Stephen przyjął pozycję obronną i zaczął się rozglądać. Nie widział nic, oprócz wszechobecnej ciemności i wrót, których nie dało się otworzyć.
- Strange, co tu się dzieje? - spytał Loki stając z magiem ramię w ramię. W jego rękach znajdowały się sztylety i był ubrany w swoje asgardzkie ubrania.
Jednak zanim Strange zdążył odpowiedzieć, z ciemności wyłoniła się postać. Był to szczupły mężczyzna, na oko miał czterdzieści lat. Na jego czole mienił się symbol, a on sam uśmiechał się chłodno.
Stephen przęłknął narastającą gulę, która tworzyła się w jego gardle.
Cholera, nie był na to gotowy.
- Jak wydostałeś się z Mrocznego Wymiaru? - spytał Strange spoglądając kątem oka na Loki'ego, na którego twarzy malowała się powaga i coś, co Doktor określił jako nienawiść. - Miałeś tam zostać na wieczność.
- Owszem, miałem - odparł mroczny mag podchodząc bliżej. - Lecz jak widzisz, jakimś cudem uciekłem. Było to dość trudne zważając w jakiej pozycji się znajdowałem.
- Och, nie oszukuj nas - odezwał się nagle Loki chowając sztylety. - Ciebie tu nie ma. Materialnego ciała nie da się przenieść do ludzkiego umysły. Jesteś tylko formą astralną, tak jak my.
- To, że jestem formą astralną, nie oznacza że nie mam swoich mocy, synu Laufey.
Stephen poczuł piekący ból na swoich plecach. Krzyknął, oszołomiony nagłym bólem. Spojrzał na Kaeciliusa i zauważył, że jego oczy błyszczą delikatnym, czerwonym światłem.
- Na razie pozwolę wam odejść - powiedział mroczny mag, a wrota za nimi otworzyły się. Strange nie przestawał obserwować Kaeciliusa. Nie miał pewności, czy to nie była pułapka. - Lepiej nie zagłębiajcie się w tą sprawę. Następnym razem może się to skończyć inaczej.
Stephen otworzył gwałtownie oczy. Dyszał ciężko, a jego plecy nadal przeszywał obezwładniający ból. Jednak to nie powstrzymało go przed wstaniem. Nie zwrócił uwagę na Tony'ego, który wydawał się być zdezorientowany, ani na Loki'ego, który wydawał się być wściekły. Po prostu wyszedł ze szklanej klatki zostawiając nastolatka z którego umysłu dopiero co wyszedł samego.
Otworzył portal, kiedy reszta Avengersów znalazła się obok niego. Kiedy znalazł się w Avengers Tower, zdjął płaszcz lewitacji a także górną część garderoby chcąc oswobodzić ranne plecy.
- Japierdolę - powiedział Tony, kiedy zobaczył stan pleców maga. Nie był gotowy, żeby zobaczyć wypalony na plecach Strange'a symbol. Podszedł do mężczyzny i delikatnie przejechał opuszkami palców po jego plecach, omijając wypaloną ranę. - Co ci się tam stało, co?
Stephen nie wiedział jak wyjaśnić Tony'emu to co się stało w umyśle Aiden'a tak, żeby zrozumiał. Postanowił zdać się na intuicję i na to, co wiedział o dziecinnej stronie swojego kochanka.
Nawet w jego głowie słowo "kochanek" brzmiało dziwnie, jednak teraz nie był czas się tym przejmować.
- Kojarzysz ten motyw z Harry'ego Pottera gdzie Voldemort naznacza Harry'ego? - spytał, a Stark skinął głową. - Mi stało się coś podobnego, tylko na większą skalę i bez zdobywania jakiś innych zdolności.
Zanim Tony zdąrzył jakkolwiek odpowiedzieć, Stephen'owi zaczął zamazywać się obraz. Po chwili wszystko wokół stało się czarne, a ostatnie co on sam pamiętał, to uczucie powolnego spadania na podłogę i przytłumiony krzyk Tony'ego, wykrzykujący jego imię.
- Stephen? - Stark złapał Strange'a w locie, samemu o mało co nie upadając. Z pomocą Thor'a przeniósł maga na kanapę. Położyli go na brzuchu, nie chcąc nadwyrężać już i tak w chuja poranionych pleców.
Cholerny Stephen Strange i jego cholerne pomysły narażające jego cholerne zdrowie i cholerne życie na cholerne niebezpieczeństwo.
A najgorsze było to, że Tony teraz nawet nie mógł opierdolić arcymaga za jego odpowiedzialność.
- Jeleń, co się tam stało, co? - spytał, kiedy wrócił do salonu z apteczką. W środku były opatrunki chłodzące a także inne tego typu rzeczy. - I nie wyskakuj mi z nawiązaniami z Harry'ego Pottera, błagam.
- Byliśmy w pałacu pamięci. Kiedy mieliśmy wyjść zostaliśmy zaatakowani - odparł Psotnik takim tonem, jakby to było oczywiste. - Chłopak ma siostrę. Chorą. Zawarł pakt z mrocznym magiem, żeby ją ratować - dodał po chwili, domyślając się, że ta informacja jest dość ważna.
- Zatem? Co teraz zrobimy? - spytał Steve patrząc jak ranę Stephen'a powoli zakrywają bandaże.
- Musimy czekać aż Strange się obudzi - odpowiedziała Natasha. - Tylko on wie, czy w jakkolwiek da się go pokonać.
- Jest jeszcze ten Wong - dodał Peter Quill.
- Niby tak, ale nie wydaje mi się, żeby wiedział więdzej niż Doktor Strange - odparł Vision.
- Moment. Nie mogę spróbować uleczyć Stephen'a? - zapytała nagle Wanda. - Udało mi się to raz z Vision'em, więc może...
- Nie - przerwał jej Loki. - To rana zadana przez magię. Nie uleczysz tego. Strange z tego wyjdzie, nie jest to zbyt poważne, jednak jego ciało będzie musiało znosić ból jeszcze długi czas.
Tony przysłuchiwał się rozmowie w ciszy, starając się nie sprawiać większego bólu Stephen'owi.
Nie wiedział, co stało się w głowie nastolatka. Nie wiedział, co oznacza symbol na plecach maga. Nie wiedział, czy w tej chwili nie są w jakimś chujowo wielkim niebezpieczeństwie.
Jedno wiedział na pewno.
Ten kto to zrobił, już kurwa nie żyje.
--------------------------
No heeeeyyyy
Jak tam żywot?
Zaczęłam słuchać The Neighbourhood i dostałam weny
Rozdział jeszcze cieplutki xD
Wgl głaskałam moje psy dzisiaj
A one zazdrosne o siebie w chuja są↑głaskałam Dizla to ten udawał że ma to w dupie
↑Głaskałam Torina ten zaczął mi kurwa piszczeć i patrzeć na mnie z wyrzutem XDDDD
To tyle z mojego życia
Mam nadzieje że rozdział się podoba
Bye!
CZYTASZ
I'm here for you /IronStrange/
Fanfikce(troche poprawiam kilka pierwszych rozdziałów bo tak) Po wojnie z Thanos'em drużyna Avengers postanowiła odejść w swoje własne strony. Lecz kiedy Doktor Stephen Strange odkrywa, że Loki uciekł z roku 2012, postanawia zmienić bieg historii. Tak właś...