Tony stał w swojej sypialni i patrzył na panoramę nocnego Nowego Jorku przez szklaną ścianę. Miasto było oświetlone kolorowymi lampkami, a on sam miał na sobie ohydny, czerwono-zielony sweter.
Stark nigdy nie lubił świąt, głównie dlatego, że jeho rodzice zginęli tydzień przed tym międzynarodowym wydarzeniem.
Tak właściwie to praktycznie nikt w drużynie Avengers nie lubił Bożego Narodzenia, ale jednak je obchodzili, bo to był jedyny okres w roku, kiedy mogli zapomnieć o wydarzeniach, które doprowadziły do powstania ich drużyny.
Nie, że żałowali że się poznali, po prostu fakt, że są tu razem przez dość traumatyczne wydarzenia nie był zbyt optymistyczny i miły.
Jednak te święta miały być inne, a przynajmniej dla Tony'ego, bo tym razem będzie je obchodził ze Stephen'em Strange'm, magicznym upierdliwym hogwartczykiem czy innym Merlinem, z którym jakimś cudem naukowiec skończył w pseudo-związku.
Czasami Stark zastanawiał się jakim cudem wylądował z nim w tej "romantycznej" relacji.
W końcu Stephen tylko go pocałował kilka razy i wymusił na nim opowiedzenie swojej życiowej historii, co niby miało ich ze sobą połączyć?
Przecież te pocałunki nie były ani trochę romantyczne albo czułe; to był bardziej impuls w ogóle nie związany z niczym romantycznym.
Może po prostu im obojgu brakowało drugiej osoby u boku, dlatego tak skończyli?
Tony tego nie wiedział i mówiąc szczerze nie chciał wiedzieć. Było mu dobrze tak jak jest i nie chciał nic w tej kwestii zmieniać.
Teraz chciał po prostu cieszyć się tymi świętami i zapomnieć o tym, jak stał się Iron Man'em.
Wyszedł ze swojej sypialnii i skierował się w stronę salonu, który na potrzeby kolacji został przemeblowany i zmieniony w tymczasową jadalnię.
Wszyscy wyglądali na zadowolonych.
Natasha i Bruce nakrywali do stołu, Thor starał się przekonać Loki'ego do założenia ohydnego, zielono-złotego swetra z reniferem, Steve z Bucky'm wspominali dawne czasy, Clint wraz ze swoją rodziną rozwieszali dekoracje, Sam i Peter pomagali komu się da chcąc zrobić cokolwiek.
Tylko Tony stał i przyglądał się temu zamieszaniu z dziwną satysfakcją.
Po chwili do Wieży przybyli także Wanda, Vision, Agent Coulson, Maria Hill a nawet Nick Fury.
Wszystko było wręcz idealnie.
Nikt nie mówił o pracy.
Nikt nie wspominał nieprzyjemnej przeszłości.
Stark mógłby trwać w tej chwili już zawsze.
- Panie Stark, mógłby nam pan pomóc? - Zapytał Peter wyciągając naukowca z zamyślenia.
- A mam wybór? - spytał ironicznie i podszedł do Peter'a, aby pomóc mu nosić talerze.
- Jeżeli chcesz zjeść cokolwiek to raczej nie - Powiedział Clint wieszając lampki pod sufitem.
- Tak, tak, ty się lepiej zajmij oświetlaniem ludzi w tym pomieszczeniu Legolas - prychnął Tony, po czym całkowicie oddał się pomocy w szykowaniu kolacji.
Dwadzieścia minut później wszystko było gotowe, nawet Stephen przyszedł wcześniej, żeby chociaż trochę pomóc.
Czarodziej nie spodziewał się, że kiedykolwiek spędzi święta z kimś kto nie jest nim samym.
Zazwyczaj siedział przy stole sam i jadał dania na wynos, lecz teraz miał zasiąść przy stole z dość sporym gronem osób.
I w sumie pasowało mu to.
- Czekaj, to Loki serio kiedyś wziął i cię dźgnął jak byliście mali? - spytał Clint, a Loki na to pytanie przewrócił oczami.
- Uh huh. Zmienił się w węża a ja uwielbiam węże i on wykorzystał ten fakt przeciwko mnie - Thor wzruszył ramionami.
- Przeprosiłem cię - prychnął jego brat, a Bóg Piorunów się zaśmiał.
- Zrobiłeś to tylko dlatego no nasza matka ci kazała!
Thor i Loki zaczęli się wykłócać, ale Stark nie zwracał na to uwagi. W tej chwili był w swoim własnym świecie, nie martwiąc się niczym.
- A właśnie, Tony. Czemu nie zprosiłeś Pepper i Morgan? - spytał nagle Phil, przez co Stark nagle spochmurniał.
- Pojechały do rodziców nowego faceta Pep - powiedział naukowiec jakby wcale go to nie ruszało. - Morgan ma szansę mieć dziadków, więc nie mogłem protestować.
Po tym zdaniu przy stole nastała głucha cisza, która przeciągała się w nieskończoność, dlatego po jakiś 10 minutach Tony wstał od stołu i wyszedł na przestronny taras.
Było zimno, owszem, ale jemu to nie przeszkadzało.
Cholera, że też Coulson musiał zacząć ten temat, no kurwa no.
A już miał dobry humor.
Nawet nie zauważył, kiedy podszedł do niego Stephen, albo raczej nie chciał zauważyć.
Cholera, czy on nie może pobyć chwilę sam?
- Tony, wszystko w porządku? - spytał Strange, a Stark chciał w tej chwili przyjebać komuś albo czemuś.
- Weź nie zachowuj się jak pizda i nie zadawaj głupich pytań - odparł naukowiec zaskakująco spokojniej niż zamierzał. - Czy tak ciężko zrozumieć, że chcę pobyć sobie sam ze sobą? Dajcie mi się poużalać nad moim życiem, ludzie. I może też kosmici. Ale głównie ludzie.
- Słuchaj, wiem, że brakuje ci Morgan, ale to nie znaczy, że masz się nad sobą użalać całe życie.
- Gówno wiesz.
- Dobra, jak chcesz. Chciałem ci powiedzieć, że mam dla ciebie prezent, ale skoro nie, to się nie będę narzucać.
Po tym zdaniu Stephen wszedł z powrotem do salonu alias jadalni, a Tony zastanawiał się, czy nie pójść w jego ślady.
Prezent czy odmrożenia na dupie?
Trudny wybór.
Tak trudny, że Stark natychmiast wszedł do środka.
Jednak kiedy chciał podejść do Stephen'a zapytać o ten prezent, zatrzymała go mała istotka, która na niego skoczyła.
- Woah, Morgan? A ty co tu robisz? - spytał Tony biorąc swoją córkę na ręce i zaczął rozglądać się za Pepper.
- Mama pozwoliła wujkowi Stephen'owi mnie tu zabrać przez taki fajny, świecący portal - powiedziała dziewczynka z uśmiechem, a Stark zaczął zastanawiać się kiedy jego córka zaczęła mówić na maga per "wujek" - Mogę zostać na tydzień!
Kiedy naukowiec nie wiedział co powiedzieć, podszedł do niego Stephen i położył mu rękę na ramieniu.
- Wesołych świąt, Tony.
-----------------------
Special spóźniony 2 dni na prawie 1000 słów
Nawet nie pamiętam kiedy tyle ostatnio napisałam XDD
Mam nadzieje że się podoba :3
Inspirational quote na dziś
Bye!
CZYTASZ
I'm here for you /IronStrange/
Fanfic(troche poprawiam kilka pierwszych rozdziałów bo tak) Po wojnie z Thanos'em drużyna Avengers postanowiła odejść w swoje własne strony. Lecz kiedy Doktor Stephen Strange odkrywa, że Loki uciekł z roku 2012, postanawia zmienić bieg historii. Tak właś...