_______________________________________
Frodo zacisnął chude palce na ciemnoczerwonej poduszce, gdy po podniesieniu wzroku spostrzegł masę istot. Czy to krasnoludów, elfów, ludzi czy nawet kilkoro Hobbitów ze znanych stron. Kraina Enedwaith leżała tuż pod Eriadorem i ten fakt niezwykle radował młodego Hobbita. Fakt, że w każdej chwili... No może nie w każdej... Co niedziele będzie mógł wpadać do Jen i z powrotem. Złota korona w rękach takiego malca przyciągała spojrzenie, a co dopiero osadzone na niej czerwone rubiny lśniące w blasku wiosennego słońca. Trzymając w dłoniach tak ważny klejnot koronny wiercił się niespokojnie, czy przestępował z nogi na nogę obawiając się, że aksamitna poduszkę jakkolwiek może wysunąć się z i tak drżących palców i upaść i nie dajcie Valarowie zapodziać się gdzieś. Wypuścił z płuc drżący oddech, zaciskając zęby na wardze. Tuż koło niego stał równie zestresowany Sam, odziany w niezwykle ładne szaty. W pocących się powoli dłoniach ściskał identyczną niemalże poduszkę, jaką trzymał jego kompan. Na poduszce spoczywał i czekał długi, bordowy, aksamitny płaszcz zakończony złotymi obszyciami. To właśnie ten płaszcz nałożyć po koronacji na plecy królowej miał Gandalf. Nie wiedząc czemu wizja podania czegoś tak ważnego czarodziejowi stała się dla niego najtrudniejszą na świecie. Obawiał się bowiem, że może potknąć się, wywrócić pod same stopy Jen. Samwise w prosty sposób próbował wyrwać się z onieśmielającego strachu, tłumacząc sobie, że skoro zdołał zawędrować taki kawał do Mordoru, unikając przy tym tylu niebezpieczeństw, zdoła podejść kilka kroków do czarodzieja i podać mu ten niezwykle drogocenny płaszcz. Myśl o Mordorze wywoływała zimne dreszcze na jego ramionach i karku. Jednakże nic nie mógł poradzić, że ta myśl była częsta i właśnie na niej Sam skupiał swoje myśli. Z letargu wybudziła go dłoń czarodzieja na ramieniu sygnalizując, że czas stanąć przed zamkiem w oczekiwaniu na dziedziczkę. Szybkim krokiem ruszył za Frodem i czarodziejem, zerkając jeszcze za swoje ramię na gromadzących się wzdłuż brukowanej uliczki ludzi, ciągnącej się w dół kamiennego i ożywionego miasta. W oknach pojawiały się dzieci, które chcąc zobaczyć coś więcej wychylały się. Jednak wejście do redańskiego zamku zasłonięte było drewnianymi dachami, które pięły się w górę. Z okien widoczny były jedynie kamienne mury, po których spływały bluszcze i przypięte na ten dzień królewskie gobeliny.
Samwise przebiegł wzrokiem po znajomych twarzach, uśmiechając się krótko na widok Rose, której palce plotły się w uścisku palców tego Gondorczyka, którego imienia non stop zapominał. Obok niego spostrzegł Boromira, Tyriona i Aragorna, którzy rozmawiali cicho, uśmiechając się radośnie. Tuż koło Boromira, który po bitwie widocznie stał się silniejszy i żywszy stali Merry i Pippin. Hobbici śmiali się radośnie, co jakiś czas popychając się i zaczepiając Boromira, by ten nachylił się bo mieli coś ważnego do powiedzenia. Obok Króla Elessara przystanęła Vivienne ściskająca w dłoniach bukiet czerwonych róż i próbująca wyjrzeć zza tłum. Kawałek dalej stała księżniczka Rohanu opierająca swoją głowę o pierś zdrowego i pełnego sił księcia Aidena, po którym nie widać było tak poważnych ran, które spotkały go na polu bitwy, gdy ten stanął w obronie młodego Dernhelma. Obok Aidena i jego wybranki miejsce znalazł dumny książę Kili, pod ramieniem nosząc dłoń swojej żony - elficy Tauriel, która dostojnie wyprostowana obserwowała, co jakiś czas szepcząc kilka słów stojącemu obok przyjacielowi. Legolas po bitwach jakoby nagle odżył, a po spotkaniu tak ważnej przyjaciółki, stał się weselszy, ale mimo tego panował nad sobą, zezwalając sobie na łagodny uśmiech, który jednak mówił więcej niż chociażby z tysiąc słów. Przy Legolasie stał król wraz z królową, która dumnie wyprostowana oczekiwała na córkę. Młoda Genevieve jako władczyni krainy Enedwaith zaparadować miała po mieście. Jednak redańska tradycja zabraniała gapiów i świadków podczas samego koronowania, gdyż twierdziła ona, że jedynymi świadkami tejże uroczystości ma być Eru Ilúvatar i jego Valarowie. Jednak tym razem postanowiono delikatnie nagiąć samą tradycję i zaprosić do tego tę dwójkę Hobbitów, którzy pod groźbą Mordoru zadecydowali się zawędrować na samą Orodruinę.
CZYTASZ
The Lord of the Courage [Księga III] ✓
FanfictionNa imię mi Genevieve. Tak jak imię mej matki przyozdabiała siła, moje ozdabiać będzie odwaga. ❗Nie wskazane jest czytanie tej książki bez znajomości wątków z dwóch pozostałych ksiąg! Więc gdy planujesz przeczytać tę część, radzę pierw zapoznać się...