Dziewiąty pierniczek

379 44 267
                                    

9 grudnia

#9dzieńWritemas


Stanęła z grobową miną przed swoim starszym bratem, ale jej uwagę zwrócił stojący obok Ernest.

— Czy to moje pierniczki? — zapytała z zaskoczeniem, spoglądając na chłopaka, który w dłoniach trzymał... Tak, jej pudełeczko pierniczków. Chłopak wzruszył beztrosko ramionami i zjadł kolejnego z rzędu piernika. Cynthia zmrużyła oczy, podeszła i zabrała mu jednego. 

— Ej! — zawołał niezadowolony.

— Przecież to i tak moje — zauważyła i skupiła swój wzrok tym razem na Justynie.

— O co chodzi? Przecież mamy ćwiczyć zaklęcie spowalniające, nie mam czasu, żeby...

— Podejrzanie wyglądaliście, to znaczy ty i Neville — stwierdził rzeczowym tonem Justyn i zmarszczył brwi, obrzucając siostrę czujnym spojrzeniem.

— Co? I dlatego mnie to zawołałeś? Bo wyglądałam... podejrzanie? — nie dowierzała Cynthia. — A ty kim niby jesteś? Tajnym agentem? 

— Justyn chyba tak bardzo uderzył się w głowę, że myśli, że jest twoim ojcem — odpowiedziała za przyjaciela Hanna, skrzywiając się nieznacznie. 

— Nie rozumiem, o co ci chodzi, Justyn — mruknęła Cynthia. 

— No właśnie, o co w tym wszystkim chodzi? — włączył się Ernest, a Hanna przewróciła na jego słowa oczami.

— Czy to nie oczywiste? Justyna denerwuje fakt, że Cynthia spędza dużo czasu z jakimś chłopakiem. Podejrzanie dużo czasu. — Hanna założyła ręce na piersi i rzuciła Justynowi wyzywające spojrzenie. — Jakby to było nienormalne... Justyn, przecież ty i Ernest spędzacie ze mną czas od pierwszego roku!

— Ale to coś innego! — obruszył się Justyn. — Ty jesteś tylko moją przyjaciółką.

— No i? — Uniosła brwi. — Neville dla Cynthii też jest tylko kolegą.

— Nie wyglądało na to — burknął, a Cynthia poczuła, jak zapada się pod ziemię. 

Naprawdę nie czuła się zbyt śmiało w takich tematach, a już zwłaszcza ze swoim bratem, który najwidoczniej nie miał w tych kwestiach żadnych zahamować i walił prosto z mostu. Spojrzała z błagalną miną w stronę Hanny, licząc, że przyjdzie jej z pomocą.

— I co chcesz osiągnąć, Justyn? — Hanna dostrzegła błagalną nutkę w oczach młodszej Puchonki. — Ustawić im limit spędzania czasu razem? Czy my mamy dziesięć lat?

— Nie o to chodzi! — zawołał oburzony doszczętnie tymi słowami i podejrzewaniami Justyn. — Może spędzać z nim czas, przecież nie mam nic przeciwko...

Cynthia usłyszała, jak Hanna mamrocze pod nosem ciche „Widać", ale najwidoczniej Justyn tego już nie dosłyszał.

— Tylko chciałbym zauważyć, że Cynthia ma dopiero czternaście lat i tyle — rzekł dobitnym tonem. 

Puchonka mrugnęła kilkukrotnie i spojrzała na swojego brata zupełnie jak na ostatniego głupka.

— Co to ma do rzeczy ile mam lat? Jesteś ode mnie starszy jedynie o rok, Justyn — zauważyła słusznie.

— Noo... — Justyn się zawahał. 

— Możesz jaśniej mi powiedzieć, o co ci w końcu chodzi? Zaczynam się gubić... — burknęła nieprzyjemnie Cynthia. 

Miała już dość tej rozmowy. Justyn zawsze był w jej mniemaniu dziwny, ale teraz jego zachowanie wypadło poza skalę i z natury spokojna Cynthia zaczynała się denerwować.

— Sama chciałaś — przewrócił oczami. — Uważam, że to nie jest odpowiedni czas dla ciebie na żaden związek.

Cynthia otworzyła usta, ale zaraz po chwili je zamknęła. Spojrzała na brata z szeroko otwartymi oczami, zastanawiając się, czy robił sobie z niej żart. Bo przecież... chyba nie mówił poważnie? Dlaczego niby miała chcieć być w związku? I niby z kim... że z Neville'em? Przecież ledwo się poznali! 

Poza tym to nie była sprawa Justyna, z kim się umawiała, nawet jeśli był jej rodziną, starszym bratem, o którego zdanie zawsze się troszczyła, choć wielokrotnie wprawiał ją w stan podenerwowania duchowego, delikatnie mówiąc.

— Ja nie... — nie potrafiła skleić logicznego zdania, więc spuściła wzrok na swoje buty i się zarumieniła. W wyniku zdenerwowania zaczęła bawić się rękawem swojej bluzki.

Justyn jednak w dalszym ciągu na nią patrzył, oczekując bardziej zaawansowanej i wyczerpującej odpowiedzi.

— Nie chcę... Nie podoba mi się... Skąd ci to przyszło do głowy? — wysapała wreszcie, chowając kosmyk jasnobrązowych włosów za ucho i nieśmiało unosząc wzrok.

— Po prostu — stwierdził. — Neville Longbottom to... Neville Longbottom. A ty jesteś młoda, masz czternaście lat i jeszcze czas na związki. 

— Ale on mi się nie podoba?! — oburzyła się doszczętnie Cynthia i tupnęła nogą. — Wkurzasz mnie już, Justyn! Poza tym jeśli będzie mi się podobał, to nie zamierzam pytać cię o pozwolenie! Nie myśl sobie! — Zrobiła tak groźną minę, na jaką było ją stać, chociaż bardzo się starała, to ta mimika twarzy wyszła tak zabawnie, że Ernest parsknął śmiechem, choć zaraz jego mina zrzedła, gdy Hanna uderzyła go łokciem w bok. 

Justyn wyglądał na zaskoczonego takim wybuchem ze strony wiecznie spokojnej i opanowanej Cynthii. Nie był na to przygotowany i przecież nie chciał źle... 

— Nie gadaj takich rzeczy, gdy ty sam jesteś starszy o jedynie rok! Co ty sobie myślisz! — nie ustawała w swoich wylewach emocji Cynthia. — Poza tym czuję się już na tyle dojrzała, że mogłabym mieć chłopaka! A tobie nic do tego! 

— Okej, siostra... — zaczął powoli Justyn, wciąż z zaskoczoną miną i tak niepewnie, jakby się tylko bał, że Cynthia dalej zacznie na niego krzyczeć. — Tak tylko... sobie powiedziałem... Nie denerwuj się... 

Słowa „Nie denerwuj się" tylko jeszcze bardziej rozzłościły Cynthię, która jednak zacisnęła jedynie usta, obrzuciła Justyna tak nienawistnym i wkurzonym spojrzeniem, na jakie było ją stać, i ruszyła z powrotem do Neville'a. Z tego całego wybuchu złości była już czerwona jak soczysty pomidor i było jej tak gorąco, jakby przynajmniej spędziła noc w nagrzanym piekarniku, co nie umknęło uwadze Gryfona.

— Coś się stało? — zapytał zmartwiony, natychmiast przerywając ćwiczenia zaklęcia.

— Nie — odparła dużo bardziej zjadliwym tonem niż chciała. — Przepraszam... Po prostu Justyn mnie zdenerwował. Już nieważne. Powróćmy do tych ćwiczeń — westchnęła z rozżaleniem i stanęła naprzeciw Neville'a. 

Spojrzała mu w brązowe oczy. Uświadomiła sobie, że w sumie to miał ładne te oczy... Zaraz jednak parsknęła pod nosem i pokręciła do siebie głową. Skąd się wzięła nagle ta myśl? 

Pewnie zaczynam świrować przez tę rozmowę z Justynem, pomyślała i skrzywiła się. Fajnie by było zrobić mu tak na złość i zacząć umawiać się z Neville'em... 

Zaraz jednak ponownie uderzyła się z zażenowaniem dłonią w czoło, uświadamiając sobie, jak było to głupie i dziecinne, na co Neville bardzo powoli, niepewnie powiedział:

— Wiesz co... Zaczynam myśleć, że prowadzisz w środku swojej głowy rozmowy z samą sobą...


15 do świąt

Rozdział nie sprawdzany, bo naprawdę na szybko został napisany, mam dzisiaj na głowie wiele spraw, a jutro jeszcze więcej, cholibka... 

Świąteczne pierniczki • Neville Longbottom ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz