dziesiąty.

121 17 1
                                    

Niall leży za zimnej podłodze, w jakiejś piwnicy. Chyba jest w willi Tomlinsonów, ale nie ma pewności. Podczas drogi tutaj zasłonili mu oczy jakąś brudną szmatą, a gdy przywalił na oślep komuś w brzuch pięścią, dodatkowo skuli. Czuł podczas drogi delikatny dotyk Roxie, no chyba przecież żaden z tych gości nie ma tak zadbanych i  d ł u g i c h paznokci. Nie przeszkadzają jej w strzelaniu czy konstruowaniu? Chociaż... pewnie używa ich zamiast pensety. Za to potem miał całe plecy podrapane do krwi.

Niall uśmiecha się do siebie i w miarę delikatnie układa dłonie pod głowę. Zanim go skuli... trochę jednak oberwał. Kajdanki są trochę niewygodne do leżenia, ale wytrzymać się da.

Piwnica jest ciemna, jedyne źródło jakiego takiego światła to żółty promień oświetlający mały kawałek podłogi przed drzwiami. Zdążył zauważyć (zanim zamknęli go w ciemnościach), że w pomieszczeniu nie ma nic przydatnego do ucieczki. Cholera, znali go.

Słysząc The Lazy Song, odruchowo próbuje obmacać kieszenie w poszukiwaniu telefonu... Przypomina sobie jednak, że wszystko mu zabrali. Po drugiej stronie drzwi ktoś cicho klnie i Bruno Mars zostaje brutalnie pozbawiony głosu.

- Czego?... A, przepraszam w takim razie waszą królewską mość. - Niall wstrzymuje oddech, słysząc Tommlinsona. Ten głos jest tak charakterystyczny, że nie mógłby go nie poznać. - Więc, czego chcesz?...Nie pierdol, gadaj, o co ci chodzi...Gdzie?! Dopadnij gnoja. Forsa i worki mają wrócić do mnie. - Głos słychać coraz bliżej, więc blondyn cofa się na swoje poprzednie miejsce.

Słychać szczęk przekręcanego w zamku klucza.

Teraz grunt to udawać spokój.

II. LIGHT // n.h. √Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz