- I co? I co? - nakręcony głos pani zza moich pleców. Prosiliśmy ją żeby też nie patrzyła na żadne wiadmosci i wyłączyła telefon. Mogła się wypaplać, a chcieliśmy dowiedzieć się prawdy dopiero teraz. Po włączeniu telefonów. Spam powiadomień b twch głośny, że musiałem uspokoić mala Rose. John chciał ja ode mnie zabrać, ale jakimś cudem sobie poradziłem. Po kilku wypłynie tych łzach uspokoiła się. Byłem z siebie dumny. Mój przyjaciel chyba też, bo uśmiechnął się do nas. Odwzajemnilem uśmiech. Chciałem się w niego wtlulic, ale powstrzymala mnie starsza kobieta.
- No czytajcie? - była natrętna.
- Już już. - powiedziałem niezadowolony. - John. Ty pierwszy. - mężczyzna spojrzał na mnie niepewnie po czym na ekranie swojego telefonu kliknął randomowa wiadomość.
- Tego chyba nikt się nie spodziewał. Polcaunek - blog niszczący wszystkie plotki na temat miłości tej dwójki. Przyjaciele nie kochankowie. - po przeczytaniu tego lekko się zaśmiał.
- Udało się. Sherlock miałeś rację. Nie wiem jak, ale... - złapał się za czoło uśmiechając się pod nosem.
- Ja zawsze mam rację. - powiedziałem pewnie czuajc ból w środku. Gdybym był sobą nie czułbym różnicy, ale teraz. Chciałem by ta plotka była prawda. Zabolało mnie reakcja Johna na tą wiadomość. Lecz jak przystało na mnie umiałem to ukryć.
- Ja nadal uwazam, że byłaby z was cudowna para.
- Zeby pani wiedziała pani Hudson - pomyślałem.
- Niech sobie pani myśli co chce. Prawda jest inna. - ból się powiększał. Czułem napływające łzy.
- Wybaczcie na chwilę. - powiedziałem oddając Johnowi córkę i szybko kierując się do lazienki. Stanąłem przed lustrem. Po moich policzkach już spływały łzy. - Prawda jest inna dla ciebie John. - szepnąłem do siebie. Nastepnie przemyłem twarz i dokładnie wytarłem. Udając uśmiech opuściłem pomieszczenie. W salonie na fotelu siedzial John z Rose na kolanach. Oglądał telewizje.
- Wszędzie o nas gadają. O magicznym pocałunku. - powiedzial to udając podniecenie. Posmutnialem. - Czemu masz mine jakby tramwaj cie potrącił? - spojrzalem mu w oczy.
- Bo tak się czuje. - usiadłem na swoim fotelu. Wzrokiem podążał za mną. - Cieszysz się tak jakbyś wygrał los na roterii. Ja wolę jakąś sprawę. Od nawet nie wiem kiedy nikt nie przyszedł. - musiałem się jakoś tłumaczyć. Znowu.
- Nie marudź. Ciesz się dniem. Jest ładna pogoda. - mówił bawiąc się córka klockiem.
- Na dole na pewno nadal są dziennikarze.
- Iść z tobą? - spytał poprawiając Rose na kolanach.
- Nie. - wstałem z siedzenia - Pobaw się z małym sobą w wersji dziewczęcej. - spojrzał na mnie gniewnie. - Ja pójdę.... - nakładałem płaszcz i szal - Zobaczy się.
- Jasne. Tylko nie wpadnij w jakieś problemy.
- Dobrze tato. - powiedziałem słodki głosem chcąc wywołac u niego uśmiech. Udało się. Tak pragnąłem go wtedy pocalowac.
- Pa synku. - nogi mi się prawie ugiely. Szybko zamknąłem za sobą drzwi i zeszlem ze schodów. Gwałtownie złapałem za klamkę. Atak kamer już mnie zaatakował.
- Panie Holmes czy podobał się Panu pocałunek?
- Czy byl on prawdziwy?
- Czy mała Rose widziała jak jej tata całuję się z jej wujkiem?
Chciałem wykrzyczec, aby się od nas odpieprzyli, ale wtedy by było jeszcze więcej pytań.
- Ja jestem w związku z pracą. Nic poza nią mnie nie pociąga. Koniec. - powiedziałem poważnie. Nastepnie przebiłem się przez tłum i weszlem do taksówki, która stała parę metrów od mieszkania. - Poproszę na Oxford Street. - Nie wiedziałem dlaczego tam. Po prostu chciałem być gdzieś indziej tu. Jakis czas później byłem na miejscu. Przechadzając sie wstąpiłem do jednego ze sklepu. Z jednej półki wyjalem mała książeczkę pt. "Bombel". Uśmiechnąłem się od ucha do ucha. Już było wiadomo, że ja kupię. Rose na pewno się spodoba. Idąc w kolejna alejkę znalazłem się w dziale koszulek. Tym razem wystawiłem zęby. Na jednej był napis Super tata. Na kolejnej Super syn, a na trzeciej Super córka. W tym momencie przymonialem sobie chwilę, w której poinformowałem Johna I Mary, że będą mieć dziecko. Powiedziałem żeby się nie stresowali, bo świetnie zajęli się mną. Pamiętam szczęście, które wtedy czuli, a teraz...
Lekko posmutnialem, ale i tak wziąłem je do ręki. Kierując się do kasy.
- Jezu jaki on słodki. Czemu oni nie są razem.
- Nie widzisz. Robi jako synka.
Dwie młode kobiety plotkowały obok mnie myśląc, że nic nie słyszę. " Robię jako synek". Co to miało znaczyć?
- 10 dolarów. - odezwała się blond sprzedawczyni pakując moje zakupy do reklamówki.
- Tak mało? - spytałem wyjmując portfel.
- Dla takiego mężczyzny jak Pan zawsze. - powidziała miłym głosem. Uslyszalem śmiech plotkarek za sobą.
- Dziękuję. - uśmiechnąłem się sztucznie podając pieniądze. Nastepnie odwróciłem się chcąc skierować się do drzwi, ale przeszkodzily mi dwie mamuśki.
- Nie chcemy przeszkadzać, ale możemy zrobić z Panem zdjęcie? - tamtego dnia ludzie chyba chcieli sprawdzić moja wytrzymałość.
- Oczywiście. - odpowiedzialem normalnym tonem. Kobiety z usmiechami na twarzy wyjęły telefon i zaczęły robić ze mną zdjęcia. Album mogłyby z nich zrobić.
- Ten gest z pocałunkiem był niesamowity. - odezwała się jedna.
- Pokazaliście co was naprawdę łączy genialne. - powiedziała druga ze szczęściem w głosie.
- Mamy nadzieję, że zadziałało. - powiedziałem chcac uciec ze sklepu. Może jednak lepiej było zostać w domu.
- Chciałabym takiego przyjaciela. Takiego...
- Wybaczcie, ale się spieszę. - czułem zmianę tonu w swoim głosie.
- Oczywiście. Przepraszamy. - odsunely się ode mnie pozwalając mi przejść. Szybkim krokiem opuściłem sklep. Byłem zdenerwowany. Nagle zadzwonił telefon. Tylko tego mi brakowało.
- Witaj Micrifot. W jakiej sprawie dzwonisz? - udałem obojętność.
- Jeszcze się pytasz?! - był zły - Możesz się spotkać?!
- Tak. - powiedzialem niechętnie - Za godzinę będę u ciebie.
- Dobrze. Już czekam. - rozłączyl się.
CZYTASZ
Johnlock
Short StorySocjopatyczny detektyw i jego najlepszy przyjaciel doktor Watson. Przeżyli razem wiele, ale czy to oznacza, że przeżyją wszystko? Opowieść Johna i Sherlocka po 4 sezonie.