- Nie wierć się tak, bo cie kurwa przywiążę do tej kanapy - warknął Tony ściągając opatrunek z pleców Stephen'a.
- Przpraszam, że moje plecy to praktycznie jedno wielkie poparzenie - odgryzł się mag, będąc widocznie zirytowanym.
Od pamiętnej rozmowy ze Strange'm minęły 3 godziny. Był już wieczór, co de facto znaczyło, że wszyscy byli w Avengers Tower, przyglądając się poczynaniom Stark'a.
Wszyscy, którzy obecnie znajdowali się w salonie i nie byli Anthony'm Starkiem albo Stephen'em Strange'm, uważali, że to wygląda jak taka typowa scena z oper mydlanych, w których bohaterami jest stare małżeństwo.
Mag syknął z bólu, kiedy Tony przyłożył mu do rany gazę nasączoną jodyną. Ból był nieznośny, jednak akceptował go, uznając, że dzięki temu chociaż trochę odpokutuje.
Naprawdę obwiniał się o śmierć nastolatka.
"Czy właśnie tak czuł się Tony tuż po bitwie?" Spytał sam siebie w myślach. "Jeśli tak, to nie dziwię się, że w pewnym momencie stracił chęć do życia."
W tym momencie Strange zaczął zadawać sobie pytania, które chciał strącić w odmęty swego umysłu.
Dlaczego uratował go wtedy w warsztacie?
Dlatego że raz już umarł? Że nie chciał, żeby jego wygrana z czasem poszła na marne?
Wong tego nie wspominał, ale oboje wiedzieli, że ratując martwych, których śmierć była konieczna aby wygrać, miała wpływ na czas.
Czas nie jest prostą linią, jak mogłoby się zdawać. Może przybrać dowolną formę. Ludzie uważają, że czas jest ścisłą progresją przyczyny do skutku. Jednak z nie subiektywnego, nielinearnego punktu widzenia, czas jest trochę jak taka fantazyjna kulka pomieszanego czasowego czegoś. Czas nie jest prosty, on jest cały pogmatwany¹.
Nikogo nie interesuje, że Vision żyje, nawet jeśli Stephen go nie ratował.
Nikt nie zauważył, że obecność Vision'a jest wbrew prawom natury i czasu, bo według nich jego śmierć się nie zdarzyła.
Nikt nie pamięta jak Thanos zdobył Kamień Umysłu, bo wszechświat nie chce, żeby pamiętali.
W pewnym momencie Stephen tak się zamyślił, że nawet nie czuł piekącego uczucia, jakie wywoływała jodyna. W pewnym momencie po prostu zasnął, nie zwracając uwagi na czynniki zewnętrzne.
- "Fantazyjna kulka pomieszanego czasowego czegoś"? - usłyszał głos, ponownie znajdując się w swoim własnym umyśle. - Nie wymyśliłeś nic lepszego podczas rozmów z samym sobą?
- Mógłbyś nie czytać mi w myślach? - spytał Stephen siadając po turecku, aby po chwili wznieść się w powietrze na około pół metra. - Naprawdę Kaeciliusie, w Mrocznym Wymiarze musi ci się nudzić.
- Czujesz się pewniej, kiedy masz pewność, że nic ci nie zrobię, mam rację?
- Owszem, masz - odparł, a po chwili poczuł obok siebie obecność. Obok niego był Kaecilius, który tylko stał i patrzył w pustą przestrzeń.
- Dlaczego się nie przejdziemy? - spytał po chwili mroczny mag. - Podejrzewam, że twój pałac pamięci musi być dość... Interesujący.
- Dobrze, ale nie będziemy wchodzić do żadnych pokojów. Mogę obudzić się na zawołanie - powiedział Stephen stawiając nogi na ziemi.
Przed nimi pojawiły się drzwi. Zwykłe, proste, dębowe drzwi. Dokładnie takie, jakie można spotkać w zwykłych domach.
Jednak to co za nimi było, nie było przytulnym domem, tylko szpitalnym korytarzem, wypełnionym zapachem leków i środków dezynfekujących.
- No, no Doktorze Strange - odparł Kaecilius idąc ramię w ramię z arcymagiem. - Imponujące. Spodziewałem się wieży tego twojego kochasia, chociaż widzę, że kilku szczegółów z jego domu nie brakuje - dodał pokazując na jedną zbrojęz stojącą przy ścianie i na Dummy'ego stojącego tuż obok.
- Chciałeś się przejść - Strange zmienił temat. - To też musi znaczyć, że chcesz porozmawiać i to bynajmniej o moich wewnętrzynch rozmowach z samym sobą.
- Co czułeś?
- O co ci znowu chodzi?
- Co czułeś, kiedy odkryłeś śmierć tego chłopaka.
Stephen poczuł, jak jego oddech przyspiesza. Spodziewał się tego pytania.
- Nie udawaj, że nie wiesz - odparł lakonicznie, dając do zrozumienia, że zakończył ten temat.
- A wymyśliłeś, jak mnie powstrzymać przed krzywdzeniem innych istot?
- Oczywiście. Wejdę do Mrocznego Wymiaru i zabiję cię osobiście.
----------------------------------
¹Cały akapit to jedno wielkie nawiązanie do Doctora Who. Uznałam, że jak już mam wyjaśniać czas, to czemu nie wykorzystać czegoś, co z czasem jest całkowicie związane?Przetłumaczyłam to z tych trzech, czyli od 9, 10 i 11 Doktora. U 10 był jeszcze ten początek ze ścisłą progresją, tylko tutaj tego nie pokazali
Krótko i znowu dziwnie szybko, co sie ze mną dzieje ;-;
Nie miałam tyle weny od czasu... no nawet nie pamiętam od kiedy ;-;
Wgl ostatnio załapałam że pisze tą książkę od ponad pół roku xDD
I wbiliśmy ostatnio ponad 3300 tysięcy wyświetleń!Dzięki wam za to, że to czytacie, serio xD
Pewnie niedługo znowu zniknę na miesiąc xd
Bye!
CZYTASZ
I'm here for you /IronStrange/
Fanfic(troche poprawiam kilka pierwszych rozdziałów bo tak) Po wojnie z Thanos'em drużyna Avengers postanowiła odejść w swoje własne strony. Lecz kiedy Doktor Stephen Strange odkrywa, że Loki uciekł z roku 2012, postanawia zmienić bieg historii. Tak właś...