Hej trochę mnie nie było, ale kiedy jest grudzień, to nauczyciele przypominają sobie, że muszą zadać jeszcze pierdyliard zadań i muszą zrobić tyle samo sprawdzianów. Ale jestem i witam w was przedostatnim rozdziale tej części tego fanfiction! Jak wrażenia? Jak przygotowania na święta? Jakieś teorie, co będzie dalej?
- Alec! Możesz się uspokoić?! - krzyknęła Izzy, wyrzucając ręce w górę.
Starszy przeszukiwał mieszkanie Magnusa. Rozwalił starannie poustawiane książki. Przekopał całą sypialnie Azjaty. Rozrzucił jego zapasy, które pewnie potrzebne były do jakichś zaklęć. Przeszukał pięć razy cały taras. I przy każdej z tych czynności krzywił się z bólu.
- Alec! Uspokój się! - spróbowała ponownie. - Alec!
- Co, Izzy?! - odwrócił się do niej nagle, krzywiąc na silny ból w plecach. - Co chcesz?
- Przestań! - jednak chłopak nie posłuchał, odwrócił się, złapał do rąk książkę, o pożółkniętych stronach i zaczął ją przeglądać w poszukiwaniu odpowiedzi, jakby te miały zostać zapisane na jej stronach.
Izzy jednym pewnym ruchem wyrwała bratu przedmiot z rąk i rzuciła nim o ziemię. Chłopak spojrzał na nią, mrużąc oczy. Ciemnowłosa zaplątała ręce na piersi.
- Przestań, Alexanderze. - Lightwoodowi dziewczyna skojarzyła się z ich matką. - Dopiero, co obudziłeś się z cholernej śpiączki! Prawie umarłeś! Widziałam na własne oczy! Musisz odpocząć. Bo zejdziesz z tego świata za szybko.
- Daj spokój, Izzy. Muszę szukać Magnusa. - już chciał odejść w inny kąt apartamentu, ale Isabelle złapała go za przegub. - Muszę, Izzy. - dodał przez zęby.
- Nie pozwolę ci umrzeć!
- A ja nie pozwolę umrzeć Magnusowi! - wyrwał się z uścisku siostry i rozmasował skórę. - Isabelle, słuchaj... Wiem, że wiesz i w ogóle, ale... Ja... J-ja nigdy się tak nie czułem, okej? Po prostu jestem całkowicie przerażony, że może mu się coś stać i to przeze mnie. I nie mogę normalnie oddychać, jakby razem z nim zabrano mi powietrze. Ja wiem, wiem, że to głupie, ale muszę go znaleźć, Izzy. Nie wybaczę sobie, jeśli tego nie zrobię. Rozumiesz? Nie wybaczę. - usta dziewczyny otworzyły się i uformowały w kształt literki "o".
Przez chwilę oboje milczeli, kiedy Isabelle zebrała myśli i odezwała się cicho:
- Alec, czy ty..? No wiesz? Czy ty go..?
- Nie wiem, Izzy. Ja nie wiem, jak to jest. Nigdy nie byłem... Nigdy tego nie czułem. Po prostu nie wiem. Jestem przerażony, a czy... A czy ja go k-kocham? Nie wiem, Isabelle. Ja, ja, ja myślę, że on, on po prostu mi się podoba, ale w sensie nie wiem. Krótko go znam. Tak naprawdę i widzisz, jak to wszystko wygląda. Najpierw ja, teraz on. Ja, ja... Nie wiem. Musiałbym spędzić więcej czasu, pogadać, zobaczyć, jak to jest. Nie wiem. - głos trząsł mu się tak samo jak jego ręce.
- Hej, spokojnie, Alec. - Isabelle położyła dłoń na jego ramieniu. - Rozumiem i pomogę ci. Wszyscy pomożemy. Tylko musimy mieć jakiś racjonalny plan. Od czegoś zacząć. Wątpię, że znajdziemy tu cokolwiek. Skoro Magnus jest Wysokim Czarownikiem Brooklynu, większość ważnych rzeczy ma pochowane tak, że nawet my ich nie znajdziemy. Musimy działać, ale najpierw plan. - Alexander pokiwał głową. - I dobrze wiesz, że to ty zawsze miałeś te najlepsze i ja, ani Jace, ani tym bardziej Clary, nie wymyślimy go bez twojej pomocy. Więc, proszę... - położyła drugą dłoń i spojrzała mu w oczy. - ...uspokój się. Wiem, że to trudne. Wiem, że się martwisz i będziesz to robił, ale musimy go znaleźć, Alec.
Alexander nienawidził tego, że siostra miała rację. Przez całe życie powtarzał, że emocje nie mogą przysłonić zdrowego rozsądku, a w ogóle ich brak w misji był niemal pożądany. Wyjść, wykonać rozkaz i wrócić. Jednak, kiedy poznał Magnusa, zrozumiał, że takie wykonywanie misji, bez niczego w sercu, jest po prostu bezsensu. I emocje wcale nie były takie złe, ale ich nadmiar nie był też dobry. Mógł prowadzić do zniszczenia lub całkowitego zwariowania. Alec rozumiał, że Izzy nie chciała tego dla niego. Próbowała go uspokoić, tak jak on zawsze robił to na misjach.
CZYTASZ
I found | malec
FanfictionNocni Łowcy zakochują się raz na całe życie. Jednak mimo tego, ich emocje nie mogą przysłonić zdrowego rozsądku. A prawo i prace stawiają wyżej niż własną rodzinę. W Nowojorskim Instytucie mieszka pewien młodzieniec, który znalazł miłość. Gdzieś, g...