Rozmowa, najstarsza forma komunikacji międzyludzkiej. Wydaje się być prosta, być może taka właśnie jest, jednak dla Tony'ego wypowiedzenie najprostszego słowa wydawało się w tej chwili trudne jak cholera.
Po rozmowie z May od razu poszedł do wieży i bez zastanowienia skonfrontował się ze Stephen'em.
"Jak tak teraz o tym pomyśleć, to to nie był najlepszy ruch z mojej strony" pomyślał naukowiec.
Anthony Edward Stark, mistrz spontaniczności znowu zrobił coś głupiego.
Jest genialnym idiotą.
Czasami się za to nienawidził, tak jak w tej chwili.
Za to Stephen siedział i czekał, aż Stark wykona pierwszy ruch, co było mało prawdopodobne.
Sam by coś powiedział, ale co miał mu powiedzieć? Miał przeprosić? Miał mu to wszystko wyjaśnić? Może oba na raz?
Nie wiedział, a na prawdę chciał wiedzieć.
- Ok, dobra, przyznaję. Zjebałem - powiedział nagle naukowiec. Strange spojrzał pytająco na Stark'a. - Albo raczej zjebaliśmy. Głównie ty, no ale co poradzisz.
- Czekaj, o co ci teraz chodzi? - spytał Stephen nie wiedząc co Stark dokładnie ma na myśli.
- Wiesz, nic by się nie stało gdybyś nie igrał z czasem.
To te słowa, czy Stephen dostał z liścia?
- Och, czyli miałem pozwolić umrzeć tobie i innym, tak?
- Nie wiem i mówiąc szczerze nie chcę wiedzieć. Słuchaj, nie, że nie jestem ci wdzięczny za to że żyję, ale do kurwy nędzy przez to mamy teraz kolejne problemy.
Coś tu nie gra
- Czy ty na prawdę myślisz, że pisałem się na to nie znając zagrożenia i konsekwencji jakie to może przynieść? I że teraz chciałbym, żebyś umarł?
Coś tu bardzo, ale to bardzo nie gra.
Stephen ledwo powstrzymywał się, aby nie wybuchnąć złością. Do cholery jasnej, jak Tony mógł powiedzieć coś takiego?
To nie było w stylu naukowca, on by czegoś takiego nigdy nie powiedział.
Właśnie, on by nigdy czegoś takiego nie powiedział, chyba że coś by się działo.
- Tony - Stephen podszedł do Tony'ego i położył mu ręce na ramionach. - Co się dzieje?
- Co się niby ma dziać? Wszystko w porządku - prychnął Iron Man. Strange uniósł prawą brew dając mu do zrozumienia, że nie wierzy że wszystko jest w porządku.
W tej chwili Tony miał do wyboru dwie opcje. Pierwsza to nie mówić nic, dając Strange'owi pretekst do zgrywania upierdliwego Merlina. Druga to powiedzieć wszystko, mając nadzieję że wszystko będzie dobrze, że znajdą jakieś wyjście i po wszystkim wyjadą na Barbados.
Ewentualnie Hawaje.
Albo po prostu na wakacje.
Gdziekolwiek, nawet na Ukrainę, byle by z dala od tego kurwidołka.
Dlatego właśnie Stark przewrócił oczami, podciągnął rękaw swojej koszulki z Black Sabbath, ukazując bandaż owinięty wokół swojego ramienia.
Po chwili zawachania zaczął odwiązywać owy bandaż, pokazując wypalony na skórze wszystkim znany symbol.
Na (jego) szczęście w jednej z szuflad znalazł środki odkażające które na pewno nie były jodyną, dlatego nikt nic nie wiedział. (Na marginesie, Tony nawet nie wiedział, że ma w domu coś innego niż jodynę i odczuwał delikatne poczucie winy, że doprowadzał Stephen'a do takiego bólu, jednak przeszło mu, kiedy przypomniał sobie, że mag też nie jest z nim do końca szczery)
- Proszę, panie "powiedz-albo-pójdę-z-tobą-nawet-do-kibla". Zadowolony? - powiedział Stark, a Stephen nie wiedział co ze sobą zrobić.
- Od kiedy to masz? - Stephen podszedł do naukowca i zaczął oglądać ranę.
- Około 3 dni - Stark wzruszył ramionami, a mag westchnął ciężko. Jakby nie mieli wystarczająco problemów. - Jezu, nie dramatyzuj, nikt mi nie wbił jeszcze do łba.
- Tego nie możesz być pewnym, Tony i dobrze o tym wiesz - odparł Strange, a naukowiec prychnął.
- Właśnie nie, bo nie ja jestem tym który bawi się tutaj w Dumbledora.
- Dobra, nieważne - arcymag westchnął po czym przejechał ręką po twarzy. - Czy to właśnie dlatego chciałeś żebym naprawił czas i doprowadził do twojej śmierci?
- Eh? Nie wiem, tak po prostu zacząłem mówić i wyszło jak wyszło.
W tej chwili Stephen wiedział, że ta sprawa była bardziej skomplikowana niż myślał wcześniej.
- Tony, muszę coś zrobić. Po wszystkim możesz czuć się trochę nieswojo ale to wszystko minie.
- Ale co ty niby chcesz... - zanim Stark skończył zdanie, poczuł dłonie Strange'a na swoich skroniach i po chwili spowiła go ciemność.
---------------------
666 słów bez notatki
Yay
PerfectionNie no ale serio, wiem że krótko, następny rozdział postaram się napisać szybciej i żeby był dłuższy
Basically oceniam go 2/10
Stylistycznie coś mi nie gra, ale nie chce mi się tego rozdziału przepisywać i zmieniać 3 razAle cóż, mam nadzieję że chociaż wam się podoba
Inspirational quote na dziś
I memeBye!
CZYTASZ
I'm here for you /IronStrange/
Fanfiction(troche poprawiam kilka pierwszych rozdziałów bo tak) Po wojnie z Thanos'em drużyna Avengers postanowiła odejść w swoje własne strony. Lecz kiedy Doktor Stephen Strange odkrywa, że Loki uciekł z roku 2012, postanawia zmienić bieg historii. Tak właś...