Rozdział 4

158 18 32
                                    

Kyungsoo od zawsze pomaga mi jak może. Nigdy nie ocenia, a jeśli już to komentuje moje zachowanie w bardzo żartobliwy sposób, co w żadnym wypadku mnie nie razi. Jest dobrym przyjacielem, jak nie najlepszym bądź najwspanialszym. Spędza ze mną czas tak, jakbyśmy byli braćmi, nasze rozmowy nie mają końca, a gdy się obrażamy to jedynie na kilka minut albo godzin, później zachowując się tak, jakby nigdy nic. Kyungsoo doradza mi czasem lepiej niż mama, ponieważ rozumie moje podejście oraz problemy, które dotykają ludzi naszego pokroju. Mój przyjaciel przyznaje mi się do wielu grzechów, zdradza mi swoje sekrety i ufa mi bezgranicznie, w związku z czym robię to samo. Zwierzam mu się, ufam oraz zdradzam swoje najskrytsze fantazje i grzechy, w odpowiedzi otrzymując uśmiech, klepanie po ramieniu lub zdanie typu "Ja też!". Jesteśmy swoimi bratnimi duszami i nie ukrywamy tego.

Do patrzy na Jongina, który pracuje za ladą w kawiarni, a ja nie powstrzymuję się od skomentowania tego lub nie przyklejania mu kilku kawałków kartki do kącika ust lub policzka. Te pierwsze trzymają się na jego silnie, a te drugie, cóż... Musiałem się poświęcić i polizać każdy z kawałeczków kartki, a potem przyczepić je do twarzy przyjaciela, do którego po chwili dociera to, co robiłem moment wcześnie, ponieważ Kyungsoo wzdryga się zniesmaczony. Barista przestaje być obiektem, na który spogląda, tym razem przenosząc wzrok na mnie. Zdejmuje karteczkę i przykleją ją do mojego czoła, a ja specjalnie robię zeza, szukając kawałka papieru wzrokiem. Kyu śmieje się cicho, natomiast ja wtóruję mu dopiero po chwili.

— Jesteś naprawdę głupi, Baekhyun — mówi mój przyjaciel, odkładając kawałki papieru z twarzy. — Spodziewałbym się wszystkiego, ale nie tego, że zrobisz sobie ze mnie takie jaja.

— Patrzyłeś na niego tak namiętnie, że aż sam prosiłeś się o to, bym ci się psocił — wypowiadam i wstaję, by iść do lady z zamiarem zaczepienia Jongina.

Mimo iż nie byłem w nastroju do rozmów z nim i wciąż miałem mu za złe to, że wepchnął mnie w najgłębsze bagno, w jakie tylko mogłem wpaść. Byłem skory wyzywać go na cały głos najwymyślniejszymi epitetami, nie hamując się, jednak stwierdziłem, iż mi się to nie opłaca, ponieważ stracę zniżkę na swoją ulubioną latte, a na to nie mogę sobie pozwolić.

Opieram się o blat, mając nadzieję, że Kim sam dozna olśnienia i dojdzie do niego fakt, iż mam do niego interes. Jego perfidny uśmiech powoduje u mnie odruch wymiotny, lecz kiedy zaczyna do mnie mówić wcale nie brzmi tak sarkastycznie, jak się spodziewałem. Jest miły, może nawet wyczuwam w jego głosie dziwną dozę niepewności lub skruchy, ale nie mogę być pewny, Kim od zawsze jest osobą, którą ciężko rozgryźć.

— Jeszcze jedną latte? — pyta barista, gdy nastaje między nami niezręczna cisza. — Na mój koszt, Baekhyun? — kiwam przecząco.

Nie mam ochoty na kawę. Zrobiło mi się niedobrze na samą myśl o tym, jak powinienem zapytać Jongina o jego pomysł umówienia mnie ze sprzedawcą ze sklepu muzycznego, którego imię już pamiętam i często wypowiadam sobie pod nosem, by wiedzieć jaki mam nadać wydźwięk. Chcę, by Chanyeol uśmiechał się na dźwięk swojego imienia, gdy będę je wypowiadał, dlatego staram się brzmieć naturalnie, aczkolwiek także z lekką nutą uwodzicielskiego tonu, choć nie mam w zamiarze brzmieć przerażająco.

Jongin macha mi przed oczami dłonią, co skutkuje tym, że wzdrygam się, powracając do rzeczywistości.

— Baek, wszystko dobrze? — pyta.

— Powiedz mi, co ci strzeliło wtedy do głowy z tym spotkaniem w sobotę? — obserwuję błądzący wzrok Kaia, który szuka Kyungsoo. — Odpowiedz mi sam, a nie szukasz adwokata — mówię, a on wzdycha.

— Wiem, że jesteś zły i masz takie prawo, ale nie zrobiłem tego, żeby ci dokopać. Tak naprawdę — zrobił krótką przerwę, podczas której ja tylko kiwam głową, usiłując go zrozumieć. — Lubię cię i jakoś nie umiem patrzeć jak się boisz do niego zagadać.

My sweet soulmate | chanbaek [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz