Hej wszystkim! Dodaję rozdział wcześniej, bo pomyślałam, że to by było takie wynagrodzenie, za to że nie było niczego nowego w piątek. Ostatnio nie czuję się zbyt dobrze i pisanie przychodzi mi z trudnością. Nie zamierzam porzucać tego ff, ale myślę, że będę dodawała jeden rozdział w tygodniu, jeśli mój stan nie minie. Naprawdę was przepraszam, ale no, moja choroba mówi "Ssiesz, nic nie umiesz, usuń to", a ja się zapieram rękami i nogami, żeby nie zrezygnować z Wattpada. Dziękuję wam wszystkim za całe wsparcie, gwiazdki i komentarze (uwielbiam je czytać, piszcie jak najwięcej).
PS Zabijecie mnie za zakończenie.
Po wydarzeniach w łazience minęło kilka dni. Przez ten czas Alexander oddał się pracy. Zawsze, gdy przychodziło mu mierzyć się z trudnościami, uciekał się w wir obowiązków. Wtedy zapominał, ale tym razem mu się nie udało. Pierwszy raz, od kiedy żył, nie potrafił odciąć się od gnębiących myśli.
Martwił się o Magnusa. Nie słyszał o żadnej imprezie urządzanej przez niego, a kiedy dowiedział się od Izzy, że Czarownik z tego słynął, musiał, chociaż dwa razy dziennie sprawdzić, czy kociooki nie urządza czasem spotkania. Jednak za każdym razem nie widział nawet wspomnienia o Wysokim Czarowniku Brooklynu. Starał się wyrzucić go z głowy, ale z każdą próbą przed oczami miał kocie tęczówki starszego. Wpatrywały się w niego i wypalały dziurę w duszy, poznając każdy najmniejszy sekret. Alexander czuł się czasem przez to okradziony. Zawsze chował w sobie wszystko. Nie zwierzał się nikomu, a teraz wspomnienie jakichś oczu, (dobrze, może nie jakiś, bo tego zniewalającego Czarownika) sprawiało, że nie mógł się skupić nawet na myciu zębów lub ogolenia się bez żadnego zacięcia. Był tragicznie zachwycony mężczyzną. Chciał walczyć, ale wiedział, że w sumie to przegrał wszystko razem z tymi smutnymi słowami, które wyrzucił w jego stronę. Dalej pluł sobie w brodę, ale był zbyt wystraszony, aby zebrać się na przeprosiny. Jednak miał nadzieję, że spotka Magnusa przypadkiem, wtedy, może z chwilą, nabierze odwagi i powie mu prawdę. Nadzieja była najbardziej niebezpieczną rzeczą na świecie. Potrafiła sprawić, że człowiek żył dzięki niej, ale i umierał przez nią. Czasem była jedyną deską ratunku w złych czasach. Jedna myśl, że może być lepiej - to trzymało przy życiu. Z drugiej strony, kiedy nie działo się to, co chcieliśmy, aby miało miejsce, zbliżamy się do śmierci.
Drugą rzeczą, która zaprzątała mu głowę, był tleniony blondyn, szerzej znany jako Jace. Od dnia, kiedy przyłapał Alexandra i Clary w jednym łóżku, milczał. Jak to irracjonalnie brzmi! Alexander i Clary w jednym łóżku? Obrzydlistwo! Ignorował go. Nie mówił nawet zwykłego: "Cześć". Olewał wspólne treningi. Do tej pory nie było żadnych misji, więc Alec się cieszył. Nie musiał się martwić, że przez jego fochy, coś pójdzie nie tak.
Jeśli chodzi o Clary... Ona nie wiedziała o sytuacji z rana ani o tym przerażającym spotkaniu w łazience. Spała na łóżku przez kolejne dwie godziny po obudzeniu Aleca. Chłopak martwił się, że może coś się stało i dziewczyna właśnie traci życie, a on jak gdyby nigdy nic, siedzi przy biurku i zajada płatki śniadaniowe. Na szczęście się obudziła. A kolejne dni Alexander jej unikał. Nie chciał, aby Jace widział ich razem. W ogóle nie chciał być widziany przez Jace'a. Bał się, że ten może podzielić się tą ważną informacją z całym Instytutem albo tylko z Isabelle. To wystarczyło, żeby ciemnowłosa męczyła go do końca życia.
Alexander unikał rudowłosej, ale było to niepotrzebne, bo ta uczyła się cały czas do przyśpieszonego kursu Nocnych Łowców, który wykorzystywano na takie specjalne okazje. Dlatego Alec dziękował Aniołom, że nie musiał tłumaczyć Clarissie, czym zaprząta sobie głowę.
Kolejnym zmartwieniem było spotkanie w łazience. Po tym wydarzeniu Alec ograniczył spoglądanie w lustro do jednego razu na dzień. Ślady na szyi i ręce pozostały. Były mniej widoczne, ale jednak można było coś ujrzeć. Nikt nie pytał o nie, dlatego się cieszył. Alexander przyłapywał się nawet na tym, że boi się zasnąć. Był przerażony myślą, że nieznajoma kobieta mogłaby odwiedzić go we śnie lub stać nad jego łóżkiem, kiedy spał. Dlatego niebieskooki wyglądał, jak wyglądał. Wory pod oczami. Matowa skóra. Smutne spojrzenie. Niechęć do siebie.
CZYTASZ
I found | malec
FanfictionNocni Łowcy zakochują się raz na całe życie. Jednak mimo tego, ich emocje nie mogą przysłonić zdrowego rozsądku. A prawo i prace stawiają wyżej niż własną rodzinę. W Nowojorskim Instytucie mieszka pewien młodzieniec, który znalazł miłość. Gdzieś, g...