XIII |law|

1.3K 115 37
                                    

Ten jest najkrótszy, ale nie mogłam z niego wycisnąć nic więcej! To koniec maratonu. Chyba, że no wiecie... Błagajcie trochę tutaj, to może się zlituję na jeszcze jeden rozdział? Nie wiadomo. Dziękuję wam naprawdę za wszystko i jesteście cudowni!

Kubek ciepłej herbaty został wetknięty w jego trzęsące się ręce. Pociągnął jeden łyk, a gorzki i gorący napój rozlał się po jego ciele. Poprawił koc na ramionach i wpatrywał się w ciemną taflę herbaty. Kubek przyjemnie ogrzewał jego dłonie, ale jego zimnego serca nic nie sięgało. Uniósł wzrok na Clary, która siedziała naprzeciwko i przypatrywała mu się uważnie. Gdy ich spojrzenia się spotkały, ta uniosła kąciki ust lekko do góry. Alec nie odwzajemnił uśmiechu. Spuścił swój wzrok na herbatę.

- Jaki on jest? - Alec zmarszczył swoje brwi. Wypuścił drżący oddech.

- Pewny siebie. - ich tęczówki spotkały się ze sobą. - Nie znam go długo, ale jest pewny siebie. Kiedy się pojawia, wszystko rozświetla się jasnym światłem. To on cię uratował przed jadem demona. - dodał.

- Czyli... - poprawiła się na siedzeniu. - Jest Czarownikiem? - Alec kiwnął głową. - Jak ma na imię?

- Magnus. - uśmiechnął się lekko, przypominając sobie chłopaka. - Jest Wysokim Czarownikiem Brooklynu. Ma setki lat. - przygryzał wnętrze policzka. - Nie wiem o nim dużo. - spojrzał na Clary. - W sumie to nie wiem nic. - Clarissa kiwnęła głową.

- Mówiłeś, że uratował cię dwa razy.

- Tak. Pierwszy raz był wtedy, kiedy... Kiedy też stałem na krawędzi. W sensie uratował mnie Jace, ale Magnus odczarował. Drugi raz wpadłem pod wodę. To było wczoraj i, mimo że mnie uratował, to powiedziałem mu to wszystko i ja już sam nie wiem. - mruknął.

- Jak się przy nim czujesz?

- Czy ty robisz za mojego psychologa? - rzucił kąśliwie.

- Próbuje ci pomóc, Alec. Przed chwilą ściągnęłam cię z pieprzonego dachu, kiedy ty, jak w transie, zamierzałeś z niego skoczyć. - wyrzuciła.

- Przepraszam...

- Odpowiedz na moje pytanie.

- Zawstydzony. Czuję się zawstydzony, ale w ten dobry sposób, a kiedy, kiedy nasza skóra, choć na chwilę się zetknie, to czuję taką dziwną magię. Jakby ona sama nas zbliżała do siebie. Ugh, to głupie, Clary.

- Nie, to niegłupie. Może Anioły chcą, żebyście się do siebie zbliżyli? Kto wie?

- Ta, jasne. - prychnął. - I ci sami Aniołowie wymyślają prawo, że bycie gejem i spoufalanie się z podziemnymi jest zagrożone odebraniem run? Nie bądź naiwna, Clary. Może to po prostu Magnus czarował?

- Nie jestem naiwna. - siorbnęła. - To nie Aniołowie układają prawo, tylko Nocni Łowcy, tutaj na ziemi. Wiesz, jak to jest w świecie przyziemnych? Dajmy na to chrześcijaństwo. Wiara w Boga Ojca, Chrystusa i w ogóle. Jezus mówił, żeby się miłować, nie oceniać. A co robią jego wyznawcy? Zabijają, biją, torturują homoseksualistów w imię Chrystusa. - przerwała na chwilę. - Mówię to po to, żeby ci udowodnić, że wszystko możesz jeszcze zmienić, Alec. Jeśli Aniołowie was do siebie pchają, to znaczy, że coś jest na rzeczy.

- Pieprzysz głupoty. Świat Przyziemnych różni się od Świata Cieni.

- Nie, Alec. Ani trochę się nie różni. Po prostu nie chcesz przyjąć do wiadomości, że możesz zrobić coś, żeby być szczęśliwy!

I w tamtym momencie rudowłosa miała rację. Alexander się bał. Całe życie podlegał prawu. Dura lex, sed lex. Twarde prawo, ale prawo. Słuchał rodziców, Clave. Wypełniał swoje obowiązki. Starał się nie wchodzić nikomu na głowę. Był cichy i grzeczny. Uczynny i zorganizowany. Gotowy do przyjęcia kolejnej dawki wiedzy lub do uczestniczenia w kolejnej misji. Zajmował się rodzeństwem. Układał strategię na każde wydarzenie z udziałem demona. Czytał setki książek. Poznawał historię Świata Cieni. Mógł podać ci większość ważnych dat. A teraz miał zmienić prawo? Coś, co całe swoje życie, było dla niego najważniejsze? Traktował je jak religię. Dzięki nim wiedział, co robić. Teraz miał układać swoje nowe prawo. Jak ona w ogóle to wymyśliła?

I found | malecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz