Hej! O to długo wyczekiwany rozdział! Jak tam u was? Jak wakacje? Jak się czujecie? Jest tu ktoś?
PS Polecam ten filmik w mediach!
Chłód, nieznośny dzwonek telefonu i potworny ból głowy obudziły go ze snu. Przewrócił się na drugi bok, a ostateczną pobudkę dostarczył mu upadek z kanapy na twarde panele.
- Kurwa... - mruknął, rozszerzając oczy.
Jego makijaż był rozmazany. Ubrania wygniecione, a włosy wyglądały, jakby jakieś ptaki uwiły sobie tam gniazdo. Przez otwarte drzwi tarasowe wlatywał chłód październikowego dnia. Ból głowy promieniował po całej głowie, razem z dźwiękiem przychodzącego połączenia. A to wszystko przez alkohol z butelek, które walały się na podłodze, fotelach, kanapie i stoliku. Magnus przyłożył swój policzek do paneli i zamknął oczy, starając się ignorować telefon, ale tak jak wcześnie dzwonił, tak dzwonił bez przerwy.
Bane wstał na chwiejnych nogach i z zawrotami głowy, udał się na poszukiwanie urządzenia. Zrzucał puste naczynia na ziemię. Tak samo robił z ubraniami i innymi, niepotrzebnymi rzeczami, których było w tamtej chwili od groma. Czarownik nie pamiętał nawet, co do końca robił. Oczywiście zdawał sobie sprawę, dlaczego to robi, ale głupio było mu przyznać, że kolejny raz ktoś złamał mu serce. A tym kimś był mały, głupi, idealny Nocny Łowca.
- Gdzie to gówno jest...? - przetrzepał kanapę, ale nie znalazł telefonu. Zmierzył do fotela, ale wtedy telefon przestał dzwonić, po chwili ponownie, rozbrzmiewając głupią i irytującą muzyczką.
Magnus mia ochotę krzyczeć.
Zrzucił z fotela kilka książek, a pod nimi znalazł urządzenie. Wziął je do ręki i spojrzał na wyświetlacz. Nieznany mu numer wydzwaniał do niego po raz szósty, a jeśli ktoś dzwonił więcej niż trzy razy, musiało być to bardzo ważne. Bane kliknął zieloną słuchawkę.
- Dzień dobry... - oczyścił gardło. - Z tej strony Magnus...
- Magnus? - w słuchawce zabrzmiał roztrzęsiony głos Isabelle Lightwood.
- Biszkopciku? Coś się stało?
- Magnus, Alec, on... - jego serce zabiło mocniej, a głowa rozbolała na nowo. Zaczął pocierać skroń. - On nam umiera, Magnus. Błagam cię. Musisz nam pomóc... On. On poszedł sam. On ledwo oddycha. Puls prawie niewyczuwalny. Magnus, błagam cię. Proszę. - zapłakała. Magnus jednym pstryknięciem palców poprawił swój wygląd i wysprzątał mieszkanie.
- Podaj mi współrzędne. Zaraz będę. - odparł zdecydowany.
Rozłączył się w połowie płaczliwych podziękowań Isabelle. Drugie pstryknięcie palców wystarczyło, aby zamiast kanapy w salonie stanęło szpitalne łóżko, a obok kilka toreb z lekami, opatrunkami i miksturami. Magnus zachodził w głowę, dlaczego i co stało się Alexandrowi. Jego serce kuło boleśnie w piersi na myśl, że kiedy on smacznie spał, Alec walczył o życie. Próbował się uspokoić. Wiedział, że emocje nie są dobre, kiedy trzeba kogoś uratować, ale nie potrafił przestać czuć. Oprócz demonicznej krwi miał w sobie trochę tej ludzkiej. Martwił się o młodszego i bał się, co może zobaczyć.
Kiedy dostał wiadomość ze współrzędnymi, od razu zlokalizował, gdzie to jest. Przeniósł się do miejsca jak najbliżej pobytu rodzeństwa. Pojawił się cieniu budynku. Rozejrzał się na boki i szybkim krokiem ruszył do opuszczonego budynku. Wpadł przez rozwalone drzwi i w jego oczy rzucił się widok, którego nikt nie chciałby nigdy widzieć. Można to porównać z tym, kiedy twoje dziecko zostaje zamordowane, a ty musisz iść do kostnicy i je zidentyfikować. Tym razem Magnus patrzył na osobę, która skradła mu serce. Pod jego plecami była krew, a cała twarz była czerwona od cieczy. Izzy siedziała obok i nakładała runy. To samo robił Jace z drugiej strony. Oboje płakali. Natychmiast ruszył w ich stronę.
CZYTASZ
I found | malec
Hayran KurguNocni Łowcy zakochują się raz na całe życie. Jednak mimo tego, ich emocje nie mogą przysłonić zdrowego rozsądku. A prawo i prace stawiają wyżej niż własną rodzinę. W Nowojorskim Instytucie mieszka pewien młodzieniec, który znalazł miłość. Gdzieś, g...