Rozdział 15

97 12 12
                                    

Chanyeol zgodnie z obietnicą zabiera mnie do studia, które ma rozwinąć się w ciągu  najbliższych dwóch lat. Podczas drogi nie mówi mi o nim zbyt wiele, zamiast tego trzyma moją dłoń i śpiewamy razem niemal każdą piosenkę z naszej wspólnej playlisty. Starszy momentami śmieje się z tego, jak tracę synchronizację z wokalistami, kiedy rozprasza mnie przy każdej możliwej okazji, ciesząc się niczym dziecko.

Do domniemanego studia nie jest daleko, co niezmiernie mnie cieszy, ponieważ będę mógł urządzać sobie codzienne spacery, gdy wszystko dojdzie do skutku, a mój ukochany zostanie kimś w rodzaju dyrektora, o czym marzył. Naprawdę cieszę się jego szczęściem i mam nadzieję, że uda mu się osiągnąć cel, jaki sobie postawił. Rozpiera mnie duma na samą myśl, że pewnego dnia będę kupował płyty wychodzące z jego studia, od jego artystów, być może od niego. Kto wie, co przyniesie przyszłość, dlatego mimo wszystko należy czerpać z dnia dzisiejszego jak najwięcej.

Spoglądam na Chanyeola, kiedy ten parkuje samochód swojego taty przed budynkiem. Przez chwilę siedzimy w ciszy, słuchając do końca piosenki i właśnie wtedy nachodzi mnie chęć rozmowy z nim.

— Channie — odzywam się cicho, bawiąc się jego palcami, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę. — Dziękuję za spotkanie z Mirae. Wczoraj ci nic nie powiedziałem, bo byłem zszokowany tym wszystkim — tłumaczę, uśmiechając się szeroko, żeby pokazać mu, że byłem mu bardzo wdzięczny i, że trafił w dziesiątkę z prezentem.

— Wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko, prawda? — pyta, na co w odpowiedzi kiwam twierdząco, sięgając do kieszeni plecaka, który trzymam pod nogami. Wyjmuję z niego kopertę, wręczając ją swojemu chłopakowi. — Co to? — patrzy na mnie z uniesionymi kącikami ust, po czym otwiera prezent.

Obserwuję jego minę i to, jak jego usta przybierają kształt literki "o". Jest zaskoczony bransoletką, którą w tej chwili ogląda dokładnie, w związku z czym podciągam rękaw swetra, podsuwając swoją rękę do jego twarzy.

— Mam taką samą — wyznaję. — Może nie jest to taki ogromny prezent jak to, co wczoraj dla mnie zrobiłeś, ale chciałem byśmy mieli coś wspólnego — wypowiadam, zaraz chowając kończynę pod materiałem swetra.

— Tak, jak breloczki? — kiwam energicznie w odpowiedzi, uśmiechając się szeroko.

— Wybrałeś jakieś? — tym razem to Chanyeol kiwa głową, wyjmując ze schowka pudełeczko, które wciska w moją dłoń.

Otwieram je od razu i parskam śmiechem widząc dwa breloki w kształcie misiów z gitarami. Uznaję prezent za uroczy i nie czekając na ruch Chanyeola, przypinam jeden z nich do swoich kluczy. Mój ukochany natomiast zakłada bransoletkę, zacieśniając sznureczki.

— Idziemy? — zadaję pytanie, zerkając przez szybę w stronę budynku przed autem. — Nie mogę się doczekać, aż zobaczę twoje studio — mówię zgodnie z prawdą, po czym odpinam pas i zabierając plecak wysiadam z samochodu.

Po chwili idziemy korytarzem prowadzącym do dużego biura, w którym nie ma nic prócz ścian i jakichś krzeseł. Nie jest tak, jak sobie to wyobrażałem, ale szybko domyślam się, że to tylko etap przejściowy. Chanyeol zapewnia mnie, że po remoncie będzie tam o wiele przytulniej, jak i zarazem bardziej profesjonalnie.

Rozglądam się dookoła, podchodząc do okna, z którego jestem w stanie zobaczyć ulicę oraz panujący na niej ruch. Zastanawiam się czy nie będzie to przeszkadzać podczas pracy, ale nie pytam o nic Yeola, który zajmuje się grzebaniem w jakiejś skrzynce. Nie chcę mu przeszkadzać, w związku z czym postanawiam przejść się po pokojach, w których panuje półmrok. Nie ma w nich okien, a jedyne światło pochodzi z głównego pomieszczenia, przez co nie daje idealnego pola widoczności. Z podziwem przejeżdżam wzrokiem po kablach wystających z sufitu, niewykończonych ścianach oraz nierównych podłogach, stwarzając sobie wyobrażenie przyszłego wystroju tego miejsca.

My sweet soulmate | chanbaek [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz