Dwunasty pierniczek

324 41 145
                                    

12 grudnia

#12dzieńWritemas

Wbrew pierwotnym pozorom Eleina okazała się nie być wredną Ślizgonką z tych wszystkich stereotypów, które wokół Slytherinu się ukształtowały. Po tym, jak dwie najlepsze przyjaciółki wystawiły ją do wiatru, czas spędzała z Cynthią, Ginny i Luną. 

W ten sposób w tej małej grupce przyjaciółek utworzył się wielki kontrast charakterów. Ginny była osobą śmiałą i narwaną, Luna marzycielską i nieco dziwną, choć w pozytywnym znaczeniu, Cynthia cichą i spokojną, natomiast Eleina była bezpośrednia, a w tym szczera do bólu, oraz nieco wulgarna. Dodatkowo każda była z innego domu, co wyglądało dosyć zabawnie, kiedy całą grupką stały na przerwach i rozmawiały ze sobą. Cynthia nieraz widziała dziwne spojrzenia w ich stronę, jakby robiły coś nienormalnego. 

— Moja matka pracuje w Ministerstwie — oznajmiła pewnego razu Eleina, kiedy szły razem przez korytarz. — I to na świetnym stanowisku, więc jeśli jeszcze kiedyś przyczepi się do ciebie ta różowa szuja, to tylko powiedz, a będzie miała przerąbane. 

Cynthia lekko się uśmiechnęła i pokręciła głową.

— Dam sobie radę, ale dziękuję — powiedziała nieśmiało. 

— Nie ma sprawy, stara — rzekła hardo Eleina. — A jeżeli nie chcesz mieszać w to dorosłych, to sama tej łajzie zgotuję piekło, zobaczysz. Rach-pach i leży jędza przeklęta. Te pięści nie jedną twarz stłukły. Może na takie nie wyglądają, ale przeżyły więcej niż te bałwany z Ministerstwa razem wzięci. 

— Zaczynam cię lubić — wyznała z rozbawieniem Ginny.

— Ja ciebie też, rudzielcu. A zawsze myślałam, że przez tylu braci masz niepoukładane w głowie — odparła z zastanowieniem Eleina. — Ja jestem jedynaczką, ale przekichane mieć tyle szczeniaków. No w sumie ty jesteś i tak najmłodsza, to masz najlżej... Co nie zmienia faktu, że starsi bracia to wciąż szczeniaki. 

— Czasami było ciężko — przyznała Ginny. — Żyć z tyloma braćmi, to znaczy. Ale przez większość czasu jestem strasznie szczęśliwa, że ich mam, wszystkich. Naprawdę się o mnie troszczą.

— Jasne — powiedziała nieprzekonana Eleina.

— Ja bym chciała mieć rodzeństwo... — wyznała rozmarzonym głosem Luna. — Może moglibyśmy wtedy razem poszukiwać chrapaków krętorogich... Podobno jest ich wiele we Szwecji. Z tatą chcielibyśmy odnaleźć ich róg. 

— Chrapaki krętorogie? — powtórzyła z zaskoczeniem Eleina.

— Mój tatuś często o nich pisze w „Żongerze", jeśli chcesz, mogę ci pożyczyć egzemplarz. 

— Chętnie — odparła żywo Eleina, a nagle jej wzrok padł na stojącą w oddali grupkę Ślizgonów. — Cholera! Kryjcie mnie!

Cynthia nie zdążyła zapytać, przed kim miałyby ją kryć, gdyż Eleina natychmiast rzuciła się za jej plecy i schyliła się, ponieważ była od niej o głowę wyższa. 

— To te szmaty... Jak ja ich nienawidzę... — warknęła jej do ucha. — Trzymajcie mnie, bo zaraz się na nie rzucę.

Kiedy Cynthia przyjrzała się bliżej grupce, zauważyła na przodzie dwie dziewczyny. Szybko zrozumiała, że to one były dawnymi przyjaciółkami Eleiny — Audrey i Tiffany. Jedna z nich miała rude i krótkie do ramion włosy i ostro zarysowaną szczękę, natomiast druga czarny i długi do pasa warkocz oraz węglowe oczy. Kawałek za nimi stała trójka chłopaków, z którymi rozmawiały. 

— No i oczywiście Bradley, ten najwyższy... — dodała szeptem Eleina, wychylając głowę nieco ponad ramię Cynthii. — Ten mi się podobał. 

Bradley miał krótkie, blond włosy i niebieskoszare oczy. Wydawał się być bardzo pochłonięty rozmową z obiema dziewczynami.

— Pozostała dwójka to jego najlepsi koledzy — wyjaśniła pośpiesznie Eleina. — Na stówę mnie teraz obgadują, ale wiecie co, niech sobie gadają. W czterech literach to mam. Pokażę im, że ja mam się świetnie, chodźcie! 

— Nie wiem, czy to dobry pomysł... — powiedziała niepewnie Cynthia, kiedy Eleina chwyciła ją i Lunę za nadgarstki i zaczęła ciągnąć w stronę grupki.

— Ginny, ty też! — zawołała Eleina. — Nie mam trzeciej ręki, a chyba nie chcesz, abym złapała cię stopą? 

Gryfonka westchnęła i posłusznie podążyła za nimi. Tymczasem Eleina zrobiła tak udawanie wyluzowaną minę, że wyszła aż nierealnie. 

Przeszły obok grupki, przykuwając uwagę Audrey i Tiffany, które wręcz wytrzeszczyły oczy, gdy dostrzegły, z kim przebywa ich dawna przyjaciółka.

— Proszę, proszę! — zawołała rudowłosa Audrey. — Niezłe towarzystwo, Eleina. Zdrajczyni krwi, dziwaczka i niemowa. Pasujecie do siebie idealnie.

Ginny w ostatniej chwili zdążyła złapać Eleinę w pasie, kiedy ta z wyciągniętymi pięściami rzuciła się w stronę dawnych przyjaciółek.

— Przynajmniej nie są fałszywe do szpiku kości jak wy! — wypaliła zdenerwowana Eleina i pokazała Ślizgonkom nieodpowiedni gest palcem. — Idiotki — prychnęła pod nosem, kiedy skręciły w prawy korytarz.

— A niech mówią sobie, co tylko pragną — skwitowała Ginny. — Nie ma co się przejmować fałszywymi przyjaciółkami. Zobaczysz, że prędzej czy później całe ich towarzystwo się zorientuje, co z nich za ziółka.

— Dokładnie — poparła Ginny Cynthia. 

— Masz pierniki, Cynthia? — zadała pytanie Ślizgonka. —  Muszę zagryźć czymś swoją złość, a jeśli nie mogę ich brzydkimi ryjami, to przynajmniej pocieszę się twoimi wypiekami.

— Cynthia by nie miała pierników? — zaśmiała się Ginny, kiedy Cynthia z chytrym uśmiechem podała dziewczynie piernika.

— Dzięki — westchnęła Eleina. — Za wszystko i wam wszystkim. Dziękuję, że mnie przygarnęłyście pod swoje skrzydła... Gdyby nie wy, to wciąż bym ryczała po kątach i chowała się przed całym światem.

Te słowa bardzo rozczuliły Cynthię, która natychmiast przytuliła zaskoczoną tym czynem Eleinę. 

— Teraz nie musisz się chować, masz nas — zapewniła.

— Tak jest! — ochoczo przytaknęła Ginny, biorąc do ręki drugiego piernika. — Te twoje dawne przyjaciółki jeszcze za tobą zatęsknią i pożałują, że cię odtrąciły.

— Za takie zachowanie na pewno dopadną je Gnębiwtryski — rzekła pewnym głosem Luna i uśmiechnęła się przyjaźnie do Eleiny.

— Oby zżarło je całe stado tych Gnębiwtrysków — mruknęła Eleina, a pozostałe dziewczyny wybuchły śmiechem na te słowa.


12 dni do świąt

Przepraszam bardzo za tę długość rozdziału, czuję się z tym okropnie, jedynie dziewięćset słów i znowu nie ma Neville'a, a moja dzisiejsza wena do „Pierniczków" leży i płacze w kącie. Obiecuję, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby jutrzejszy był znacznie lepszy... Siedziałam nad tym półtorej godziny i już nie mogłam nic więcej dopisać, uch :v


Świąteczne pierniczki • Neville Longbottom ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz