Rozdział 3

159 16 25
                                    

Wzdycham cicho wsłuchując się w melodię piosenki Boom Boom Room. Obserwuję uważnie poczynania Kyungsoo, którego poprosiłem wcześniej, aby pomógł mi rozjaśnić włosy. Chcę być blondynem ponieważ, bardzo podobają mi się jasne włosy i uważam, że mogłyby dodać mojej osobie nieco delikatności i uroku. Mój przyjaciel myśli inaczej, lecz nie zważam na jego złośliwe komentarze o tym, iż po rozjaśnianiu włosów będę wyglądał początkowo niczym kurczak albo męska ulicznica. Skupiam się na czym innym aniżeli przejmowaniu się kąśliwymi uwagami. Moją głowę zaprząta cytat, zapisany na potwierdzeniu transakcji kartą, napisany przez sprzedawcę sklepu muzycznego, którego imienia niestety zapomniałem z czego Kyungsoo śmiał się wniebogłosy, uznając mnie za większego idiotę niż jestem.

Słowa piosenki, wybrane przez ekspedienta sprawiają, że nie myślę o niczym innym, jak o tym, dlaczego je wybrał. Zastanawiam się, jakie mają one znaczenie, ale nie dochodzę do innych wniosków, jak przypadek, bądź celowe wprawienie mnie w stan kompletnego zażenowania sobą. Zawstydził mnie, a to nie działa na mnie dobrze. Wykrzywiam mimowolnie wargi w geście niezadowolenia lub może i nawet bólu, czując jak Kyu ciągnie moje włosy, tłumacząc to powstałym "kołtunem", ale nie boli to tak, jak zazwyczaj. Jest to prawdopodobnie spowodowane tym, iż błądzę myślami.

Przyjaciel z czasem zabiera się za suszenie, śpiewając teraz piosenkę, którą sam wybrał. Jest to The Rose - Sorry, które też bardzo lubię. Koreańskie piosenki wychodzą mi lepiej, niż te po angielsku.

— Baekkie, myślę, że to nie wyszło tak, jakbyś tego chciał — wypowiada w pewnej chwili, sprowadzając mnie na ziemię, przez co od razu wstaję ze stołka i zerkam w lustro.

Parskam śmiechem widząc rozjaśnione włosy, które niczym nie przypominają blondu z opakowania, a jakąś rudawo-żółtawą papkę. Nie umiem powstrzymać śmiechu, który wcale nie jest wywołany rozbawieniem, a swojego rodzaju rozpaczą. Kyungsoo patrzy na mnie z lekkim współczuciem, gdy siadam na skraju wanny i chowam twarz w dłoniach. Czuję jak siada obok i obejmuje mnie w pocieszający sposób.

— To da się zafarbować — mówi, masując moje plecy, a ja parskam cicho. — Co? Coś nie tak? — pyta, odsuwając się odrobinę, aby móc na mnie patrzeć.

— Nie, Soo, po prostu jestem sobą zażenowany — mówię spokojnie, spoglądając na przyjaciela, który lustruje mnie wzrokiem unosząc przy tym jedną brew. Jest zaskoczony moimi słowami i w sumie nie dziwię mu się, bo sam jestem w szoku. — Spójrz na mnie. Jestem chodzącą porażką — wzdycham, natomiast Kyungsoo śmieje się głośno, poprawiając kosmyki moich bardzo brzydko rozjaśnionych włosów.

— Nie jesteś.

— Zapomniałem imienia kolesia, który mi się podoba, a wcześniej miałem tyle okazji, aby go o nie zagadać lub spojrzeć na tą głupią plakietkę. Wpadłem na niego na dzień dobry, psując pierwsze wrażenie, bo zaraz po tym uciekłem. Jak ostatnio z nim rozmawiałem to było okej, a później napisał te słowa i już czuję się jak debil. Dodatkowo jeszcze te włosy! — podnoszę ręce, gestykulując.

Kyungsoo zawsze stara się mnie słuchać i jestem mu za to niezmiernie wdzięczny, jednak momentami jego milczenie trochę mnie stresuje. Obawiam się tego, co powie. Myślę o tym, że starszy o kilka miesięcy kolega szuka słów, jakimi mnie nie urazi, dlatego zagryzam wargi i po raz kolejny wypuszczam z siebie westchnienie. Chcę powiedzieć Soo, że nie musi się odzywać, jednak zanim to robię on wyprzedza mnie swoim komentarzem.

— Nie jesteś porażką Baekkie — odzywa się, gładząc moje ramię. — Jesteś roztrzepany, gubisz się we własnych myślach i bałaganie, który masz w domu. To też nie jest twoja wina, że na widok tamtego kolesia twój mózg płata ci figle, a nogi się uginają. Nie dziwię ci się, bo w pewnym sensie ten sprzedawca jest przystojny, chociaż troszkę dziwny.

My sweet soulmate | chanbaek [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz