______________________________________
Wraz z wczesnowiosennym powietrzem, do pokoju w Domach Uzdrowień, bez pukania wsunęła się Vivienne. Jej marchewkowe, przydługie włosy poruszyły się wraz z wiatrem, który swobodnie dostawał się przez okna, zza których dosłyszeć można było krótkie okrzyki, komendy, czy ćwiczących przed wojną żołnierzy. W tamtym kierunku wlepiony był również wzrok Aidena, który po tygodniach i czterech dniach odpoczywania po oblężeniu wyglądał o stokroć lepiej, ale jednak rany nadal były.
Kobieta uśmiechnęła się pod nosem, podchodząc cicho do stojącej nieopodal łóżka szafki, na której postawiła dzbanek z świeżą wodą. Tym drobnym dźwiękiem przebudziła brata z głębokich refleksji. Mężczyzna wlepił wzrok w siostrę, gdy ta ciepłym uśmiechem przysiadła się koło niego i troskliwie zmierzwiła jego włosy.
- Jak się dzisiaj czujesz? - spytała posyłając mu czujne spojrzenie, które od zawsze tak samo irytowało księcia.. Chociaż teraz, gdy leżał bez siły otumaniony lekami zapomniał o tym. Zapomniał też o wielu innych rzeczach.
Aiden odpowiedział jej lichym wyrazem twarzy w postaci nieznacznego skrzywienia. Więcej nie musiała wiedzieć. Mężczyzna od oblężenia zdawałby się nie skory do rozmów, ale jednak Vivienne zauważyła, że gdy temat rozmowy nagle odwraca się w stronę młodego Dernhelma, a raczej księżniczki, która ukrywała się pod ciężkim hełmem, Aiden natychmiast jakby ożywiał, wypytując siostrę o samopoczucie księżniczki.
- Jak ręka? - zapytał cicho, zerkając na wystający spod rękawa biały bandaż, którego rześki zapach poczułby nawet z końca pokoju. Aragorn nakazał Vivienne jak i Eowinie nosić na rękach bandaże nasączone wywarem z królewskiego ziela, które miały przynieść ukojenie i szybki powrót do zdrowia. Niestety ręka, którą mordowała Czarnoksiężnika nadal pozostawała zraniona, gdyż dojście do zdrowia po bezpośrednim kontaktem z Upiorem dawał się we znaki przez długie tygodnie.
Vivienne poruszyła sinymi palcami, zerkając na dłoń. Skrzywiła się delikatnie, wzdychając ciężko.
- Tak jak tydzień temu.. No może mniej boli. - odpowiedziała, naciągając następnie ciemnozielony, szeroki rękaw koszuli na rękę, której widok nie przynosił nic dobrego.
- Jestem pod wrażeniem. - stwierdził uśmiechając się pod nosem. Widząc jednak pytające spojrzenie siostry pokręcił z politowaniem głową. - Twojej walki z Nazgulem. - dopowiedział. - Ty i Eowina zabiłyście Króla Upiorów, to chyba musi coś znaczyć. - stwierdził, szturchnąwszy delikatnie Vivi w lewe ramię.
Kobieta zaśmiała się cicho pod nosem opuszczając głowę na kolana. Coś najwyraźniej trapiło rudowłosą, co Aiden natychmiast spostrzegł. Nie musiał wiele myśleć. Jej nagle zamyślona mimika, zmarszczenie brwi i widoczne jak nigdy podgryzanie polika.
- Szkoda, że matka i ojciec nie mogli tego zobaczyć. - stwierdziła cicho jednocześnie wzdychając z przeszywającym zrezygnowaniem. - Nie chodzi już o sam uczynek, ale o ich samą obecność. - dodała, powoli podnosząc wzrok na wpatrzonego w nią brata, którego zaraziła wspomnieniami. - Wiesz.. Tęsknie za nimi. Za całą rodziną. - dodała uśmiechając się smutno.
- Ja też, siostro. I to nawet nie wiesz jak. - uśmiechnął się pocieszająco, sięgając dłonią do ręki siostry, którą ścisnął kojąco. - Chociaż tobie radziłbym się obawiać spotkania z ojcem. Zdenerwował się po waszej ucieczce. - mimika księcia z czułej nagle zmieniła się w dobrze znaną kobiecie. Na ustach mężczyzny wykreował się złośliwy uśmieszek, który Vivienne widywała, gdy tylko jej brat przymierzał się do zrobienia jej na złość.
- Przestań. - mruknęła pod nosem, uśmiechając się półgłębkiem. - Kili nie jest taki. - dodała, nie mogąc wyobrazić sobie ojca w poważnej i morderczej odsłonie.
CZYTASZ
The Lord of the Courage [Księga III] ✓
FanfictionNa imię mi Genevieve. Tak jak imię mej matki przyozdabiała siła, moje ozdabiać będzie odwaga. ❗Nie wskazane jest czytanie tej książki bez znajomości wątków z dwóch pozostałych ksiąg! Więc gdy planujesz przeczytać tę część, radzę pierw zapoznać się...