Rozdział 5

146 17 8
                                    

 Dzisiejsze popołudnie różni się od poprzednich. Dziś nie przeglądam półek w sklepie muzycznym i nie podziwiam z ukrycia swojego Adonisa. Akurat tego popołudnia spaceruję ze sprzedawcą po galerii, później on zabiera mnie do cukierni na ciastko malinowe, choć on sam zamawia dla siebie sernik na zimno. Tego popołudnia czuję się najszczęśliwszy, ponieważ bez ograniczeń mogę patrzeć na Chanyeola, który spogląda na mnie z życzliwym, chociaż odrobinę zadziornym uśmiechem, który cholernie mi się podoba. Nie umiem oderwać od niego wzroku, kiedy mówi z entuzjazmem o swojej pracy, o którą go pytam. Nie potrafię przestać wpatrywać się w jego duże i błyszczące oczy. Zatracam się w jego osobie.

Coraz bardziej podoba mi się jego głos. Jest hipnotyzujący, tak samo jak świdrujące mnie spojrzenie mężczyzny. Chanyeol wydaje mi się nierealny. Mam wrażenie, że śnię i szczerze nie chcę budzić się z tego snu. Pragnę w nim trwać, wyobrażać sobie sytuacje, przyszłość, snuć przeróżne scenariusze. Myślę, że chciałbym tego faceta w swojej codzienności. Sen staje się jawą, gdy Chan trąca palcem moje ramię, przesiadając się na krzesło obok mnie.

Tym razem patrzę na niego zdezorientowany, nie trafiając przy tym słomką z bubble tea do ust. Rumienię się, gdy Chanyeol obdarza mnie kolejnym serdecznym uśmiechem, teraz chyba jest bardziej rozczulony, kiedy moje oczy wyglądają jak te u zbitego szczeniaka.

— Nie wiem czym się stresujesz — mówi rozbawiony, sprawdzając godzinę w telefonie. — Chcesz iść na spacer? Jeśli to nie problem to wtedy odprowadzę cię do domu. — lustruje moją aparycję, a ja tylko kiwam głową na zgodę. Chcę, żeby mnie odprowadził. — Chcesz jeszcze ciasta? Mogę ci zamówić — oznajmia i jest gotów wstać, by iść zamówić dla mnie coś jeszcze.

Zatrzymuję go, łapiąc za rękaw bluzy. Uśmiecham się delikatnie.

— Dziękuję, wystarczy mi słodkości na dziś — stwierdzam, zaraz parskając, czym zwracam na siebie jego uwagę. Przez myśl przechodzi mi komentarz, który mimo wszystko wypowiadam — Jeszcze ty tu siedzisz, więc w ogóle mnóstwo cukru. Cukrzyca — śmieję się nerwowo, lecz donośniejszy śmiech Chanyeola sprawia, że zakłopotanie mija.

Patrzę na niego czując, że zaraz coś rozsadzi mnie od środka. Dręczy mnie chęć zapytania go o wiele rzeczy. Nie wiem jednak czy chciałby o tym rozmawiać lub czy to, co widzę jest prawdą. Mam ochotę zapytać Chanyeola czy się denerwuje, czy stres dręczy go tak samo jak mnie, ale nie umiem sformułować odpowiedniego pytania. Nie wiem też czy go w jakiś sposób nie zrażę, czy nie obrazi się za jakieś moje słowa. Nie mam pewności czy przypadkiem nie wyobrażam sobie zbyt wiele.

Moja mina najwyraźniej rzednie, ponieważ Chanyeol poważnieje i powraca na krzesło po przeciwnej stronie stolika. Momentalnie zaczynam żałować, że pozwoliłem sobie myśleć. Nie chcę popsuć atmosfery.

— Pójdziemy się przejść? — pytam z uśmiechem, a on zgadza się i po chwili wychodzimy z kawiarni, kierując się na skwer niedaleko.

Krótki spacer dobrze mi robi. Moja głowa nie jest pełna sprzecznych myśli. Zaczynam się rozluźniać, zwłaszcza kiedy Chanyeol opowiada naprawdę nieśmieszne żarty, które nie wiedząc czemu mnie bawią. Moja radość sprawia, że on sam śmieje się wesoło. Jeśli mam być szczery - tak właśnie wyobrażałem sobie idealną randkę z nim, a staje się jeszcze bardziej idealna, gdy siadały pod drzewem na rozłożonej bluzie Chana, on wyciąga telefon, a ja słuchawki i wspólnie słuchamy piosenek naszego ulubionego zespołu.

Jest cudownie. Moje sny i marzenia tego popołudnia się ziściły.

Słuchamy właśnie Teenage heartbreak Queen od Palaye Royale i śmiejemy się cicho, widząc dwójkę młodych ludzi, najwyraźniej parę, która sprzecza się idąc chodnikiem. Jak dla mnie piosenka idealnie wpasowała się w sytuację przed nami. Mężczyzna siedzący obok mnie najprawdopodobniej myśli tak samo, ponieważ przycisza nieco muzykę, byśmy mogli dosłyszeć kłótnię, opierającą się głównie na obrzucaniu chłopaka epitetami.

My sweet soulmate | chanbaek [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz