IX

394 36 2
                                    

Nigdy nie byłem jakimś ulubieńcem alkoholu. Moja jedyna pijacka przygoda była na wieczorze kawalerskim Johna. Wolałem dać sobie w żyłę. Mieć chwilowy odjazd i koniec. Jednak w tamtym momencie wybrałem alkohol.
- Menu macie prze.. Piękne. - bylem juz tak upity, że ledwo umiałem coś powiedziec.
- Już mówiłeś. Cudowne, równe i kolorowe. - barman patrzył na mnie jak na idiote.
- Serio? Pamięć mi szwankuje. - palcem przejechałem po kartce. - Czego jeszcze nie piłem? - spytałem spoglądając na niego pół zamkniętymi oczami.
- Lepsze pytanie to co nie wypiłeś. - powiedzial uśmiechając się do mnie. Był młody. Gej, który przyjechał tu, aby zarobić. Tylko to wywnioskowałem w tym stanie. - Juc ci wystarczy. - zabrał całe szklo znajdujące się przy mnie. Naprawdę się trochę tego zebrało.
- No wes. Ostani drink. - wystawilem zeby.
- Wielki Sherlock Holmes nie ma pojęcia kiedy powiedzieć stop? Ciekawe.
- Po pierwsze nie jestem wielki. Wszyscy tak myślą, ale to John jest niski. - powoli otworzyłem portfel. Wszystko mi się mazalo. - Po drugie umiar w moim świecie nie istnieje. Dzieje się wiele, ale i tak nie kończę, więc nie chce kończyć też z piciem.
- Chciałem podać mu banknot, ale objął moja dłoń w swoich i powiedział
- Ja stawiam. - uśmiechnął się szczerze.
- Wszyscy mi dzisiaj stawiają. Wszyscy pieprza tylko o tym filmiku. Co w nim takiego jest?
- Całowanie z najlepszym przyjacielem, aby udowodnić swoje uczucia. To coś niesamowitego. Szacunek.
- Chyba nie uczucia. - nachyliłem się do chłopaka. - Powiem Ci coś w sekrecie, okej? - szepnąłem. W odpowiedzi kiwnął głową. - Ja nic nie czuję. Przynajmniej nie czułem. Nagle pojawił się John Watson - mały zgret, który powrócił z Awganistanu. Zostalismy wspolokatorami, wspólnikami i najlepszymi przyjaciółmi. Było cudownie. Naprawdę.
- Więc w czym problem?
- Ktoś uznał, że nas coś łączy. Nie przejmowałem się tym, ale on tak. Wymyśliłem ten głupi pomysł i patrz. - ręce podnioslem do góry. - Jestem pijany w barze i gadam z barmanem. Parę godzin temu pobiłem swojego brata, skręciłem kostkę i zwierzam się nowopoznanemu chłopakowi.
- Ciekawy dzień. Ale nadal nie wiem do czego zmierzasz. - był skupiony na moich oczach.
- Jest gejem, prawda? - spojrzał na mnie lekko zaskoczony.
- Tak. - uśmiechnął się.
- Co to wogule oznacza? Że co? Że patrzysz na faceta i mówisz sobie: "chce go". - wyszedł zza baru, aby usiąść na stołku obok mnie.
- Zależy Ci, aby znać odpowiedz? - spytal przygladajac mi się uważnie.
- W sumie tak. - powiedziałem opierajac łokieć o stół.
- Geje... - musiał to zaznaczyć. - Nie chcą drugiego faceta. - przybliżył się. - Pragną go. - dłoń położył na moim kolanie. Przyglądałem się temu uważnie. - Fizycznie....- jego, dłoń, przesunela się w stronę mojego krocza po czym szybko pojawiła się w powietrzu -... I psychicznie. - teraz jeglo dłoń dotknęła mojej skroni. - Pragnąłeś kiedyś kogoś? - druga dłonią zaczął poprawiać mi włosy.
- Nie. Zawsze obchodziła mnie tylko praca. - dłoń ze skroni przeszla na mój polik. Zaczął go głaskać.
- A John? - szepnął mi do ucha.
- Nie wiem. - powiedziałem poddany.
- A chcesz zobaczyć czy "chcesz go" czy "chcesz mnie". - nachylił się do, mich ust.
- Co mi szkodzi? - uśmiechnął się i agresywnym ruchem pocalowal w usta. Nic nie czułem. Nie umiałem nawet tego odwzajemnić. Odsunal sie
- Co jest? - był naprawdę zdziwiony.
- Chyba nie jestem gejem. - po tych słowach zakręciło mi się w głowie. Upadlem ze stołka na podłogę. Chciał pomoc mi wstać, ale wtedy zwymiotowałem. Cała podłoga była w moich wymiocinach.
- Sherlock! - spojrzalem na wołająca mnie osobe.
- John? - spytałem odsywajac się od plamy i wycierając usta płaszczem. - Co ty tu robisz? - powoli wstałem opierajac się o bar. W tym momencie spojrzalem na barmana. Był zły - Wybacz. - potem spojrzalem na wszystkie osoby w barze. Każdy wzrok był skupiony na mnie. - Będę miał kłopoty? - spytałem napinając na obolala noge. Syknąłem.
- A jak myślisz? - John był wściekły. Jeszcze bardziej od Microfta i barmana razem wziętych. - Co zrobiles sobie w nogę?!
- Skrecil kostkę. - powiedzial barman spokojnym głosem. Spojrzalem na niego. Jego mona już nic nie wyrażała.
- Prawda. - pokazałem palcem na barmana. Powoli zdjąłem szalik z dłoni. - Ręka też mnie boli. - zaśmiałem się kpiaco - Pomożesz doktorku?
- Sherlock! Zabije cie! - nic więcej nie pamiętam. Obraz rozmazal mi się jeszcze bardziej. Później zobaczyłem ciemność.

Johnlock Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz