XXIV |this is the end|

1.7K 85 34
                                    

Zapraszam do komentowania i gwiazdkowania! Notatka ode mnie pod rozdziałem! Enjoy!


Emocje nim targające zeszły z niego szybko. Zbyt szybko. Jakby ktoś wziął jakąś czarodziejską igłę i go przebił, a wszystko, co czuł, wyparowało. Teraz przeszukiwał bazę danych, a jego ręce trzęsły się tak mocno, że nie był w stanie klikać w ikonki.

- Daj mi to. - Jace pchnął go w bok i sam zajął się szukaniem.

Naprzeciwko stały Isabelle i Clary, które wpisywały w panelu nazwisko Ragnora Fella. W zasadzie to szczupłe, wypielęgnowane palce Izzy sunęły po ekranie, a Clary obserwowała je jakby, ta co najmniej czarowała.

Rudowłosa, czując na sobie jego spojrzenie, uniosła wzrok, a ich oczy się spotkały. Od Clary biło współczuciem. Za to, co stało się na misji, za Magnusa i za sytuację sprzed kwadransa. Alec pokręcił głową, nie musiało być jej go szkoda. Jednak to nic nie wskórało, bo ona zrobiła taką minę, która wskazywała na to, że z Alexandrem nie jest okej.

Cóż miała całkowitą rację.

Odwaga, która wcześniej zawładnęła jego ciałem i sercem, uciekła, gdzie pieprz rośnie, a pozostał tylko strach przed matką. Był pewny, że czekają go konsekwencje. W końcu podważył autorytet matki przy rodzeństwie. Ba, przy całym zbiorowisku Nowojorskich Nocnych Łowców!

Co prawda matka nie zaczepiała ich i tylko stała obok, przypatrując się ich poczynaniom i rozkazując kilku Nefilim.

Jednak od czasu do czasu miał wrażenie, że jej lodowate spojrzenie jest wycelowane w niego, ale nie miał odwagi na nią spojrzeć.

W skrócie miał przesrane.

- Mam kontakt do Catariny. Alec, dzwonisz? - Jace popatrzył się na niego, ale ciemnowłosy nie był w dobrym stanie. Blada, spocona skóra i przestraszony, rozbiegany wzrok. Nic, co mogłoby im pomóc, raczej sprzyjało utrudnieniu planu. - Dobra, ja zadzwonię.

Przepisał numer na swoją komórkę i odszedł w bok. Alec śledził go wzrokiem, ale spuścił go natychmiast, kiedy znowu poczuł przeszywające spojrzenie matki.

- Mam Ragnora. - powiedziała Izzy. Powtórzyła czyn Jace'a i po chwili przystawiała telefon do ucha.

W tym samym momencie podeszła do niego Clarissa.

- Jak się czujesz? - położyła rękę na jego przedramieniu.

- Chyba się nie czuję. - wyjawił zduszonym głosem. - Mam wrażenie, że ona mnie zabije. Jak nie teraz, to później.

- Nie będzie tak źle.

- Masz rację, będzie gorzej. Nigdy nie patrzyła w ten sposób. Prawda, była surowa i zimna, ale nie aż tak. Teraz jest o wiele... - spojrzał na moment na Maryse i znowu powrócił oczami do rudowłosej. - ...wiele gorzej.

- Hej, Alec, masz nas. - spojrzała mu prosto w jego niebieskie tęczówki. - Masz nas i masz Magnusa. Pomożemy ci w razie co.

- Tak, ja, tak, dzięku-

- Catarina przeniesie się przed Instytut. Mamy tam czekać. - Jace przerwał Alecowi w połowie zdania.

Clary odsunęła się od ciemnowłosego, a ten kiwnął głową. Żołądek podszedł mu do gardła. A jeśli już za późno? Jeśli już nie mają czasu? Co wtedy?

- Alec? - uniósł wzrok na Jace'a, który lustrował go troskliwym spojrzeniem. - Lepiej chodźmy. Izzy, co z Ragnorem?

- Włącza się sekretarka. - ponownie się połączyła, ale mechaniczny głos rozbrzmiał w głośniku. - Nic z tego... Idziemy na dwór i czekamy na Catarinę.

Nocni Łowcy zebrali swoje rzeczy i ruszyli w stronę wyjścia. Kiedy Alexander przechodził obok matki, poczuł na sobie jej zimny wzrok. Jego skórę pokryła gęsia skórka, a żołądek zakręcił się w supeł.

Na domiar złego. Maryse ruszyła za nimi na zewnątrz.


- Jesteś kompletnym idiotą, panie porywaczu stulecia! - Magnus wycharczał. - Zabranie magii? To złe i starożytne zaklęcia. Skąd je masz? I dlaczego ja? Wiesz, jakie będą tego konsekwencje? Wiesz, kim jest mój ojciec? - Azjata przymknął oczy przez nagły ból głowy.

Oczywiście, że użył ostatecznej wymówki. Czyli temat ojca. Zazwyczaj działał, ponieważ nikt nie chciał narazić się na gniew Asmodeusa.

- Och, ty naprawdę mnie nie rozpoznajesz? Ojciec kiedyś wspominał, że nie jesteś mistrzem dedukcji.

I found | malecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz