XLIV

149 11 1
                                    

_______________________________________

Pippin powolnym krokiem chodził po polu bitwy sam nie wiedząc czego szuka. Nie wiedział gdzie ma wlepić wzrok bo wszędzie, gdzie patrzył czuł, że nie powinien jednak tego robić. Że długotrwałym wlepianiem oczu w martwego rozgniewa jego duszę, czego za żadne skarby nie chciał. Ponadto Peregrin czuł, że dzisiejszy dzień, który na całe szczęście już się kończył, zasługiwał na miano najgorszej niedzieli w jego życiu.

Zaraz po zabraniu ciała króla Theodena i księżniczki Mirabelli, samotnie oddalił się w głąb pola pragnąc zebrać myśli, a być może gdy szczęście postanowi dać mu drugą szansę, odnaleźć Merry' ego. Pip miał nadzieję, że odnajdzie go całego. Myśl, że hobbitowi przydarzyć się mogło coś gorszego od obtarcia pięty nie wchodziła w grę. Pozostali przy życiu również czynili to samo. Upewniali się, czy każdy skąpany w kałuży krwi jest na pewno martwy, czy może nie jest dla niego za późno.

Gdzieś w oddali, Pippin usłyszał pełen rozpaczy okrzyk Eomera - siostrzeńca poległego króla. Ten krzyk przyprawił go o mrożące krew w żyłach dreszcze, które przebiegły po jego karku i ramionach. Gdy odwrócił się w stronę tego krzyku spostrzegł Rohańczyka, który z przerażeniem przytulał do siebie nieprzytomną księżniczkę Eowine, której nie wiadomo co było. Na jedno wskazywała ręka, która od ramienia do koniuszka palca była cała sina. Pippin zadrżał, odwracając szybko wzrok.

Hobbit wodził tylko wzrokiem po poległych, lecz wyrwał mu się krótki okrzyk, gdy kawałek dalej od miejsca znalezienia nieprzytomnej Eowiny spostrzegł rozsypane po ziemi rude włosy. Rzucił się biegiem o mało co nie gubiąc nóg i z szalenie bijącym sercem dopadł do bezwładnie leżących dwóch ciał.

- Vivienne..! Aidenie..! - zawołał, szarpiąc kobietę za ramię. Opuścił jednak je pośpiesznie, gdy spostrzegł, że prawa ręka kobiety była niemal identyczna jak ta Eowiny. Przerażony złapał się za głowę patrząc cały przerażony na rodzeństwo.

Gdy spojrzał na Aidena przypomniał się hobbitowi jego melodyjny i przyjemny głos. Jego piosenka, która teraz będzie błądziła w jego głowie nieustannie. Hobbit czworakiem dopełzł do mężczyzny i wsunął dwa palce do fragmentu, gdzie goła skóra bezpośrednio styka się z metalem na jego szyi. Odetchnął z ulgą, gdy pod palcami wyczuwalne było delikatne pulsuwanie, a gdy nachylił się nad usta księcia, poczuł na poliku krótkie ciepło, które go tylko upewniło, że jeszcze nie jest późno. To jednak nie uspokoiło przerażonego hobbita, gdyż wgniecenie na jego zbroi i krew sącząca się przez niewielkie w niej pęknięcie nie wyglądało dobrze.

- Pomocy! Tutaj! Oni żyją.. Oni są ranni! - wołał szukając wzrokiem tego, kto mógłby mu pomóc, a ponadto uniósł ręce nad głowę zaczynając nimi machać. - Pomocy!

*

Domy Uzdrowień jeszcze nigdy nie były tak oblegane jak w dniu oblężenia. Co moment żołnierze wnosili na noszach rannych mężczyzn.. Aż do momentu, w którym na teren Domów nie wniesiono nieprzytomnej Vivienne, która na pierwszy rzut oka przypominała martwą. Blada skóra, lekko rozchylone spierzchnięte wargi i sinopurpurowa ręka. Ale i tak gorzej było z jej bratem, którego bez zawahania położono w oddzielnej komnacie, co musiało świadczyć, że rany odniesione podczas walki nie były leciutkim draśnięciem.

Zanim zdążono ułożyć rudowłosą na kocu, do Domów wprowadzona przez brata została Genevieve. Dziewczyna nie odezwała się, nawet nie starała się przekonywać brata, że wszystko z nią w porządku. Nie odpowiedziała nawet na pytanie Ioreth, czy prócz napuchniętego oka i bolącego brzucha coś jeszcze ją boli.

Ioreth powoli i spokojnie pozbyła się ciężkiej kolczugi z ramion dziewczyny pozostawiając ją w koszuli, której dół przeciekał krwią. Na brzuchu dziewczyny znajdowało się spore zasinienie. Po szczegółowym obadaniu, kobieta stwierdziła pogruchotane żebra, na które zacmokała kręcąc głową. Genevieve jednak nie przejęła się tym, gdyż wpatrzona w wysoki, biały sufit myślała o czymś zupełnie innym niż pogruchotane żebra, czy napuchnięte i zasinione oko, które mimo, że okropnie ją szczypało i drażniło było sprawą drugorzędną jak nie trzeciorzędną.

The Lord of the Courage [Księga III] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz