Trzynasty pierniczek

325 33 192
                                    

13 grudnia

#13dzieńWritemas


Przez fakt zbliżających się świąt Cynthia myślała tylko nad tym, czy prezent, który zorganizowała Justynowi, przypadnie mu do gustu. Bardzo się obawiała, że jednak nie do końca, choć włożyła w niego wiele starań. Przede wszystkim był to prezent, który wykonała ręcznie. Na wakacjach bowiem zaczęła szydełkować i bardzo jej się to spodobało. 

Była to czynność, która odprężała, a spokojna i opanowana Cynthia odnajdowała w niej skrawek swojej duszy, który również przeznaczała do każdego swojego wyrobu. Nie była zaawanasowana w szydełkowaniu, dopiero się uczyła, a sweter, który miała zapakować w papier prezentowany i dostarczyć Justynowi, szykowała całymi miesiącami. 

Ostateczny efekt nie był doskonały. Obawiała się, że rękawy były przykrótkie, a nie miała w końcu możliwości dokładnego zmierzenia wymiarów Justyna, tylko szycie na oko, aby się o niczym nie dowiedział. Jej brat nawet nie miał bladego pojęcia, że ona w ogóle szydełkowała. 

Oprócz tego zarys borsuka, którego próbowała utworzyć czarną nitką, wyszedł bardzo krzywo i mizernie. Przez długi czas zastanawiała się, czy nie wyrzucić tego dzieła najlepiej przez okno i zakopać gdzieś głęboko pod śniegiem, aby nigdy nie ujrzało światła dziennego, ale uznała, że zbyt wiele pracy w niego włożyła, a innego prezentu, by został przekazany w zastępstwie, nie posiadała ani nie miała czasu, aby zacząć posiadać.

Mimo wszystko postanowiła pokazać sweterek, który utworzyła, Neville'owi i zasięgnąć jego rady, czy bardzo się nie nadawał na świąteczny prezent.

— Według mnie jest bardzo ładny — powiedział Neville, przegryzając pierniczka, którym poczęstowała go na wstępie Cynthia, a Puchonka natychmiast westchnęła, bawiąc się tym swoim w dłoni.

— Mówisz tak, bo nie chcesz sprawić mi przykrości — wymamrotała i spojrzała z odrazą na swoje dzieło. — To nie może być bardzo ładne, gdy jest takie krzywe. 

— Ale kształt nie ma znaczenia — ciągnął zafrasowany Neville. — Zrobiłaś ten sweter własnymi rękami, jest prosto z serca, a to najważniejsze, prawda?

— Może — przyznała nieśmiało i spuściła wzrok. — Ale chyba ważne jest też to, aby było ładne...

— Jest ładne, naprawdę. Mnie się podoba i nie mówię tego dlatego, że cię lubię... Chociaż też cię lubię... — Neville oblał się rumieńcem i szybko zaoponował: — No wiesz, o co mi chodzi...

Cynthia zaśmiała się krótko na jego niepewność w słowach i skinęła głową z zaróżowionymi policzkami.

— Dziękuję w takim razie. Dorzucę Justynowi jeszcze słodycze, a z nich na pewno się ucieszy — wyszeptała z uśmiechem. 

— Każdy ucieszy się ze słodyczy — przyznał niepewnie Neville, a potem, aby dalej ciągnąć rozmowę, zapytał: — Jak obchodziłaś święta przed Hogwartem? 

Cynthia natychmiast się ożywiła. Uwielbiała rozmawiać o świętach, a już zwłaszcza tych, które miała okazję spędzić z rodzinę jeszcze wówczas, kiedy nie wiedziała o istnieniu magii. 

— Choinkę ubieraliśmy zawsze całą rodziną równe trzy dni przed świętami — powiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy, wspominając dawne święta spędzane wśród bliskich. — Tradycją były takie orzechowe cukierki, które przywieszaliśmy na sznurku. Miały pozostać przynajmniej do końca święta Bożego Narodzenia, ale ostatecznie kończyło się tak, że z Justynem w ten sam dzień wszystko zdążyliśmy zjeść.

Neville roześmiał się na to stwierdzenie, tak samo jak Cynthia, która zaraz potem kontynuowała swoją opowieść:

— W Wigilię zasiadaliśmy przy wspólnym stole z najbliższą rodziną, śpiewaliśmy kolędy i rozmawialiśmy o wszystkim. Następnie, już późnym wieczorem, jechaliśmy do dziadków, gdzie w znacznie większym towarzystwie spędzaliśmy czas. W Boże Narodzenie, z samego rana, otwieraliśmy z Justynem prezenty spod choinki. To był za każdym razem strasznie niezręczny moment.

— Niezręczny? — zaskoczył się Neville. 

— Bardzo — wyznała sfrustrowana Cynthia. — Dziwnie otwierać prezenty przy wszystkich, przynajmniej ja odbieram takie odczucie. Każdy się patrzy na moją reakcję, a ja wiem, że muszę pokazać radość z prezentu. Wiesz, zawsze cieszę się z tego, co otrzymam, bez względu co by to było, i to cieszę się tak autentycznie, nie muszę niczego udawać, ale... Ale to i tak bardzo niezręczne i czasami niektórzy myślą, że mi się nie podoba, bo ta reakcja wychodzi taka sztuczna... — Cynthia zrobiła smutną minę. 

— Chyba rozumiem, o co ci chodzi — wyznał Neville. — Ja mam podobnie.

Na te słowa Puchonka odetchnęła z ulgą.

— Oprócz tego — kontynuowała ożywiona — kilka dni przed świętami chodziłam wraz z koleżankami z mugolskiej szkoły i śpiewałyśmy pod drzwiami sąsiadów kolędy. Kiedyś uwielbiałam śpiewać, ale odkąd poszłam do Hogwartu jakoś nigdy nie miałam na to zbyt wiele czasu. 

— Dlaczego? Na pewno ładnie śpiewasz — powiedział cicho Neville.

— Zajęłam się magicznymi sprawami, że tak to ujmę — zaśmiała się. — Poza tym też nie mam zbytnio gdzie śpiewać, raczej nie w towarzystwie Amandy i Connie... 

— Wyjadą na święta, prawda? Mówiłaś mi o tym — zauważył słusznie Neville. — Idealna pora na śpiewanie.

— Może i tak — przyznała z namysłem. — A twoje święta? Jak wyglądają?

— U mnie jest... nieco inaczej... — Neville się zawahał i posmutniał. — No bo wiesz, moi rodzice są u Świętego Munga, to z babcią w święta ich odwiedzamy... I właściwie tylko tyle...

— Och... — Cynthia pożałowała, że zaczęli ten temat. 

Podczas gdy jej święta opierały się na spotkaniach rodzinnych, dużej wesołości i przyjemnej atmosferze, to święta Neville'a były w szpitalu, z rodzicami, którzy go nawet nie poznawali... Poczuła się naprawdę głupio i aż nie wiedziała, co odpowiedzieć. Bardzo chciała w tamtej chwili dodać w jakiś sposób otuchy chłopakowi, gdyż widocznie tego potrzebował, ale czuła w sobie blokadę, zbyt bardzo przejęła się tym, co jej powiedział.

Chwyciła się więc ostatniej deski ratunku i po prostu przysunęła się i go objęła. Neville się tego nie spodziewał, zaskoczyła go. Najpierw trochę zesztywniał w jej objęciach, ale po chwili zaczął się rozluźniać, aż on również ją objął. 

Rzadko był przytulany, nie miał zbytnio ku temu nikogo. Zrozumiał, że było to naprawdę przyjemne uczucie, gdy czuł ciepło bijące od Cynthii i miał wrażenie, że połowa smutku i ciężaru ubywa. 

Ktoś kiedyś powiedział, że szczęście dzielone z kimś staje się podwójnym szczęściem, a smutek dzielony z drugą osobą, staje się połową smutku. Neville czuł się dokładnie tak.


11 dni do świąt

A z tego rozdziału jestem bardzo zadowolona ^^ Mam nadzieję, że wy też to odczuwacie ♥

Świąteczne pierniczki • Neville Longbottom ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz