Rozdział 21

82 10 1
                                    

Chanyeol podskakuje w miejscu i upuszcza pędzel, kiedy zaraz po skończonej pracy w antykwariacie, wpadam z niezapowiedzianą wizytą do jego przyszłego studia, krzycząc pod nosem jego imię. Widok wystraszonego mężczyzny, który zwraca swój wzrok w moją stronę, sprawia, że uśmiecham się rozczulony, mając możliwość zobaczyć tę przystojną twarz w takim wydaniu. Tym razem szeroko otwarte, duże oczy Chana wydają się absurdalnie urocze, a rozchylone usta, ułożone w dziwną podobiznę literki “o”, same proszą się o całusa na przeprosiny, którego zamierzam mu wkrótce dać.

Zdejmuję plecak z ramion i rzucam go na materac pod ścianą, gdy przemierzam drogę od przejścia do Chana, którego obejmuję, układając dłonie na jego karku. Potem zmuszam go, aby się nachylił, ponieważ póki co nie mam ochoty męczyć się ze staniem na palcach, żeby dostać chociażby cmoknięcie w czubek nosa. Wpijam się w wargi Chanyeola, łącząc je ze swoimi w długim pocałunku, natomiast on podnosi wysoko ręce, co zbija mnie z tropu, aczkolwiek zdeterminowany nie przerywam aktu powitania swojego chłopaka, czekając na jego reakcję. Wzdycham z wyraźną ulgą i zadowoleniem, gdy pocałunek zostaje odwzajemniony, a moje spięte mięśnie rozluźniają się na sam fakt, że nie mam się o co martwić, a już na pewno o odrzucenie ze strony Parka.

Czas wymiany kilku pocałunków nie trwa długo, ponieważ przerywa nam odgłos oklasków, przez który sam przerażony odsuwam się od Chanyeola. Zwracam wzrok na intruza, którym okazuje się nasz przyjaciel, który szczerzy się dumnie. Mam ochotę rzucić w Jongin czymś ciężkim, lecz zapewne szybciej żałowałbym swojego posunięcia, mając przed oczami wizję morderczego wzroku Kyungsoo.

Wzdycham poirytowany, choć odpuszczam sobie chęć zabicia baristy. Wywracam teatralnie oczami, a Chanyeol cmoka moje czoło, wracając do malowania ściany. Jongin również chwyta pędzel, zajmując się krawędziami oraz prześwitami przy listwach, natomiast ja wspinam się na blat stolika, który składali kilka dni temu i przyglądam się temu, jak współpracują, co wydaje mi się niebywale interesujące. Wsłuchuję się w ich cichą rozmowę, zagryzając wargi oraz stwierdzając, iż jestem im tak naprawdę niepotrzebny, ponieważ doskonale sobie radzą.

— Chcecie kawę lub coś do jedzenia? — pytam, szturchając obu nogami, podczas gdy nimi macham. — Może pójdę i coś nam kupię, więc składajcie zamówienia — uśmiecham się, zaraz zeskakując ze stolika.

— Weź mój portfel, jest gdzieś w mojej torbie — Chanyeol rzuca mi szybkie spojrzenie, kiedy idę po swój plecak. Zgodnie ze słowami swojego chłopaka, sięgam też jego portfel, po czym podchodzę do niego i cmokam ubrudzony farbą policzek.

Zaschnięty, ciemnoszary kolor w całości pozostaje na skórze Chana, a ja śmieję się pod nosem.

— Dokończymy to? — pyta, odprowadzając mnie do drzwi. — Wiesz, to, co nam przerwał — doprecyzował, wywołując na moich ustach szeroki uśmiech.

Ściskam jego dłoń, zerkając przez ramię, po czym opieram się o ścianę obok wyjścia. Przyglądam się Chanyeolowi, starając się przybrać jak najbardziej poważny wyraz twarzy. Miną Chana jest dla mnie bezcenna, dlatego też chwytam jego drugą dłoń, zbierając w sobie więcej odwagi. Przyciągam ręce Yeola do siebie, powodując tym to, że on sam się do mnie przysunął.

— Kocham cię — mówi cicho, a ja śmieję się pod nosem tak, by nasz intruz Nini, nie usłyszał naszej rozmowy przypadkiem nie wykorzystał w przyszłości czegoś, co mogłoby w przyszłości stanowić powód do żartów. — Pójdę teraz kupić kawy, spotkam się z Kyungsoo, a później tutaj wrócę, odprawię Jongina i spędzimy czas razem, hm?

— Albo pójdziecie z Soo do kina, a ja  wrócę do domu, zrobię nam kolację i na koniec dasz mi buzi, hm? — patrzymy sobie w oczy, bawiąc się nawzajem swoimi palcami.

My sweet soulmate | chanbaek [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz