Ashley szybko zbiegła na dół. Natychmiast weszła do sali balowej. Panował tam ogromny zamęt. Stoły leżały poprzerwacane, ludzie uciekali we wszystkich kierunkach, ale co najważniejsze: wszędzie było pełno wojowników ognia. Ashley czuła, jak jej ręce zaczynają płonąć. Rodzice dziewczyny zaplanowali atak, który bardzo dobrze ukrywali. Złość w niej rosła niesamowicie szybko, a razem z nią płomień na dłoniach dziewczyny.Wzrok brunetki szybko zaczął błądzić po sali. Wiedziała, że nie będzie w stanie wyciszyć emocji, więc musiała je rozładować, zanim cała zacznie płonąć. Uwagę Ashley szybko przykłuła sytuacja w jednym z rogów sali. Jedna ze służących żywiołu wody próbowała uciec, trzymając za rękę małe dziecko. Nie odwracała się ani na chwilę, coraz szybciej zmierzając do wyjścia ze śmiertelnej pułapki. Nie widziała podążającego za nią bezlitośnie wojownika ognia. Mężczyzna podniósł płonącą rękę do góry. Wtedy Ashley natychmiast ruszyła w jego kierunku i rzuciła w żołnierza ognistą kulę. Wojownik zachwiał się i upadł na podłogę. Co prawda magia tego samego żywiołu bardzo go nie krzywdziła, ale działała jak siła pięści. Potrafiła przesunąć, przewrócić czy nabić kilka siniaków. Choć mocniejsze uderzenia i niefortunne upadki po nich mogły nawet doprowadzić do śmierci.
- Postradałeś zmysły?! - Ashley znalazła się na zaskoczonym mężczyźnie. Patrzyła na niego wściekła. - To była matka z dzieckiem! Gdzie twój honor i godność, którą ślubowałeś, co?!
- P-pani... - wojownik był przerażony. Nigdy nie widział księżniczki tak wściekłej. Miał pewność, że zaraz go zabije.
- Ashley! - oboje usłyszeli z boku znajomy głos. Z walczącego tłumu wyłonił się król Tann. Natymiast odciągnął swoją córkę od żołnierza i spojrzał na nią poważnie. - Co Ty najlepszego wyprawiasz?!
- Co ja wyprawiam?! Zobacz, co wy zrobiliście! - Ashley patrzyła prosto na swojego ojca. Król widział w jej oczach złość, ale to nie ona przeważała. Dostrzegł w nich głównie rozbicie i rozpacz. Obserwował, jak oczy dziewczyny zachodzą łzami. - Nienawidzę was! Rozumiesz?! Nienawidzę!
- Księżniczko! - obok króla i jego córki nagle pojawił się Day. Chłopak odetchnął z ulgą, ale nie na długo. Stał, ciężko łapiąc powietrze, obok pozostałej dwójki. Żadne z nich nie zwróciło na niego uwagi. Ashley dalej z nienawiścią patrzyła na swojego ojca, kiedy pojedyncze łzy opuściły jej oczy. - Pani, musimy uciekać. Takie mam rozkazy.
- Już Day. - dziewczyna nie oderwała wzroku od króla. - I tak nie mam zamiaru spędzić ani sekundy dłużej z takim tyranem jak on.
- Ashley... - mężczyzna patrzył, jak brunetka bez słowa odchodzi od niego. Złapały go chwilowe wyrzuty sumienia. Zaczął myśleć nad tym, jak bardzo pogorszą się jego relacje rodzinne po ataku. Był niemalże pewny, że jego własna córka właśnie do reszty go znienawidziła.***
Ashley w dalszym ciągu szła roztrzęsiona przy boku Day'a. Chłopak prowadził ją do wyjścia z pałacu, które wcale nie było tak daleko. Szybko znaleźli się na świeżym powietrzu. Mimo wszystko dalej było słychać odgłosy walki. Krzyki, piski, trzaski... Brunetka nie mogła tego znieść. Stanęła na chwilę przed pałacem. Właśnie tak wyobrażała sobie spełnienie największych koszmarów. Jeszcze większa wojna, niż dotychczas. Więcej niewinnych ofiar. Więcej bitew, podstępów, więźniów...
- Księżniczko musimy iść. - Day cofnął się kawałek, by pospieszyć Ashley.
- Jasne... - dziewczyna ostatni raz, spojrzała na pałac, zanim zaczęła razem z Day'em biec w kierunku bramy głównej osady ludzi wody.Po kilkunastu minutach biegu byli w bezpiecznej odległości od zamieszkałej części królestwa wody. Ashley padła na kolana. Musiała w końcu dać upust swoim emocjom. Schowała twarz w dłonie i rozpłakała się jak małe dziecko. Day stanął kawałek dalej. Uważnie obserwował księżniczkę. Chciał jej jakoś pomóc, ale nie miał pojęcia co może zrobić, będąc dla dziewczyny jedynie służącym.
- Dl-dlaczego... - wydusiła przez łzy brunetka. Nie potrafiła złapać oddechu.
- Co takiego pani? - chłopak spokojnie podszedł bliżej Ashley.
- Day... - księżniczka podniosła wzrok. Gwiazdy oświetlały jej mokre policzki.
- Tak? - Day spojrzał na nią niepewnie. Nie wiedział, co ma robić. Ashley wzięła głęboki wdech i na chwilę zamknęła oczy, by ukoić płacz.
- Proszę, powiedz mi, czy Ty byś zrobił to samo, co zrobili moi rodzice? - zapytała cicho, patrząc rozbitymi oczami na swojego towarzysza. - Proszę... Bądź szczery...
- Ja jestem jedynie sługą, księżniczko. W życiu nie stanąłbym przed taką decyzją. - chłopak próbował wyminąć odpowiedź.
- Odpowiedz, błagam. - Ashley była zrezygnowana. Czuła się, jakby ktoś przebił jej serce włócznią.
- Ja... - Day zawahał się, ale nie na długo. Miał być po prostu szczery. - Nie, pani. Nie zrobiłbym tego. Błagam, niech to zostanie między nami.
- Oczywiście, że zostanie między nami. - księżniczka uśmiechnęła się słabo. - Dziękuję za szczerość.
- Nie masz mi za co dziękować, pani. - chłopak delikatnie pochylił głowę.
- Usiądź. - Ashley wskazała miejsce naprzeciwko niej na trawie. Day posłusznie wykonał jej polecenie. - Potrzebuję chwili odpoczynku.
- Oczywiście. - chłopak przytaknął, ale szybko się wyprostował. - Może ja pójdę zobaczyć za czymś jadalnym? Albo za czymś wygodnym do odpoczynku? Albo za...
- Siedź. Też odpocznij. - księżniczka uspokoiła towarzysza ruchem ręki, zanim położyła się na trawie. - Zdrzemnij się.
- Wolę zostać na warcie, ale dziękuję za twoją łaskawość, pani. - Day spojrzał w niebo. Tego wieczoru wszystko na nim wydawało się inne.
- Czy ja byłam wobec Ciebie kiedyś ,,niełaskawa"? - Ashley zaczęła mieć wątpliwości. Zawsze chciała traktować Day'a z całym szacunkiem. Wiedziała, że pilnowanie jej i układanie dla niej planu dnia było po prostu jego pracą.
- Nie księżniczko. Przepraszam, jeśli to tak zabrzmiało. - odparł ze skruchą. Ashley nie widziała go, ale była przekonana, że spuścił głowę.
- Nie zabrzmiało. Po prostu ostatnio za dużo sama interpretuję. - dziewczyna zamknęła oczy i westchnęła głęboko. - Obudzisz mnie za pół godziny?
- Oczywiście pani. - powiedział spokojnie Day, a Ashley uśmiechnęła się pod nosem.
- W takim razie dobranoc. - brunetka ułożyła swoje ciało na trawie. Cały czas była ubrana w ubrudzoną i poniszczoną suknię, a jej twarz wyglądała na bardzo zmęczoną. Jednak teraz to nie miało znaczenia. Jedyne co się dla niej liczyło, to szybkie odpłynięcie w krainę snów.- Księżniczko. - Day delikatnie dotknął ramienia dziewczyny. Ashley powoli otworzyła oczy. - Musimy ruszać dalej.
- Tak, już. - brunetka usiadła na ziemi. Przetarła swoje oczy. Czuła chłodny wiatr na plecach. - Day, czy żołnierze powietrza już są w zamku? Przecież oni żyją na drugim końcu wyspy.
- Myślę, że byli przygotowani na ewentualny atak. Czekali na granicy. - Day stał spokojnie nad księżniczką. Nie chciał jej poganiać, ale wiedział, że muszą szybko wrócić do zamku.
- Jak daleko jesteśmy od naszego królestwa? - Ashley spojrzała do góry, prosto na twarz chłopaka.
- Jeszcze nie wyszliśmy z terenu wody. Powinniśmy dotrzeć jak najszybciej, czyli musimy iść łąkami. Jeśli użyjemy magii, powinniśmy dotrzeć przed jutrzejszym południem. - zakomunikował Day.
- W takim razie nie mamy czasu do stracenia. - Ashley wstała i westchnęła ciężko. Otrzepała swoją suknię i zamknęła oczy. Poczuła ogień w głębi siebie i od razu skierowała go na swoje stopy. Skupiła całą uwagę na utrzymaniu ciepła w nogach, zanim spojrzała na Day'a i oboje z całą prędkością wyruszyli przed siebie.***
Aster weszła ostrożnie do sali balowej. To, co zobaczyła przed sobą przeszło jej najgorsze oczekiwania. Pozornie beztroska impreza zmieniła się w brutalną walkę. Aster w szoku patrzyła jak wojownicy ognia próbują przebić wodne tarcze, chroniące poszkodowanych. Nikt już nie chciał zabalować. Teraz liczyło się jedynie odebranie jak największej ilości żyć.
- Księżniczko! - jeden z doradców króla Ridiona złapał ramię dziewczyny. - Mam rozkaz wyprowadzić Cię do podziemi.
- Ale... - Aster nie mogła ruszyć się z miejsca. Patrzyła w szoku na wydarzenia mające miejsce przed nią.
- Nie ma żadnego ,,ale"! Idziemy! - wojownik chwycił delikatnie dłoń dziewczyny i zaczął prowadzić ją w kierunku ukrytego przejścia. Blondynka w szoku podążyła za nim. Nie była w stanie zrozumieć, co się dzieje. Wojna trwała odkąd dziewczyna była maleńka, ale Aster nigdy nie czuła się zagrożona we własnym domu. Aż do tego wieczoru.
CZYTASZ
Żywioł Wojny
RandomW świecie żywiołów nigdy nie było porządku. Wieczna rywalizacja pomiędzy największymi o władzę nad wszystkimi powodowała ciągłe spory i wojny. Po jednej stronie żywioł ognia, od zawsze dysponujący najszybszymi i najlepiej wyszkolonymi wojownikami...