkim głosem do ucha. Głowę lekko przechyliłem.
- Nic takiego nie powiedziałem.
- Jasne. - odpowiedział zadowolony. Czułem, że się uśmiecha. Niespodziewanie zdjąłem obejmujące mnie ręce i odwróciłem. Po chwili już leżałem na nim w rozkoru. Złapałem go za nadgarstki i przyłożyłem do łóżka. Miałem nad nim władzę.
- Widzisz? Byłeś za bardzo pewny siebie. - przybliżyłem się do jego ust. Czułem jak nasze penisy ocieraja się o siebie. - Przegrałeś. - patrzył na mnie jak cud. Czułem jak puls mu przyspieszył.
- Mogę zawsze przegrywać tylko bądź mój. Zamieszkaj ze mną. - był poważny.
- Dwie rzeczy na raz. Duże wymagania. - mówiłem całując go.
- Nie jesteś rzeczą. Jestem człowiekiem. Wspólne zamieszkanie to czynność. - podgryzl moja dolna wargę. - Nie nauczyłeś się? - w odpowiedzi się uśmiechnalem. Nastepnie pocalowalem go namiętniej naciskając bardziej na jego nadgarstki. Już był mój. Zawsze miałem przewagę nad swoim kochankiem lub kochanka. Po zakończeniu kolejnym stosunku i leżąc na plecach cały w pocie powiedziałem.
- Mam nadzieję, że bałagan ci nie przeszkadza, a seks ci się nie znudzi. - spojrzał a mnie gwałtownie, a ja na jego. Miał zaskoczona mine.
- Czyli się zgadzasz? - cieszył się jak dziecko.
- Tak. - szybko się do mnie przytulił. - Nie rozpedzaj się, bo zmienię zdanie.
Posmutnial. - No dobrze. Wyjątkowo. - pocalowalem go w czoło i także objalem. Leżeliśmy tak nadzy w łóżku. Może jednak będzie dobrze. Pozwoli mi zapomnieć o Johnie. Zakocham się w nim i wszytko się ułoży. Tak sobie wtedy wmawiałem.

Johnlock Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz