Stephen westchnął głęboko i usiadł na kanapie, zastanawiając się co zrobić z tą sytuacją. Tony wyraźnie prosił, aby Stephen za nim nie szedł, ale brunet jest teraz załamany, co może przynieść wiele nieprzyjemnych skutków, ale w najlepszym wypadku Stark poszedł się po prostu położyć spać.
Ale bądźmy szczerzy, w jego obecnym stanie nikt nie był w stanie uwierzyć w to, że Tony położy się spać na trzeźwo. W końcu depresja i alkoholizm nie są oddzielone naprawdę cienką, ledwo widoczną linią i każdy o tym wiedział.
Dlatego właśnie Stephen tak chciał iść do Stark'a i sprawdzić czy jest trzeźwy, czy śpi, itd., itp.
Tak, w tek chwili zachowywał się jak rasowy upierdliwiec, ale co poradzisz.
Stephen też człowiek i też się martwi.
- Nie sprawdzisz, czy nic tam sobie nie robi? - spytał Sam wracając do swojej jakże emocjonującej rozgrywki, do której dołączył Steve po części rozumiejąc mechanikę gry.
- Nie będę robił nic wbrew jemu - powiedział Strange, patrząc w ekran telewizora, na którym postać Sam'a znacznie wyprzedziła Steve'a i zastanawiał się nad obecną sytuacją.
Relacja jego i Tony'ego przeszła na następny poziom, z czego powinien się cieszyć, ale się nie cieszył. Odczuwał coś pomiędzy konsternacją a smutkiem, ale jednak było w tym trochę radości.
Lecz było jej zbyt mało, aby cieszyć się z tej sytyacji. Stephen nadal miał wrażenie, że Stark po tej wojnie i rozwodzie szuka kogoś, kto pomoże mu się pozbierać, a potem go zostawi, bo uzna, że już wszystko dobrze i Strange nie jest mu potrzebny.
A co jak co, ale po tym co się działo w 2016, to Stephen odrzucenia bał się bardziej niż ponownego zapętlenia w czasie, co chyba było normalne.
Albo i nie, to zależy jak na to spojrzeć.
- Ty weź się lepiej pochwal jak poderwałeś narcystyczno-ekscentrycznego naukowca, który przez większość swojego życia był hetero - powiedział Rocket siadając na kanapie. Stephen w tej chwili chciał wstać i wyjść, ale wiedział, że wszyscy tu zgromadzeni go powstrzymają. "Oni chyba naprawdę nie mają co robić", pomyślał Strange po czym westchnął.
- Sam nie wiem. Tak jakoś wyszło - powiedział wymijająco arcymag wzruszając ramionami. - Ale jak dla mnie, to i tak to wszystko dzieje się za szybko.
- W sumie to dzisiaj uratowałeś mu życie, do tego znacie się dość długo, a ty praktycznie cały czas bawiłeś się w upierdliwca i przyzwyczaiłeś go do swojej obecności, to co się dziwić? - spytała retorycznie Wanda, która wolała się nie wtrącać, ale od takiego gadania głowa ją bolała i nie bała się do tego przyznać. A Stephen? Stephen mógł tylko milczeć, bo wiedział, że Maximoff ma rację. I to cholernie wielką rację...
W tym samym czasie Tony starał się zasnąć u siebie w pokoju, ale cóż, kilka bodźców wpływało na to, że nie mógł przejść przez wrota prowadzące do Krainy Morfeusza.
Pierwszym z bodźcem była zwykła bezsenność, która Tony'emu towarzyszy od dłuższego czasu. Przy dość realistycznych koszmarach to całkiem normalne.
Drugim bodźcem była myśl, że ktoś kto nie jest Pepper się nim zainteresował. No bo, cholera, kto chciałby być z egoistycznym naukowcem, który jest po rozwodzie, ma depresję i, bądżmy szczerzy, jest alkoholikiem? Chyba raczej nikt o zdrowych zmysłach, ale cóż. Widać Stephen nie był normalny.
Trzecim i najważniejszym bodźcem była dzisiejsza sytuacja.
Pepper zabiera Morgan do Seattle. Kilkaset kilometrów od niego.
Jaki ojciec by się na to zgodził?
Ok, Tony mógł przyznać, że nie był najlepszym ojcem, ale się starał, czyż nie? Ograniczył picie, siedzenie w warsztacie... A Zespół Szoku Pourazowego to coś normalnego po takich wydarzeniach. Stark po prostu nie mógł sobie wybaczyć, że pozwolił, aby Thanos wymazał połowę życia ze wszechświata, a potem sprawił, że w wymiarze kwantowym Loki sobie uciekł.
To po prostu było za dużo.
Nawet dla niego.
Cóż, niby chował to wszystko pod maską sarkazmu i ironii, ale tak jakby teraz był w nieromantycznym pseudo-związku z pewnym upierdliwcem, który nazywa się Stephen Strange, który nie mógł pogodzić się z tym, że nie może być neurochirurgiem więc każe sobie mówić per "Doktor Strange".
Co Tony'emu się w nim tak podoba? Nie mógł stwierdzić. Dlaczego powiedział mu, że go "lubi lubi" jak jakiś bachor? Tego też nie mógł stwierdzić. Ale jak to ktoś kiedyś mu powiedział "Brak odpowiedzi to także odpowiedź".
Chociaż w tej sytuacji bardziej adekwatny byłby cytat "Na każde pytanie jest odpowiedź", ale w tej chwili optymistyczne myśli nie były dla Tony'ego zbyt dobre.
Można by powiedzieć, że tylko pogarszały jego stan psychiczny.
No ale cóż, życie nie jest proste, a szczególnie jego życie, do czego on się przyzwyczaił.
Ale jedna rzecz w tych przemyśleniach była nadzwyczaj dziwna.
Tony w ogóle nie pomyślał o tym, aby napić się alkoholu.
------------------------
No heeey
Depresyjny rozdzialik bo jestem przed okresem i mnie wszytko boli (PRZEKLINAM WAS GENY MOJEJ MAMY)
I uczę się piosenki o liczbie pi :D
I mam jutro DRUGI egzamin próbny z anglika
Po chuj drugi? Jeden pisaliśmy i spoko
Aha i oglądam Annabelle
A potem obejrzę Sherlocka -w-
I filmy i serial =w=
Ale to jutro
Jutro jest za jakieś 40 minut
CICHAJ MÓZG
Ok, ode mnie to tyle
BYE!
CZYTASZ
I'm here for you /IronStrange/
Фанфик(troche poprawiam kilka pierwszych rozdziałów bo tak) Po wojnie z Thanos'em drużyna Avengers postanowiła odejść w swoje własne strony. Lecz kiedy Doktor Stephen Strange odkrywa, że Loki uciekł z roku 2012, postanawia zmienić bieg historii. Tak właś...