5

220 18 6
                                    

Minęły trzy dni od zamachu na balu. Aster siedziała zamknięta w swoim pokoju. Jej rodzice szykowali zemstę. Czuła to. Byli wściekli na samych siebie. Wszystko działo się zbyt szybko. Ludzie ognia zagrali bardzo ryzykownie i Aster była pewna, że jedynie napędzili wojnę. Już niedługo wszyscy mieli się przekonać jak bardzo.

***

- Księżniczko przyniosłam obiad. - do pokoju blondynki weszła służąca. Widziała niepokój w oczach następczyni tronu.
- Dziękuję, ale mogłam sama zejść i zjeść z rodziną. - westchnęła tylko dziewczyna.
- Król i królowa chcieli prywatności. - służąca spuściła głowę. Ostatnio powtarzała to księżniczce zbyt często. Aster pokiwała głową ze zrozumieniem.
- W porządku. - odparła po chwili ciszy. - Mam małą prośbę.
- Tak, pani? - kobieta w pełni skupiła swoją uwagę na blondynce.
- Proszę, nie przeszkadzaj mi dzisiaj. Chcę skupić się na naucę. Pobyć sama, w ciszy. Nie wchodź, nie przynoś jedzenia. Dobrze? - Aster patrzyła tylko jak jej służąca przytakuje, delikatnie kłania się i wychodzi z pokoju. Dziewczyna wiedziała, że jej rodzice coś przed nią ukrywają. Jednak sama miała swoje tajemnice. Tego dnia zamierzała uciec z zamku, by spełnić największy koszmar matki i ojca. Spotkać się z największym wrogiem.

***

   Ashley cały czas nie mogła w to uwierzyć. Była z rodzicami tyle czasu i niczego nie zauważyła. Żadnej zmiany w zachowaniu, żadnego podejrzanego kroku, żadnych dziwnych decyzji. Jedynie ich rozmowa przed balem wzbudziła ciekawość brunetki. Ale wtedy nie zorientowała się. Teraz było już za późno.

Szybko zbiegła na dół po schodach. Jak zawsze po drodze doszedł do niej Day.
- Księżniczko mam wytyczne na dzisiaj. - powiedział, prawie biegnąc za pędzącą dziewczyną.
- Zrób z nimi to co wczoraj i przedwczoraj. - powiedziała bez wyrazu, nawet nie patrząc na służącego.
- Król mnie wyrzuci, jeśli po raz kolejny przyjdę do niego i powiem mu o twojej odmowie, księżniczko. - Day był zrezygnowany. Od czasu ataku jego praca była strasznie utrudniona. Ashley nie odzywała się do rodziców, nie zasiadała z nimi do jednego stołu, a co gorsza - nie zamierzała wykonać żadnego z ich poleceń, które były przekazywane Day'owi. Chłopak tylko biegał w kółko pomiędzy królem i jego córką robiąc za przekaźnik informacji oraz rozkazów.
- Dobra. - Ashley westchnęła i zatrzymała się. - Pokaż co tam jest.
- Oczywiście. - Day wyciągnął plan dnia i podał go księżniczce.
- Super. - brunetka uśmiechnęła się czytając kolejne punkty. - Nie ma dzisiaj udziału żadnej osoby trzeciej. Powiedz po prostu mojemu ojcu, że wszystko zrobiłam. Albo nie wszystko. Większość.
- Którą większość, pani? - chłopak uważnie skanował punkty na liście.
- Zaznacz posiłki i trening magii. Możesz mu powiedzieć, że długo trenowałam. Na pewno uwierzy. - Ashley znała swojego ojca. Zresztą nie musiała go znać, by wiedzieć, że nabierze się na jej rzekomy trening. Day przytaknął głową, notując słowa księżniczki. - A i jeszcze...
- Tak? - chłopak oderwał wzrok od papieru. Jego wzrok powędrował na brunetkę, która lekko błądziła wzrokiem. Ashley rozejrzała się po korytarzu, zanim zaciągnęła Day'a do jednej z komnat.
- Słuchaj muszę się dzisiaj wyrwać. - powiedziała cicho, gdy oboje byli w pomieszczeniu.
- W planie jest obchód zamku, księżniczko, ale nie kazałaś mi go zaznaczyć. - odparł spokojnie służący. Jego księżniczka westchnęła.
- Nie. Nie chodzi mi o takie wyrwanie się. - Ashley delikatnie oparła ciało o stół. - Uciekam poza obszar grodu.
- Poza gród?! - Day uniósł głos, ale brunetka szybko zakryła jego usta.
- Cicho! - skarciła chłopaka, który zaczerwienił się. Wiedział, że zareagował zbyt impulsywnie. - Właściwie to nawet poza obszar królestwa. Idę na tą opuszczoną plażę.
- Rozumiem, że potrzebujesz zgody króla i obstawy, prawda pani? - zapytał spokojnie Day.
- Nie. Potrzebuję dyskrecji. Chcę, żebyś mnie krył. - odpowiedziała Ashley. Patrzyła z nadzieją na swojego towarzysza.
- Ale przecież sama podróż na dziką plażę to pół dnia. Powrót to drugie pół. Ktoś zauważy twoje zniknięcie, księżniczko. - chłopak zwrócił uwagę, ale brunetka zupełnie nie przejęła się jego uwagą.
- Podróż nie zajmie mi tak długo, jeśli pójdę przez tereny wulkaniczne. - odparła pewnie.
- Ale to są tereny kontrolowane przez ludzi ziemi. Wkraczanie na te tereny bez ich zgody to naruszenie zasad sojuszu. - Day wiedział, że z pomysłu księżniczki nie wyniknie nic dobrego.
- Po pierwsze to tereny skalne, więc nie do końca należą do nich. To, że ich królestwo nie jest duże, nie znaczy, że mogą sobie zagarniać tereny neutralne. Poza tym oni nie chodzą przy wulkanie, bo boją się erupcji. My możemy częściowo kontrolować wulkan, więc nie mamy takiego zagrożenia. Idąc przy wulkanie będę na plaży o wiele szybciej. - Ashley przedstawiła służącemu swój plan. Widziała konsternację na jego twarzy.
- To niebezpieczne. Jeszcze żaden człowiek ognia nie zapanował nad wulkanem tak, aby zupełnie go unieszkodliwić. - chłopak próbował przestrzec księżniczkę, ale jego starania były na marne. Ashley przewróciła oczami.
- Proszę Cię. Ten wulkan ostatnio wybuchł kiedy mnie jeszcze nie było na świecie. Jakie są szanse, że zrobi to ponownie akurat, kiedy będę tamtędy przechodzić? - brunetka uśmiechnęła się spokojnie, widząc, jak Day rezygnuje.
- Co mam dla Ciebie zrobić, pani? - zapytał jedynie.
- Po prostu pilnuj, żeby nikt nie wszedł do mojego pokoju. Powiedz, że źle się czuję i potrzebuję spokoju. Wrócę wieczorem. Możesz to dla mnie zrobić? - Ashley spojrzała na Day'a.
- Oczywiście, księżniczko. Możesz na mnie liczyć. - służący stanął prosto.
- Dziękuję. Odwdzięczę Ci się, obiecuję. - brunetka uśmiechnęła się szeroko do chłopaka.
- Nie ma takiej potrzeby. Jestem zawsze do Twoich usług księżniczko. - Day delikatnie ukłonił się przed dziewczyną.
- Mimo wszystko dziękuję. - Ashley posłała słudze kolejny uśmiech. Wyjrzała za okno. - Muszę się zbierać.
- Oczywiście. Wiem co robić. - zakomunikował chłopak. Brunetka tylko przytaknęła na jego słowa. Pożegnała się z Day'em i poszła do swojej komnaty, by założyć ubrania, dzięki którym nie będzie rzucała się w oczy podczas podróży.

***

   Aster dotarła w umówione miejsce. Plaża była pusta. Spokojna tafla oceanu szumiała w dłoniach dziewczyny. Blondynka czuła jedność z wodą wokół niej. Uśmiechnęła się delikatnie, gdy poczuła wszystko w swoich żyłach. To przyjemne uczucie, które przynosiła magia pozwalało jej za każdym razem cieszyć się chwilą. Usiadła na piasku i spokojnie słuchała wód oceanu, czekając na przybycie księżniczki ognia.

***

   Ashley zbliżyła się do punktu, przed którym ostrzegał ją Day. Wulkan był jeszcze większy, niż dziewczyna to sobie wyobrażała. Sprawiał wrażenie ogromnej bestii, która tylko czekała na swoje naiwne ofiary. Brunetka przełknęła ślinę. Na chwilę stanęła jak wryta. Odwróciła wzrok w przeciwnym kierunku. Chciała przebiec obok wulkanu korzystając ze swoich umiejętności magicznych, aby jak najszybciej znaleźć się na plaży i ominąć budzącego strach skalnego olbrzyma. Spokojnie skierowała swój ogień na stopy. Jednak tym razem, moc nie wychodziła z jej serca. Była pod ziemią. Ashley natychmiast upadła na twarde podłoże i przerwała skupienie siły na stopach. Dziewczyna poczuła drżenie ziemi. Spojrzała do góry. Dopiero teraz pomyślała, jak tragicznie może skończyć się używanie magii ognia w pobliżu aktywnego wulkanu. Jej serce przyspieszyło swój rytm. Patrzyła z niepokojem na wulkan. Dalej czuła pod sobą drganie, jednak stawało się ono coraz słabsze. W końcu ziemia zupełnie przestała się trząść. Ashley spokojnie spojrzała do góry. Odetchnęła z ulgą.
- Było bl... - zaczęła mówić, ale wtedy z wulkanu wyprysnęła mała, ognista kula. Ashley natychmiast zacisnęła pięść i szybkim ruchem uniosła ramię nad głowę, tworząc przed sobą tarczę z ognia. Tym razem dziewczyna działała pod wpływem adrenaliny, więc była pewna, że jej magia pochodzi z jej ciała a nie z krętych korytarzy ognia pod wulkanem. Ognista kula trafiła w tarczę, wtapiając się w nią. Tym razem Ashley nie rozluźniła ciała. Jeszcze chwilę czekała na kolejną reakcję wulkanu, ale kiedy ta nie nastąpiła, dziewczyna szybko podniosła się z twardych skał i zaczęła biec o własnych nogach jak najszybciej w kierunku plaży. Kiedy pod jej nogami zaczęła pojawiać się ziemia zamiast kamieni, księżniczka spojrzała za siebie. Lawa na szczycie wulkanu lekko tańczyła, ale nie wylewała się poza krater.
- Pieprzona kupa kamienia. - Ashley sfrustrowana kopnęła ziemię. Wtedy wulkan ponownie mruknął. - Dobra, już idę! Wasza kamienność... - dziewczyna delikatnie ukłoniła się, zanim znów ruszyła na plażę.

***

  Aster patrzyła spokojnie w taflę wody. Jej nowej znajomej dalej nie było na miejscu. Słońce powoli zachodziło, odbijając się różnymi kolorami w wodzie. Dziewczyna powoli włożyła palce do wody. Czuła jak jej moc płynie wśród oceanu. Skupiła ją na punkcie niedaleko i uniosła wodę, tworząc małe fale. Uśmiechnęła się na myśl treningu jaki otrzymała w pałacu.

Żaden człowiek wody nie był w stanie dobrze opanować oceanu. Wytworzenie małej fali, albo nawet większej, w pobliżu oceanu nie jest trudne. A gdybyśmy opanowali większe, wspanialsze rzeczy... Moglibyśmy zalać całą wyspę, wygrać wojnę. Ale my jesteśmy tylko pionkami natury. Nigdy jej nie opanujemy na każdy możliwy sposób. Nie będziemy bardziej potężni niż ona. Bo nie jesteśmy tego godni. Jeszcze nie teraz.

- Byłabym wdzięczna jakbyś przestała bawić się... wodą. - Ashley stanęła za plecami blondynki, wyrywając ją z zamyślenia.
- Wiesz, spotykanie się z księżniczką wody przy oceanie nie było zbyt mądrym posunięciem... - Aster dalej sterowała falami, nie spoglądając w kierunku towarzyszki.
- Tak? W takim razie pojedynek? - zaśmiała się brunetka. - Dobra, to pierwsza runda przy oceanie, a druga przy wulkanie, którego właśnie obudziłam.
- Co zrobiłaś? - fale Aster opadły z głośnym pluskiem. Księżniczka wody w końcu spojrzała na Ashley.
- Powiedzmy, że przeoczyłam fakt o tym, jak płytko jest ogień na gruntach wulkanu. Ale chyba nic się nie stało. Poza jedną kulą którą rzucił we mnie wulkan. - brunetka usiadła obok swojej towarzyszki. Widziała przerażenie na jej twarzy. - Hej, nic mi nie jest, jak widać. To nie takie przerażające jeśli na codzień trenujesz z ogniem.
- Jesteś bardzo spokojna jak na kogoś kto prawie spowodował erupcję wulkanu. - Aster znów spojrzała na wodę.
- Bo nie przyszłam tu po to, by przeżywać drgające skały. - księżniczka ognia też zatopiła wzrok w tafli oceanu.
- Po co tak właściwie tu przyszłaś? - blondynka delikatnie odwróciła głowę w kierunku towarzyszki.
- Po to samo co ty. - Ashley dalej patrzyła w wodę.
- Czyli? - Aster chciała wyciągnąć z brunetki odpowiedź.
- Porozmawiać. - księżniczka ognia w końcu spojrzała w zaciekawione oczy swojej znajomej. Aster uśmiechnęła się.
- Więc rozmawiajmy.

Żywioł WojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz