[16] Keyword

585 42 26
                                    

Thor miał przed nosem książkę starszą niż...

No... na pewno starszą niż Steve i Barnes, tego Tony był pewny na sto procent.

Utwierdziła go w tym mina Stephen'a, który w tej chwili wyglądał jakby odkrył starożytną piramidę Pigmejów czy innych Masajów.

Przy okazji Strange wyglądał jakby coś sobie przypomniał. Tak nagle. Wong, Loki i Thor wyglądali tak samo.

Jakby coś lub ktoś wymazał im wiedzę na temat tych run.

I to najbardziej znanych run.

- To przecież Mannaz* - odezwał się Loki, pokazując na pierwszą runę, jaka była zapisana na karteczce, po czym spojrzał z niepokojem na Stephen'a. - To jest runa oznaczająca człowieka. Matka wpajała mi te wszystkie runy przez długi czas, więc dlaczego...?

- To jest Isa* - odezwał się Thor pokazując na drugą runę. - Runa oznaczająca lód i koncentrację.

- To Teiwaz* - odezwał się Wong pokazując na trzecią runę. - Wierność i sprawiedliwosć.

-  Raido* - powiedział Stephen pokazując czwartą runę. - Runa symbolizująca fortunę.

- I w końcu Ansuz* - powiedział Loki. - Runa Odyna.

Jakieś dwadzieścia minut później, Thor, Loki, Stephen i Wong chodzili w kółko i dyskutowali nad znaczeniem ułożenia tych run, bo według nich to ułożenie nie miało żadnego sensu, nawet jeśli sensu mieć nie musiało.

A Avengersi? Grali sobie w Scrabble, mając nadzieję, że te rozmyślania magicznemu kwartetowi nie zajmą długo, a oni nie będą musieli prosić Strange'a o Twistera.

Tego by nie przeżyli.

A szczególnie Tony.

On nie lubił Twistera.

Kiedyś w to zagrał i żałował, bo znalazł się w bardzo dwuznacznej pozycji z Natashą i Brucem, a najgorsze jest to, że żadne z nich nie chciało dać za wygraną.

Ah, wspomnienia.

- A czy to nie miało być po prostu słowo klucz? - spytała w końcu Natasha mając dość tego, że Clint wymyśla niestworzone słowa chcąc się wybić na prowadzenie.

Ale to wcale nie tak, że Romanoff pisała długie słowa w innych językach żeby też zdobyć prowadzenie.

Skądże.

- To nie musi być jakieś zaklęcie, tylko słowo klucz, tak? - dodała Nat, a magiczny kwartet (Tony postanowił że będzie ich tak nazywać) spojrzał po sobie. - To jest tak jak z Bucky'm. Nie potrzebne są jakieś wymyślne słowa, tylko proste, używane w Rosji na codzień.

- To ma sens - wymamrotał Stephen. Na prawdę, to wszystko dla jego umysłu to było trochę za dużo.

Ile by dał, żeby po prostu usiąść i odpocząć z dwie godziny?

Jeżeli umysł Stephena jest nazbyt zmęczony, to na prawdę, ale to na prawdę wszystko brał na serio albo przesadzał nawet z ilością cukru w herbacie.

Niesłodzonej.

Wong doskonale wiedział, że Strange ledwo wyrabia psychicznie i fizycznie, ale także doskonale wiedział, że w tej sytuacji Stephen choćby myślał o odpoczynku, to nic go nie zmusi nawet do pięciu minut drzemki.

Ale zawsze mógł spróbować.

- Skoro teoretycznie mamy już to słowo klucz, to może odpoczniemy kilka godzin? - spytał Wong mając wielką nadzieję, że Strange da się namówić na odpoczynek.

- W końcu jakiś głos rozsądku - powiedział Tony, po czym wstał od stołu i podszedł do Stephen'a, którego twarz wręcz mówiła, że nie ma zamiaru odpoczywać. - Już może pomińmy fakt, że większość zasnęła na książkach, a Quill zasnął na naszych Scrabblach, co? - Stark dodał, kiedy zauważył, że Stephen chce się odezwać.

I w tym momencie Strażnik Kamienia Czasu, Arcymag i były neurochirurg w jednym wiedział, że musi dać swoim towarzyszom odpocząć.

Z tą myślą westchnął i otworzył portal do salonu Avengers Tower i już po chwili wszyscy Avengersi znaleźli się w swoim ukochanym domu.

Tony gdyby chciał to nawet teraz zasnąłby na stojąco, ale wiedział, że Natasha albo Clint by to wykorzystali, dlatego skierował się w stronę windy.

Tak, windy.

Nie, nie pokoju.

Aktualnie nie miał ochoty leżeć w miękkim łóżku, bo wiedział, że wtedy obudzenie go graniczyłoby z cudem.

Dlatego zdecydował się zasnąć na kanapie w warsztacie, gdzie nikt nie miał wstępu, a kanapa była na tyle wygodna, żeby mógł zasnąć, ale na tyle niewygodna żeby Friday mogła go obudzić.

Już miał się położyć, już miał odpłynąć do Krainy Morfeusza, ale oczywiście zawsze było coś, co musiało mu przeszkodzić.

Jednak w tym przypadku był to ktoś.

- Stephen, mówił ci ktoś, że z ciebie jest niezły upierdliwiec? - spytał Tony wytrzepując poduszkę, aby następnie położyć ją na podłokietniku, z racji iż musiał spać wzdłuż kanapy, bo za cholerę nie miał siły jej rozkładać.

- Przyszedłem tylko sprawdzić, czy na pewno kładziesz się spać - odparł Strange, a Tony nie wiedział czy poczuć się zażenowany czy zabić arcymaga za jego nadopiekuńczość.

- Czasami zastanawiam się co stało się z tym egoistycznym Stephen'em Strange'm o którym tyle słyszałem - powiedział Stark patrząc zmęczonym wzrokiem na byłego neurochirurga. - Jesteś zbyt nadopiekuńczy. Pomyśleć, że na początku byłeś wobec mnie taki chłodny, och ach...

Po tych słowach Tony jak gdyby nigdy nic położył się na kanapę.

A chwilę później zasnął.

Tak po prostu.

A jedyne co mógł zrobić Stephen, to opuścić warsztat, samemu udając się do łóżka.

------------------------
*

(Tu macie wszystkie runy bo nie chciało mi się zdjęc z osobna każdej dawać)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

(Tu macie wszystkie runy bo nie chciało mi się zdjęc z osobna każdej dawać)

........ten rozdział jest do dupy

Przepisałam go z 7 razy
7 KURWA RAZY

Ja nawet nie wiem jak go skomentować

Ja żeby jakkolwiek go napisać nawet kurwa z domu na łąke wyszłam i zaczęłam medytować

Kurwa nie pomogło i jest do dupy

Nie mam nic więcej do powiedzenie

Bye!

I'm here for you /IronStrange/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz