IX

396 54 9
                                    

-Gdzie Levi?- Pytam strażnika, który odprowadza mnie do celi po wizycie kontrolnej u rąbniętej lekarki.

-Ackerman?- Strażnik uśmiecha się pod nosem.- W izolatce. A co? Stęskniłeś się? Może boisz się, że nie będzie miał kto cię w nocy ogrzać?

Wzdycham, bo rozmowa z nim nie ma najmniejszego sensu... Levi w izolatce? Dlaczego? Przecież miał iść tylko na jakieś widzenie- nawet nie powiedział z kim.

Co tam się stało, że Levi trafił do rynsztoka?

-Jasne, ziom.- Uśmiecham się do strażnika, który w końcu stracił mną zainteresowanie.

-Tydzień.- Mruczy.- Przez tyle możesz cieszyć się samotnością.

Albo płakać, że nie będzie miał kto mnie bronić... oh Levi, coś ty zrobił do jasnej cholery.

***

Nagie ściany były przytłaczające... cisza, która panowała w pomieszczeniu- również. Zacząłem tęsknić za pierdoleniem Erena, który potrafił w kółko wałkować jeden temat. Już to było lepsze od nicości.

-Trzeba było się nie rzucać na te dziewczynę.- Słyszę głos strażnika za metalowymi drzwiami.

Mogę przysiąc, że napierdala się ze mnie... skurwiel. 

-Teraz tutaj posiedzisz.- Delikatny śmiech... jest ich dwójka.- Będziesz mógł sobie przemyśleć parę spraw Ackerman. Nikt ci nie będzie przeszkadzał. Same plusy... no chyba, że ci odpierdoli. 

-Jest duże prawdopodobieństwo, że tak będzie.- Odzywa się ten drugi.

Od razu go rozpoznaje- to nowy. Liże dupę każdemu, kto może go wziąć pod swoje skrzydła... Strażnik Mike go wyśmiał, gdy próbował mu się przypodobać... i dobrze. Będę mógł mu dojebać, gdy tylko stąd wyjdę.

-Trochę szkoda twojego kolegi.- Znowu śmieje się ten pierwszy.- Pewnie znajdzie sobie kogoś innego, komu będzie mógł pociągnąć druta.

Zaciskam pięści... jebane gnojki, które myślą, że więzienie to wylęgarnia homoseksualistów, którzy co noc robią jakieś orgie w swoich celach. 

-Chłopaki!- Znajomy głos sprawia, że czuje pewnego rodzaju ulgę.

Mike... ten człowiek doskonale wie, kiedy się pojawić.

-Wynocha.- Warczy na dwójkę idiotów, którzy postanowili sobie mnie wkurwić.

Słyszę ich kroki, gdy oddalają się o mojej celi.

-Ackerman?- Mike uchyla delikatnie wizjer, by się mi przyjrzeć.- Coś ty odjebał?

Nic... wszystko wina tej laski, która poruszyła zły temat. Pewnie specjalnie- teraz jej jebana praca nabierze rumieńców. Pójdzie do jakiejś gazety i opowie, że prawie zajebał ją Levi Ackerman... zbije fortunę i nigdy więcej nie postawi nogi w tym pierdlu.

-Ile?- Pytam, zamiast odpowiedzieć.

-Tydzień.- Mike wzdycha.- Może uda mi się przekonać dyrektora, by zmniejszył ci kare. W końcu dobrze się sprawowałeś...

Czas przeszły... ta baba właśnie zniszczyła moją czystą kartę.

-Możesz coś dla mnie zrobić?- Pytam, przypominając sobie o czymś ważnym.

-Zależy o co chodzi.- Mike kręci głową.- Aktualnie mam trochę związane ręce.

I tak wiele ryzykuje rozmawiając ze mną.

-Obiecałem coś.- Warczę, przypominając sobie o tym.- Po prostu, dopóki nie wyjdę, miej oko na Erena. Pilnuj by nikt go nie tknął...

Levi&Eren| Serce w klatceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz