7 grudnia
#7dzieńWritemas
✩
Cynthia z szybkością przemierzała korytarze, walcząc z czasem. Obawiała się, że Filch tym razem może ją złapać, w końcu było już po dwudziestej pierwszej. W ręce trzymała niewypite kakao i biegła przez korytarz, modląc się w duchu, aby ponownie jej się udało.
Zbiegła prędko po schodach, aby dostać się do podziemi, a wtedy na kogoś wpadła. Krzyknęła z zaskoczenia i złapała się balustrady, aby przypadkiem nie spaść, a jej resztka napoju wylała się całkowicie na osobę, w którą uderzyła.
— Jeju, przepraszam! — zawołała zrozpaczona Cynthia i zasłoniła ręką usta.
Dostrzegła przed sobą wysoką dziewczynę o kręconych, przypominających wiele sprężynek, blond włosach i jasnej cerze. Miała na sobie rozpiętą przy szyi luźną, białą koszulę... No właściwie to teraz luźną, jasnobrązową koszulę...
Gdy uniosła głowę, a Cynthia zobaczyła jej ciemnoniebieskie oczy, zesztywniała. Poznała ją.
— Selena — powiedziała pod nosem.
— Proszę? — Dziewczyna zmarszczyła brwi. — Znamy się? — wymamrotała i z niechęcią przyjrzała się swojej mokrej koszuli.
— Nie, nie — wypaliła szybko Cynthia i przez niezręczność sytuacji lekko się zarumieniła. — Przepraszam jeszcze raz... Naprawdę nie chciałam, śpieszyłam się i...
— Najwidoczniej się śpieszyłaś — przerwała jej niemiłym tonem Selena i zacisnęła usta. — No trudno, to tylko koszula. Następnym razem po prostu uważaj, gdy biegniesz gdzieś z napojem... — Uśmiechnęła się krzywo i ją wyminęła, podciągając rękawy swojej koszuli pod łokcie i gwiżdżąc beztrosko pod nosem.
— Chwila, ty jesteś Puchonką... — zauważyła Cynthia.
Dziewczyna się odwróciła, a tym samym zaczęła wchodzić po schodach tyłem. Cynthia była pewna, że gdyby to ona była w tej sytuacji, to już z dziesięć razy zdążyłaby się przewrócić i jeszcze wypaść przez najbliższe okno.
— Oto ja. — Rozłożyła ręce Selena i ponownie się krzywo uśmiechnęła. — Jak mniemam, ty również, siostro.
— No tak... Jestem... Ale chodzi mi o to, że jest już po dwudziestej pierwszej, a nasz pokój wspólny znajduje się w kompletnie drugim kierunku... — tłumaczyła się z zakłopotaniem.
— Wzrok i pamięć dobrą też masz! — zaśmiała się, a Cynthia spłonęła przez tę bezpośredniość rumieńcem i przestąpiła z nogi na nogę.
— No chodzi o to... Chodzi mi o to, że Filch grasuje mi korytarzach teraz... Może cię złapać...
— Proszę cię, Filch jak próbuje już biegać, to biegnie zamiast do przodu, to do tyłu, w życiu mnie nie złapie — ponownie wybuchła śmiechem i zatrzymała się, opierając beztrosko o balustradę. — Poza tym — dodała konspiracyjnym tonem — czym byłoby życie bez odrobiny dręczenia starego Filcha i jego demonicznej kotki? A jak w tym pakiecie idzie jeszcze landrynka Umbridge to już w ogóle szczęścia mi nie brak!
Cała Selena. Po prostu cała Selena. Cynthia pokręciła lekko głową, kiedy Selena do niej mrugnęła, odwróciła się na pięcie i wbiegła po reszcie schodów, w dalszym ciągu pogwizdując pod nosem tak, jakby wręcz chciała, aby złapał ją woźny.
Z westchnięciem ruszyła w stronę wspólnego pokoju, gdzie ponownie czekał na nią Justyn w towarzystwie Hanny i Ernesta.
— Uważaj, młoda — ostrzegła na wstępie Ernest, Hanna zachichotała, a Justyn jedynie przewrócił oczami.
— Co cię znowu zatrzymało? — zapytał Justyn.
— Selena. — Cynthia uśmiechnęła się przebiegle i usiadła obok brata, trzepocząc rzęsami.
— Ta Selena?! — zachichotała Hanna.
— Selena van der Vinne? — dopytywał Ernest i trącił łokciem Justyna, który wytrzeszczył oczy i spojrzał z wyczekiwaniem na jakieś kolejne wyjaśnienia ze strony siostry.
— Tak, ta Selena — powiedziała, a Justyn jeszcze bardziej wytrzeszczył oczy, o ile to było możliwe.
— Co ty z nią robiłaś? — zapytał Justyn.
— Wylałam na nią kakao — odparła.
— CO?!
— Spokojnie, Justyn, odkochałeś się, pamiętasz? — Hanna ponownie trąciła go łokciem.
— Seleny się tak łatwo nie zapomina, Hanna — wtrącił Ernest i westchnął z rozmarzeniem. — To jest niesamowita dziewczyna...
— Na brodę Merlina! — oburzyła się Hanna. — Przestańcie już tak za nią wzdychać, nie rozumiem, co wy wszyscy w niej widzicie! Trochę ładna i jest, ale co poza tym? Nie widzicie, jak się zachowuje?
— No niby jak? — zapytał Ernest.
Hanna otworzyła usta, ale nic nie powiedziała. Z niezadowoloną miną założyła ręce na piersi i oparła się na kanapie.
— Sama widzisz, ona jest idealna! — rozmarzył się Ernest.
— Przestań — bąknął Justyn, a Hanna ostentacyjnie prychnęła.
Przez kilka lat Justyn potajemnie podkochiwał się w Selenie. Gdyby nie jego przyjaciele, to Cynthia nigdy by się o tym nie dowiedziała, a nawet oni nie wiedzieli tego od samego Justyna, który nigdy w życiu najpewniej nie przyznałby się do swojego uczucia. Wszystko wyszło przypadkiem, kiedy stanowczo zbyt wiele razy zerkał w jej stronę. To właśnie z tego powodu Cynthia znała Selenę.
Opuściła towarzystwo brata i jego przyjaciół i udała się do dormitorium, gdzie opadła ze zmęczenia na łóżko i zasnęła.
✩
Spotykanie się z Neville'em na pomoc w nauce z zielarstwa stało się dla Cynthii tradycją. Miała wrażenie, że z biegiem czasu przestała potrzebować pomocy, ale i tak wolała, gdy pomagał jej Neville. Było po prostu raźniej i przyjemniej się uczyło.
Na każde spotkanie zabierała ze sobą pudełeczko pierniczków, którymi się zajadali, gdy pani Pince nie patrzyła. Tak było i tym razem. Siedzieli nad podręcznikiem, jedli potajemnie pierniczki i wspólnie się uczyli, choć ich rozmowa, jak to zwykle bywało podczas próby wspólnego uczenia się, zjeżdżała na inne tory.
— Uwielbiam święta — wyznała Cynthia, zajadając się pierniczkami i uśmiechając błogo. — Pomimo tego, że dowiedziałam się o byciu czarownicą w wieku jedenastu lat, to nawet przed Hogwartem każde święta, które spędzałam wśród rodziny, były magiczne. Nie tak dosłownie, ale mam nadzieję, że rozumiesz, o co mi chodzi.
— Domyślam się — uśmiechnął się Neville, pochwyciwszy kolejnego pierniczka. — U mnie święta jakoś się nie wyróżniają... — Chłopak nagle zmarkotniał, co zmartwiło Cynthię. — Babcia uważa mnie za niedorajdę i zresztą ma rację...
— Co ty gadasz! — obruszyła się Cynthia i aż poruszyła się na krześle z podenerwowania. — To nieprawda!
— Sama spójrz, jestem chodzącą niezdarą, wszystko niszczę i co chwilę wpadam w jakieś kłopoty...
— Każdemu się zdarza, Neville, to nic złego — próbowała pocieszyć go Cynthia.
— Babcia nawet była pewna, że będę charłakiem, bo moja dziecięca magia uwolniła się późno. — Neville się skrzywił. — Chciałbym jej kiedyś udowodnić, że zasługuję na miano dziecka jej syna.
— I na pewno udowodnisz, choć moim zdaniem nic nie musisz udowadniać — obwieściła pewnym tonem Cynthia. — Już na nie zasłużyłeś.
Neville się uśmiechnął powątpiewająco i spuścił smutny wzrok, a następnie szybko zmienił temat z powrotem na zielarstwo. Widocznie nie chciał już tego roztrząsać, więc Cynthia nie naciskała.
✩
17 dni do świąt
Przepraszam, że tak późno dodaję te rozdziały, ale moja wena zaraz po zajęciach znika, PUF!, jak rybka Franka...
CZYTASZ
Świąteczne pierniczki • Neville Longbottom ✔
FanfictionW świetle powrotu Lorda Voldemorta Harry Potter zakłada Gwardię Dumbledore'a i zaczyna nauczać sztuki obrony przed czarną magią. Radosna i kochająca święta Cynthia natychmiast dołącza do tego grona, gdzie bliżej zapoznaje się z wiecznie niezdarnym i...