XI

208 20 2
                                    

_____________________________________

W pewnym momencie Drużyna została okrążona przez wroga, którego non stop przybywało i który zbliżał się co raz bardziej. Został im tylko wyciągnięcie w stronę orków mieczy mając nadzieję, że to ich trochę spowolni, lecz nic bardziej mylnego. Myślący, że to koniec, kompani ścisnęli się teraz nagle nie krępując się swojej bliskości. W pewnej chwili w oddali poniósł się złowrogi ryk, a komnaty z tamtej części oświetliło gorące światło.

Mithrandir nagle pobladł, tak jak orkowie, którzy z przerażonym charkotem uciekli o mało co gubiąc nóg. Kompani wycelowali w tamtą stronę swe bronie i z przerażonymi mimikami spojrzeli po czarodzieju wyglądem przypominającego zbitego psa.

- Cóż to za nowe diabelstwo? - zapytał powoli wypowiadając starannie każde słówko Boromir.

- Gandalfie, co to? - dopytała kobieta zaciskając kłykcie aż do białości na rękojeści miecza.

- Barlog. Demon sprzed wiecznego świata. - odpowiedział podnosząc wzrok na zbliżające się światło. - Nikt z was go nie pokona, uciekajcie! - wykrzyknął rzucając się do ucieczki, a za nim Drużyna z czystym przerażeniem wymalowanym na twarzy.

Zatrzymali się nagle, gdy przed nimi rozciągnęła się przepaść, a Gondorczyk prawie straciłby życie spadając na głazy, znajdujące się parę wielkich olbrzymich stóp pod nimi.

- Aragornie. - starzec ujął mężczyznę za ramię. - Prowadź ich.. most już blisko. - wskazał spojrzeniem. - Rób co mówię! Nic tu po mieczach! - rzekł widocznie zdenerwowany czarodziej, po czym ruszył za Drużyną.

Na ich drodze stanęła nie dużych rozmiarów dziura w schodach prowadzących na most.

Pierwszy zwinnie zeskoczył elf. Zaraz po nim czarodziej, a gdy skoczył Gondorczyk wraz z hobbitami, połowa mostu uległą zawaleniu.

- Sam. - Obieżyświat spojrzał na hobbita, którego pchnął do skoku. - Teraz ty, Jen. - spojrzał na kobietę, którą z drżącym wdechem kiwnęła głową i skoczyła. W samą porę złapał ją Legolas bowiem gdyby nie on, kobieta spadłaby łamiąc sobie wszystkie możliwe kości. Po jej skoku skoczył Gimli, którego elf przytrzymać musiał za brodę co spowodowało niezadowolony jęk krasnoluda. Po skoku krasnoluda most w kolejnej części zaczął się walić, a stali na nim jeszcze Aragorn i Frodo, a demon był coraz bliżej i bliżej..

W pewnym momencie na schody spadł głaz, który spowodował nagłe poruszenie się mostu, który ruszył do przodu. Hobbit wskoczył prosto w ramiona Gondorczyka, zaś Aragorna złapał Legolas. Cała i zdrowa kompania ruszyła na przód nawet nie oglądając się za siebie.

- Przez most! - wykrzyknął czarodziej przepuszczając Drużynę, a sam zostając na końcu. W pewnym momencie z ognia wyłonił się rogaty demon, który zaryczał przeraźliwie, lecz Gandalf mimo lęku nie drgnął. W pewnym momencie ucieczka była nieunikniona. Kompani ruszyli powoli, lecz równocześnie z szybko bijącymi sercami patrząc za siebie. Barlog był blisko, a na moście ciągle pozostawał czarodziej. Mimo krzyków Drużyny czarodziej stał naprzeciw demonowi z groźnym wyrazem twarzy.

- Frodo, chodźmy. - powiedziała Genevieve łapiąc hobbita za ramię, lecz ten ani drgnął.

- Nie przejdziesz! - wykrzyknął czarodziej.

- Gandalfie! - krzyczał Frodo próbujący wydostać się z silnego uścisku kobiety. - Gandalfie!

Na słowa czarodzieja, demon zapłonął gorącym ogniem rozkładając groźnie skrzydła.

- Jestem sługą tajemnego ognia, władcą Płomienia Anoru. Czarny płomień ci nie pomoże, Płomieniu z Udunu! - krzyczał podnosząc jarzącą się zimnym światłem laskę. W dłoni demona znalazł się potężny płonący miecz, który jednakże roztrzaskał się, gdy tylko jego ostrze spotkało się się światłem bijącym od Gandalfa. - Wracaj do cienia! - wykrzyknął.

- Gandalfie.. - wyszeptała Jen, gdy poczuła pod powiekami gromadzące się łzy. Strach był silniejszy od niej samej.

Nagle demon z szaleńczym rykiem wyciągnął zza pleców jarzący się ogniem pejcz którym uderzył o ścianę, z kolei która rozsypała się niczym gliniana waza.

- Nie pozwolę ci przejść! - wykrzyknął z morderczymi iskrami w oczach i uderzył swą laską w most, który zawalił się w momencie, gdzie stał demon.

Z przeraźliwym rykiem bestia upadać zaczęła w otchłań. Zmęczony tym wszystkim czarodziej odwrócił się w zamiarze odejścia, lecz nagle o jego kostkę zaplątał się ognisty pejcz, który pociągnął go na ziemie. Czarodziej zdążył się jeszcze złapać nieuszkodzonej części mostu zanim krzyknął:

- Uciekajcie głupcy!

Gandalf już bez jakichkolwiek oznak, bez żadnego słowa odpuścił i puścił się mostu.

- Gandalfie! - wykrzyknął Frodo próbując wyrwać się z żelaznego uścisku Jen, z których ust wydobywał się ciszy szloch. - Nie! - wydarł się zaciskając dłonie na ramionach kobiety, która czując uścisk na ramieniu cofnęła się powoli i oddaliła się z Aragornem i Boromirem. Cała Drużyna wybiegła na zewnątrz. Jak dobrze było poczuć rześkie powietrze, lecz co im z tego powietrza, skoro właśnie zginął ich towarzysz?

Drużyna oddała się rozpaczy, wypłakując krzywdę Gandalfa. Kobieta upadła na kolana przymykając oczy i zaczynając cicho szlochać w swoje dłonie. Po co im była przeprawa przez tą przeklętą Morię!?

- Genevieve.

Kobieta nawet nie drgnęła słysząc znajomy głos, lecz gdy poczuła ramiona oplatające jej ciało, od razu się w nie wtuliła nie marnując ani jednego słowa.

- Legolasie. Każ im wstać. - powiedział Aragorn, spoglądając czule na jen wypłakującą się w ramionach elfa.

- Okaż im serce! - stwierdził z politowaniem Boromir stojący nad Gimlim, który wypłakiwał swe smutki w dłoniach.

- Noc ściągnie tu zastępy orków. Musimy iść do lasów Lothlorien. Boromirze, Legolasie, Gimli pomóżcie im. - spojrzał na hobbitów. Mało widzieli takich zbrodni, lecz niestety w tej podróży było to nieuniknione.

- Jen.. kochana Jen. - szepnął Legolas wyciągając w jej stronę dłonie.

- Przypomnij mi, jakbym po tym wszystkim w głowie miała więcej przygód. - szepnęła wstając i bez słowa przytulając się do elfa.

Legolas objął ją ramionami przymykając lekko oczy. Nie spodziewał się, że śmierć Gandalfa tak bardzo zrani ją. Taka jak matka - pomyślał wtedy.

- Chodźmy. - uśmiechnął się pocieszająco położywszy dłoń na jej ramieniu.

____________________________________

dzień dobry!

witam was w tym pięknym, słonecznym dniu!

idealny dzień na kwarantannę, czyż nie?

napisanie śmierci gandalfa było rzeczą bardzo trudną dla mnie i serce mi drżało, gdy studiowałam
cały plan wydarzeń tej okropnej zbrodni.

następny rozdział będzie w poniedziałek i tak już odpoczniemy w lothlorien, gdzie zdarzy się rzecz pełna słodkości!

to tyle na dziś! <3

no cóż to tyle
byee ❤️🦄🧙‍♂️

The Lord of the Courage [Księga III] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz