XVIII

328 21 0
                                    

- Powiedziałam Ci, że wszystkie rzeczy mogą zostać. Nie musisz ich...
- Dziękuję, ale mam gdzie je zabrac. Przynajmniej te najważniejsze. - powiedziałem zamykając jedno z pudel.
- Znalazłeś nowe mieszkanie? - spytała zaskoczona kobieta powoli do mnie podchodząc.
- W sumie tak.
- Stać cie?
- Jeszcze nie rozmawiałem o cenie.
- Jak to? - pani H. polozyla dłoń na moim ramieniu - Mieszkanie za darmo? To niebezpieczne.
- Proszę pani. - położyłem dłoń na jej. - Zapewniam, że mój chłopak jest bezpieczny. Nie jest seryjnym zabójcom ani tym podobnym. - odłożyłem jej dłoń na bok i wziąłem się za kolejne pudło.
- Chłopak?
- Nazwałeś mnie chłopakiem. Zapamiętam to sobie. - odwróciłem się. Do salonu wszedł mężczyzna.
- Nic podobnego. - zostawiłem pudełko i szybko do niego podeszlem. Dałem mu szybkiego całusa i wróciłem do roboty. - Pomóż mi.
- Oczywicie. - zaśmiał się lekko. Wszedł głębiej. Teraz dopiero zobaczył straszą kobietę. - O. Przepraszam nie zauważyłem pani.
- A tak. - spojrzalem na kobietę. Ze zdziwienia zatkało ją. - Pani Hudson to Jake. Jake pani Hudson.
- Miło panią poznać. - moj chłopak podszedł do kobiety i pocałował ją w dłoń.
- Wzajemnie. - odpowiedziala nie pewnie. - Sherlocku nie widziałam, że...
- Sam nie widziałem. Tak wyszło. - odwróciłem się robiąc sztuczny uśmiech. - Wes te. - skierowałem się do Jake'a pokazując na przygotowane już pudla.
- Dobrze. - podszedł do zapakowanych rzeczy i wziął na ręce. Ja zrobiłem to samo.
- Dowidzenia. - powiedziałem opuszczajac mieszkanie.
- Dowidzenia. - odpowiedziala kobieta. Po chwili już byliśmy w samochodzie.
- Miła kobieta. - powiedzial włączając silnik.
- Możliwe choć nie zgadlbys jaka z niej bywa ostra kobieta. - odpowiedzialem wystawiając zeby. - lekko się zaśmiał i ruszył samochód. Pół godziny później byliśmy już u niego. Pomógł mi w rozpakowaniu wszystkich rzeczy.
- Padam. - upadł na kanapę w swpi salonie. - Po co ci tyle rzeczy?
- Nie wiem. Zawsze mogą się przydać. - stałem patrząc na ściane. Dziwnie się czułem. Nigdy nie byłem z kimś w związku. No może poza jednym razem, ale to miało pomoc w sprawie. Teraz to nie miało z tym nic wspólnego.
- Choć tu. - powiedzial trochę się posuwając i klepiąc w wolne miejsce. Bez slowa wykonalem polecenie. Usiadłem obok niego. Głowę położył na moich kolanach. Uśmiechal się głupio.
- Co tak się szczerzysz?
- Bo jestem szczęśliwy. - nachylił się i pocałowal w usta. Zrobilem to samo. Pewnie skończyłoby sie to w łóżku, ale zadzwonił mój telefon.
- Ohhh. - westchnąłem. - Wybaczysz.
- Oczywiscie. - wystawił zęby. Spojrzałem na ekran. To była Molly.
- Halo. - powiedziałem obojetnie.
- Sherlock? - spytała niepewnie.
- Tak. - zacząłem bawić się loczkami Jake'a.
- Nie przeszkadzam ci?
- Nie.
- Na pewno.
- Do setna Molly! - bylem zniecierpliwiony.
- Rozmawiałem z Johnem. - trochę zesztywnialem. Mój chłopak chyba to poczuł.
- Przecież wiesz, że nie. - nie chciałem już o nim słuchać. Tym bardziej będąc z Jake.
- Czyli nie wiesz, że wraca.
- Al! - gwałtownie pociągnalem za jeden kosmyk. Zabolało to Jake'a.
- Co to było? - zdziwiła się.
- Nic. - odpowiedzialem szybko. - Wybacz. - szepnąłem do mężczyzny. - Kiedy?
- Za tydzien. Chciałem się upewnić żebyś wiedzial.
- Dziękuję, ale nie obchodzi mnie to.
- Sherlock.
- Miłego dnia. - rozlaczylem się. Spojrzalem na ścianę przed sobą. Czy to prawda? John naprawdę wraca? Co ob knuje? Popieprzyło go? Co on sobie myśli? Z natłoku myśli ocknął mnie chłopak.
- Wszystko w porządku? Molly? Co chciała? - zapytał zatroskanym głosem.
- Coś tam z prośbą bym pomogl jej z praca. Wszystko okej. - spojrzalem mu w oczy.
- Przecież już się tym nie zajmujesz?
Juz ci wybaczyła?
- Dlatego powiedziałem, że to mnie nie obchodzi. A czy mi wybaczyła? Nie wiem.
- A jeśli tak to czemu nie walczyłeś?
- Jake. - powiedziałem lekko oburzony - Przepraszam. Nie moja sprawa. - nastała chwila ciszy. - Czyli wszystko w porządku? - naprawdę się o mnie troszczył.
- Tak. - uśmiechnąłem się niepewnie. - Jak w najlepszym. - nachyliłem się by go pocalowac. Odwzajemnil to. - Wstawaj. Smierdze. Pójdę się umyć.
- Mogę z tobą? - przywrócił swój głupi głos.
- Sam zdecyduj. - zepchnalem go z siebie i szybko powedrowalem do lazienki. W sekundę zdjąłem z siebie ubranie. Gdy włączyłem prysznic. Już był ze mną. Szczerze wolałbym gdyby go niie było. Chciałem przemyśleć dokładnie słowa Molly. - Nie będziesz zły jak po kąpieli pójdę spać? - spytałem gdy całował mnie po szyji.
- Nie. - powiedział między przerwami.
Po wyjściu spad kabiny wytarłem się szybko ręcznikiem. Chciałem wyjść, ale złapał mnie za rękę. - Dobrych snów.
- Dziękuję. - odpowiedzialem otwierając drzwi. Po chwili już leżałem w łóżku. Zamknąłem oczy udając, że śpię. Naprawdę to myslalem tylko o jednym. Tylko o cholernym Johnie.

Johnlock Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz