28

134 11 1
                                    


   Ból głowy był jedynym powodem, dla którego Aster podniosła się z łóżka. Nie mogła dłużej znieść ucisku w czaszce. Przespała jedynie niewielką część nocy. Po spotkaniu Neia i Kana w jej pokoju rozmyślała o wielu sprawach. Pozwoliła troskom zupełnie przejąć umysł. Widząc relację ojca i syna dopadła ją zazdrość. Księżniczka mogła jedynie pomarzyć o takim zainteresowaniu ze strony rodziców. Czuła się marionetką w ich dłoniach. Nie dzieckiem, które kochali pomimo wszelkich wad. Była jedynie przedłużeniem dynastii. Księżniczką. Dziedziczką.
- Aster, śniadanie. Wszyscy za tobą czekają. - drzwi jej komnaty stanęły otworem. Zza ich ram zniecierpliwione oczy królowej ponaglały blondynkę. Kobieta osobiście budziła córkę bardzo rzadko, żeby nie powiedzieć nigdy.
- Zaraz dołączę. - mruknęła zaspanym tonem. Drzwi zatrzasnęły się z lekką pomocą wiatru. Jeszcze tylko chwila. Tylko kawałek. Tylko kilka godzin, a będą na miejscu. Reszta zostanie zapisana krwią na kartach historii.

***

   Dźwięk młotka uderzającego o metalową główkę gwoździa brudził widok czerwonego słońca. Nie jeden. Nie dwa. Dziesiątki. Lub setki. Aster nie sądziła, że rozbijanie namiotów jest w stanie przyprawić ją o tak okropne mdłości. Rano zjadła tylko kromkę chleba, popijając wodą. Szła cały dzień. I mimo to nie potrafiła patrzeć na jedzenie położone pod jej nosem. Jego zapach nie budził głodu. Skręcał przełyk, wywracał jelita, wyrzucał kwas z żołądka i pchał na język. Ale nie przywracał apetytu. Spokojne Łąki wypełni niedługo przeraźliwy krzyk, smród potu, a źbła ich traw oszpeci krew, której będą pozbywały się przez następną dekadę.
- Jedz. - mruknął na swoją córkę król.
- Nie. - ton księżniczki zmusił jej rodziców do wymienienia spojrzeń. Nie był kapryśny, smutny, czy zawiedzony. Nie przypominał w żaden sposób nieczego, co już wcześniej słyszeli z ust dziewczyny. Puste słowo pozostawiło znak gdzieś wewnątrz władców, jakby chciało w ostatniej chwili wysłać ostrzerzenie. Krzyczało, by otworzyli oczy.
- Nie smakuje Ci? - Fio mierzyła wzrokiem twarz Aster. Puste oczy przez chwilę wniknęły w jej źrenice, chwilę później znów błądząc po ziemi, pozostawiając ciarki na plecach królowej. - Ridion, zostaw nas.
   Ku zdziwieniu księżniczki, usłuchał. Wstał i odszedł w kierunku służby. Zamierzał skontrolować przygotowania, kiedy jego żona zajmie się humorkami córki.
- O co chodzi? - Fio odstawiła jedzenie na bok. Skupiła się w pełni na Aster. Blondynka wbiła w nią swoje niebieskie jak bezchmurne niebo oczy.
- Czy nie jest naturalnym, że się boję? - półszept rozległ się tylko między nimi dwiema. Królowa cofnęła się.
- Nie powinnaś się bać. Spójrz na nas. Na mnie. Na ojca. Oboje prezentujemy siłę. - lekki uśmiech ozdobił jej usta. - A ty dzierżysz ją po nas. Bo jesteśmy rodziną. Najważniejszą rodziną wśród wszystkich rodzin.
   Słowa zbudziły burzę w sercu Aster. Zacisnęła zęby.
- Rodziną? - parsknęła. - Może i łączy nas krew, ale nic poza tym. Nawet nie udajecie, że wam na mnie zależy. Moja śmierć nie wzbudziłaby choćby jednej łzy w waszych oczach.
- Kłamiesz. Dobrze o tym wiesz. - Fio zabrzmiała bardziej agresywnie niż zamierzała. Chciała dodać coś jeszcze, jednak nie zdążyła. Aster wstała i odeszła, by znów móc zadowolić się samotnością. Pogrążyć we własnej złości i bezsilności.

    Zielona trawa była lepszym towarzyszem niż jej rodzice. Patrzyła w dal. Choć nic nie dostrzegła, wiedziała, że gdzieś tam, w oddali, swój obóz rozbili ludzie ognia. Dym z ich ognisk docierał do nozdrzy Aster. Przynajmniej tak jej się wydawało. Być może jedynie przywoływała w pamięci zapach roztaczany przez płomień Ashley. Zdecydowanie bardziej słodki niż dym ogniska.
   Obozy podczas bitwy były zdecydowanie większe niż te ustawione podczas krótkiego konfliktu związanego z terenami wulkanicznymi. Stanowiły chwilowe schronienie dla całej armii, jak i jej przywódców. Nie miały miejsca do ćwiczeń. Teraz nikt już nie ćwiczył. Wszyscy byli gotowi. W powietrzu unosiła się jedynie cisza. Jeśli ktoś prowadził rozmowy, to tylko szeptem. Większość jednak wolała milczeć. Niektórzy sprawdzali pancerze. Inni obserwowali swoje dłonie i tworzyli małe strumienie, jakby bali się, że ich zdolności zanikną. Król rzucił okiem na swoją córkę. Aster nie potrafiła stwierdzić czy jej zachowanie go martwi czy może bardziej irytuje. Nie wyglądał jednak na zadowolonego. Odszedł w cień razem z towarzyszącymi mu żołnierzami.

Żywioł WojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz