[25] Heavydirtysoul

436 31 37
                                    

Stephen nie wiedział co odpowiedzieć. W sumie dziwne by było, gdyby wiedział.

Zrobił coś cholernie głupiego, wiedział o tym, ale nie było innej możliwości. Nie był z tego zadowolony, nie był z tego dumny. Wiedział, że jest wielka szansa na to, że straci życie, jednak nadal ryzykował.

Postanowił milczeć, nie wiedząc jak wyjaśnić całą tą sytuację.

- Och, no tak, teraz będziesz cicho, świetnie - prychnął Tony wychodząc z kuchni. - Jakbyś łaskawie chciał mi powiedzieć co żeś najlepszego wymyślił, to jestem w warsztacie.

Tak, Stark się wkurwił i to bardzo.

Nie dlatego, że Stephen zrobił coś bez jego wiedzy, ale dlatego, że zgrywał hipokrytę.

Niedawno Strange się za nim szlajał i praktycznie zmusił go, żeby powiedział co go trapi, ale kiedy Tony się go ładnie pyta wcale nie wchodząc mu w dupę, to nie powie nic.

I to niby Stark był egoistycznym, hipokrytycznym narcyzem, tak? Dobre sobie.

Zjeżdżając windą, Anthony klnął na okrągło. Nie spodziewał się, że przez taką drobnostkę aż tak się wkurzy.

Cholera, coraz bardziej zadziwiało go, jak zaczęło mu zależeć. Czasami nawet się tego bał. Czemu? Nie wiedział. Po prostu czasami odczuwał irracjonalny strach myśląc o swoim związku.

Cholera, to na prawdę dziwnie brzmi.

"Jestem w związku ze Stephen'em Strange'm".

To zdanie brzmiało tak surrealistycznie, że Tony aż się zaśmiał podchodząc do barku. Wziął butelkę whisky i usiadł na kanapie, po czym włączył playlistę, która składała się głównie z piosenek AC\DC, Led Zeppelin, KISS i Black Sabbath.

Muzyka była ustawiona na najwyższą głośność, jednak Stark nie zwracał na nią większej uwagi. W tej chwili zagłębił się we własnych myślach, zastanawiając się co zrobić z tą sytuacją.

Tymczasem Stephen siedział sam w kuchni, próbując zdecydować czy iść do Tony'ego czy nie.

Wiedział, że powinien, ale nie wiedział jak mu to wszystko wyjaśnić.

Cholera, nawet nie miał sensownego powodu żeby mu nie mówić co zrobił, jak to zrobił i czemu to zrobił.

- Dalej się zastanawiasz czy mu powiedzieć? - spytał Rhodey, który przyszedł odwiedzić Avengers jakieś 20 minut temu.

- A nie widać? - wymamrotał Stephen nawet nie zaszczycając spojrzeniem James'a, który nalewał sobie soku pomarańczowego do szklanki. Strange uznał, że to odpowiedni moment, żeby zrobić coś czego normalnie by nie zrobił. - James, ty go dobrze znasz. Doradź mi coś. Co powinienem z tym zrobić?

- Powiedz mu - Rhodes wzruszył ramionami. - Tony nie lubi nie wiedzieć, szczególnie o problemach które mają związek z kimś, kto jest mu bliski. Bardziej ci nie pomogę, wybacz.

Cholera, to nie będzie takie proste.

Jednak odwlekanie nieuniknionego było bezsensowne jak dodawanie parówki do zupki chińskiej.

Z takimi bezsensownymi epiterami Strange zjechał windą do warsztatu Stark'a, mając nadzieję, że Iron Man nie jest na niego bardzo wkurwiony.

Jego nadzieje jednak pękły jak bańka mydlana, kiedy usłyszał piosenkę Kiss i zobaczył Tony'ego samotnie siedzącego na kanapie z butelką whisky, która była w ¼ opróżniona.

Stark zdawał się nie zwracać uwagi na Stephen'a, który usiadł obok niego.

I faktycznie, nie zwracał na niego uwagi.

Był pogrążnony we własnych myślach, wędrował po swoim pałacu pamięci mając nadzieję, że zrelaksuje się chociaż trochę.

Jednak Strange wypchnął go ze swoich własnych myśli, przez co był zmuszony odłożyć alkohol i ściszyć muzykę.

- Wow, patrzcie no kto się pojawił - prychnął Tony krzyżując ramiona. Zachowywał się jak rozwydrzona, niezwykle seksowna, ponętna, skrzywdzona przez życie nastolatka, ale co poradzisz.

Tony nie miał wpływu na to jaki był seksowny i ponętny.

- A więc masz zmaiar łaskawie powiedzieć, o co chodzi? - spytał Stark, kiedy cisza między nim a Stephen'em zaczynała robić się nieprzyjemna.

- Chyba nie mam wyboru - westchnął mag, po czym zaczął opowiadać Tony'emu wszystko.

Opowiedział mu o księgach, zaklęciu, rytuale, który musiał odprawić (dop. Aut. A którego ja nie opisałam bo jestem leniwym gównem). Opowiedział o konsekwencjach i o tym, co zamierzał zrobić, a także o ryzyku.

O ryzyku, którego nie chciał podejmować, ale musiał.

- Czyli wziąłeś i wykorzystałeś tą w chuja wielką ranę na swoich plecach, żeby pobierać jakąś zakazaną energię, co pomoże ci otworzyć portal do jeszcze bardziej zakazanego świata żeby zabić jakiegoś Voldemorta, ale najprawdopodobniej nie wrócisz na ziemię? - skonkludował naukowiec analizując sobie to wszystko w głowie.

- Mhm - wymamrotał Stephen odchylając głowę do tyłu. Robił się tym wszystkim coraz bardziej zmęczony.

- I dlaczego nie chciałeś mi o tym powiedzieć?

- Nie wiem.

- Weź chociaż powiedz, że możesz jakoś pozbyć się tych sińców pod oczami, błagam - powiedział Tony zmieniając temat, a z ust Strange'a wydostało się krótkie "heh".

- Mogę, ale po co? - odpowiedział mu pytaniem.

- No wiesz... Moglibyśmy gdzieś... Wyjść?

I w tym momencie Anthony Edward Stark zaczął zachowywać się jak nie on, tylko jak jakiś bachor który w końcu odważył się zaprosić osobę która mu się podoba na randkę.

Nigdy się tak nie zachowywał.

Nawet jak był w związku z Pepper.

A Stephen? Stephen nie wiedział co powiedzieć, więc po prostu zgodził się na randkę będąc w sytuacji która zagraża jego życiu.

Miło będzie na moment oderwać się od rzeczywistości.

-----------------------------

Uznałam że to jest dobry moment żeby popchnąć relacje Antosia i Stefana do przodu

Bo czemu niby kurwa nie

W ogóle załapałam ile tam dałam postaci, wiecie Strażnicy Glaktyki, Thor, Loki i inni a praktycznie się tu nie pojawiają XDDD

Musze to zmienić, ale nie wiem jak jeszcze xD

Inspirational quote na dziś

Inspirational quote na dziś

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Bye!

I'm here for you /IronStrange/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz