- Musiałam wyjść. - odparła następczyni tronu, grając na czas. Nie chciała kłamać, ale czuła, że może nie mieć wyjścia.
- Dokąd? I dlaczego po kryjomu? - starzec zadawał coraz więcej pytań. Ashley wzięła głęboki wdech i spojrzała na niego. Jej wzrok był zdecydowanie mniej przyjazny niż zwykle.
- Dlaczego Cię to interesuje? Niech moje sprawy nie zaprzątają Ci głowy, mistrzu. - brunetka wstała i poprawiła ubranie. - Nie martw się. Nic mi nie będzie. Potrafię o siebie zadbać.
- Oczywiście, księżniczko. - starszy mężczyzna wstał i pochylił głowę przed księżniczką. Ashley rzuciła na niego okiem ostatni raz i zaczęła iść w kierunku swojego namiotu. Wiedziała, że nie powinna tak ostro zareagować. Wiedziała, że nie była wiarygodna. Ale przede wszystkim wiedziała, że starzec nie odpuści. Musiała zrobić wszystko, by nie miał już powodów do zadawania pytań.***
Aster wyjrzała przez okno. Dalej wypatrywała jakichkolwiek oznak zamieszania, jednak nic takiego nie miało miejsca. W obozie panował spokój. Podczas śniadania matka dziewczyny nie wspomniała nawet słowem o jakiejkolwiek akcji żołnierzy. Być może były to jedynie ćwiczenia? Aster zwracała ostatnio uwagę na każdy szczegół. Miała wrażenie, że jest przewrażliwiona. Cały czas żyła w strachu. Nikt nie mówił jej co się dzieje, jakie będą następne kroki. Jedynym źródłem informacji była matka, która wyraźnie nie mówiła księżniczce całej prawdy. Blondynka miała wrażenie, że, paradoksalnie, tylko Ashley jest z nią szczera. Księżniczka ognia robiła na dziewczynie coraz większe wrażenie z każdym spotkaniem. Aster ufała jej coraz bardziej. Chciała widywać ją znacznie częściej, by razem mogły rozmawiać całe noce o wszystkim i o niczym. Blondynka ostrożnie sięgnęła do szuflady, w której trzymała zebrane wcześniej liście. Wyciągnęła jeden z nich i uśmiechnęła się.
Hej. Dotarłaś bezpiecznie?
Ja na szczęście tak. Mam
nadzieję, że szybko zobaczymy
się znowu.
- A.Dziewczyna patrzyła chwilę na wiadomość. Zamknęła oczy i wzięła głęboki wdech. Wierzyła, że Ashley nie będzie już wracać do zakończenia ich ostatniego spotkania. Sama jednak rozpamiętywała to cały czas. Nie mogła wyprzeć z głowy dziwnego uczucia, które towarzyszyło jej w tamtym momencie. Zupełnie jakby siła wyższa kazała jej wrócić do Ashley zrobić to, co zrobiła. Im dłużej o tym myślała, tym gorzej się z tym czuła. Dlatego tak szybko jak tylko mogła odtrąciła dalsze myśli o poprzednim spotkaniu. Spojrzała na liść spokojnie, po czym zacisnęła go w dłoni i otworzyła okno. Powoli dmuchnęła, po czym otworzyła pięść i złapała za ogonek liść, który był gotowy do lotu. Ostrożnie puściła go i chwilę obserwowała, jak leci w kierunku obozu ludzi ognia. Chciała jak najszybciej dostać odpowiedź od Ashley. Albo najlepiej od razu zobaczyć dziewczynę. W końcu brunetka była jedną z niewielu dobrych rzeczy, które spotkały Aster w ostatnim czasie.
***
Day siedział spokojnie na skarpie, niedaleko swojego namiotu. Z tego miejsca widoczny był praktycznie cały obóz, jednak prawie nikt tu nie przybywał. Chłopak łapał tutaj chwile spokoju, których tak bardzo potrzebował. Kiedyś nie myślał nawet, że jego służba księżniczce po czasie zamieni się w łamanie zasad obowiązujących zarówno jego, jak i Ashley. Od małego rodzice mówili mu, gdzie będzie żył jak dorośnie. Ciągle prawili o wielkości i szlachetności jego przyszłej roli. Ojciec chłopaka był wysoko postawionym oficerem. Chciał dla syna jak najlepiej. Nie mógł pozwolić na to, by Day został oficerem, tak jak on. Wiedział, jak wiele musiałby poświęcić, by zostać żołnierzem. Na szczęście mężyczyzna szybko wpadł na inny pomysł dotyczący przyszłości swojego syna. Miał świadomość tego, że nie będzie żył wiecznie, dlatego gdy tylko przydażyła się okazja, porozmawiał z królem. Obaj byli ze sobą blisko, więc władca nie miał nic przeciwko temu, by niewiele młodszy od ledwo chodzącej wtedy księżniczki Day, w przyszłości mógł jej służyć. Dzisiaj chłopak wiedział, z jakiego powodu jego ojciec nie chciał, by jego syn został żołnierzem. Jednak kiedy mężczyzna żył, Day nie mógł się z tym pogodzić. Szybko zmienił zdanie, w momencie, w którym zapłakana matka weszła do domu i przekazała mu wieści o śmierci ojca. Wtedy również tak bardzo znienawidził wojnę. Już nigdy więcej nawet nie pomyślał, by zostać żołnierzem. Nie mógł zdać matce kolejnego ciosu. Bał się jednak, że u boku księżniczki jest mniej bezpieczny niż mu się wydaje.
- O czym myślisz, młody? - z zamyślenia wyrwał go znajomy głos. Day szybko wstał i otrzepał się. Spojrzał z zaciekawieniem na Ruperta.
- O niczym konkretym. - odparł krótko. Nigdy nie lubił rozmawiać z żołnierzami. Za każdym razem czuł na sobie ich szyderczy wzrok. Jednak Rupert nie rozmawiał z nim w ten sam sposób co wszyscy inni.
- Spokojnie, nic Ci nie zrobię. - odparł z lekkim uśmiechem żołnierz, widząc zaniepokojenie na twarzy służącego. - Chciałem Cię zapytać o księżniczkę. Wiem, że nie powiesz mi wiele, ale zależy mi na niej. Chciałbym, by zwracała na mnie więcej uwagi.
- Ja? Chyba nie będę w stanie za bardzo pomóc. - Day uciekł wzrokiem. Ashley co prawda nie mówiła wiele o Rupercie, ale jeśli już, to raczej niezbyt pozytywnie.
- Zobacz. Robię wszystko co mogę. Proponuję spędzanie czasu razem, daję z siebie wszystko na treningach i mam prostą drogę do pozostania pierwszym oficerem po moim ojcu. Nie wspominając już o tym, że król mnie polubił. Jednak Ashley dalej nie wydaje się być mną zainteresowana w nawet w najmniejszym stopniu. Nie mówiła Ci nic o mnie? Albo może co lubi? Lub czego nie lubi? - Rupert chciał wykrzesać z chłopaka jakiekolwiek informacje. Miał dosyć bycia ignorowanym. Czuł, że jest w stanie jakoś przekonać księżniczkę do siebie. Nie wiedział tylko jak.
- Tak jak mówiłem, nie jestem odpowiednią osobą. Nie mogę pomóc. - służący powoli odwrócił się, ale szybko stanął, gdy poczuł ucisk na przedramieniu. Spojrzał w kierunku swojej ręki, by zobaczyć tam dłoń strażnika.
- Proszę. To dla mnie bardzo ważne. Naprawdę mi na niej zależy. - Rupert popatrzył prosto w oczy Day'a. Ten czuł, że wojownik nie odpuści.
- Księżniczka była ostatnio bardzo zajęta. Musisz dać jej trochę czasu i przestrzeni. Jak będziesz naciskał, to nic nie zdziałasz. - odpowiedział spokojnie, by choć na jakiś czas oddalić chłopaka zarówno od siebie, jak i od Ashley.
- Czyli to zły pomysł, bym pilnował jej namiotu? Chciałem wnioskować o to do króla. Słyszałem wczoraj niepokojące dźwięki w okolicy księżniczki... - Rupert lekko zwiesił wzrok. Day poczuł dreszcz na ciele. Nie mógł pozwolić na to, by to właśnie Rupert pilnował namiotu księżniczki.
- Zdecydowanie bardziej jej zaimponujesz, gdy zdobędziesz swój oddział. Uwierz mi. - służący położył dłoń na ramieniu żołnierza, chcąc być bardziej wiarygodnym. Rupert jedynie westchnął.
- Może masz rację. Mam nadzieję, że Ashley będzie bezpieczna podczas nocy, gdy śpi. Chyba, że nie śpi. - odparł jedynie chłopak. Z każdym kolejnym jego słowem Day czuł kolejne krople potu z tyłu głowy. Miał wrażenie, że Rupert wie coś, czego nie powinien wiedzieć. Zaśmiał się niezręcznie.
- Co innego można robić w nocy? Chyba tylko spać. - powiedział w dosyć zdecydowanym tonie, jednak szybko zmienił temat. - Ja powinienem już iść. Zaraz mam kolację.
- Jasne. Dzięki za informację. - Rupert delikatnie poklepał ramię Day'a. Chłopak przytaknął i jeszcze chwilę obserwował, jak strażnik odchodzi, zanim odetchnął z ulgą. To była jedna z najbardziej stresujących rozmów w jego życiu.***
Aster podniosła znudzona kawałek chleba z talerza. Jedzenie w obozie zdecydowanie nie było tak dobre jak w domu, ale to nie jakość jedzenia najbardziej dobijała księżniczkę. Zdecydowanie mocniej dokuczała jej samotność. Nie tylko podczas jedzenia, ale podczas całego pobytu poza zamkiem. Nie mogła porozmawiać praktycznie z nikim poza swoją matką, jednak królowa była większość czasu zajęta ważniejszymi sprawami. Blondynka westchnęła głośno i odłożyła jedzenie. Sięgnęła jedną ręką do biurka, by wyciągnął z niego książkę, jednak wtedy jej uwagę przykuło coś innego. Do pomieszczenia przez okno wleciał rozpędzony liść. Aster bez zastanowienia złapała go za ogonek, a jej oczom ukazała się wiadomość.
Ja też dotarłam do obozu
bez większych przygód. Dzisiaj w nocy
nie mogę wyjść, ale jeśli Ci pasuje,
możemy spotkać się jutro po zmroku.
Chcę nauczyć Cię jeszcze więcej...
- A.Dziewczyna uśmiechnęła się. Wyciągnęła z szuflady kolejny liść i szybko napisała odpowiedź. Już nie mogła doczekać się kolejnej nocy spędzonej w towarzystwie Ashley.
***
Nei stał zdenerwowany przed namiotem królowej. Dostał rozkaz stawienia się u niej tuż po skończonym obiedzie. Czuł lekkie zdenerwowanie. Zazwyczaj to jego ojciec rozmawiał z parą królewską. On natomiast jedynie wykonywał rozkazy. Teraz jednak sam musiał przeprowadzić rozmowę z królową. Z namiotu władczyni wyszedł inny żołnierz, co oznaczało, że nadeszła pora Nei'a.
Chłopak powoli wszedł do środka. Stanął ostrożnie w pokoju, w którym siedziała królowa i ukłonił się.
- Chciałaś mnie widzieć, królowo. - zaczął spokojnym tonem, choć czuł coraz większe zdenerwowanie.
- Tak. Chodzi o Aster. - królowa spojrzała poważnie na strażnika. - Wiem, że za dnia pilnujecie jej na zmianę z ojcem, ale twój ojciec jest nam potrzebny przy innych sprawach. Musisz zająć się Aster sam. Ufam Ci.
- Oczywiście, pani. - chłopak jeszcze raz ukłonił się. W głębi duszy odetchnął z ulgą.
- Musisz na nią uważać. Obserwuj ją uważnie. Ostatnio jest... inna. - królowa uciekła wzrokiem. Widziała zmiany w zachowaniu swojej córki. Bała się, że samotność w obozie źle na nią działa. - Gdybyś zauważył coś niepokojącego, od razu mnie informuj.
- Tak jest. - Nei wyprostował się. Podążał za księżniczką już od jakiegoś czasu, ale teraz był przekonany, że królowa rozliczy go z każdego złego ruchu. Musiał potraktować swoje zadanie nadzwyczaj poważnie. - Obiecuję, że księżniczka będzie bezpieczna przy mnie.
- Na to liczę. Wracaj do swoich obowiązków. - władczyni ostatni raz spojrzała na strażnika, który po oddaniu ukłonu wyszedł z namiotu. Miała nadzieję, że nie popełnia błędu zostawiając córkę w rękach samego Nei'a, jednak jego ojciec był niezwykle potrzebny, by najważniejszy plan mógł się powieść.
CZYTASZ
Żywioł Wojny
RandomW świecie żywiołów nigdy nie było porządku. Wieczna rywalizacja pomiędzy największymi o władzę nad wszystkimi powodowała ciągłe spory i wojny. Po jednej stronie żywioł ognia, od zawsze dysponujący najszybszymi i najlepiej wyszkolonymi wojownikami...