-Gdzie się wybierasz, Wolna?- zapytała podejrzliwie Anka, kiedy zabrałam z wieszaka swoją skórzaną kurtkę.
-Do bistro- wyjaśniłam zgodnie z prawdą i zabrałam kluczyki od samochodu z komody- Czemu pytasz?
-Z tego co wiem to masz dzisiaj wolne- zauważyła i uniosła brew, szykuje się przesłuchanie.
-Adam zadzwonił i prosił żebym przyjechała jak najszybciej- powiedziałam jakby była to rzecz najbardziej oczywista na świecie.
-Ciekawe czego może chcieć- udawała zamyśloną- Jeśli chcesz iść do jakiś suk to kurwa po moim trupie- była aż za bardzo spokojna co mnie trochę przeraziło- Słaba wymówka, próbuj dalej- oparła się ramieniem o ścianę z powagą.
-Jestem śmiertelnie poważna, Kosa- westchnęłam i spojrzałam na nią błagalnie- Nie wiem, o chuj mu chodzi, ale jak szef wzywa prcawonika w dzień wolny to musi być jakiś ważny powód, nie?
Brunetka zmierzyła mnie wzrokiem i wypuściła głośno powietrze z płuc. Podeszła do mnie i podała mi klucz od drzwi. Nie bardzo wiedziałam po co to zrobiła skoro mam swój klucz w kurtce, więc spojrzałam na nią pytająco.
-Marcin pożyczył twoje kluczyki od domu- wyjaśniła, a ja schowałam przedmiot do kieszeni- Wracaj szybko, tylko nie za szybko bo nie mam ochoty wyciągać cie z wraku auta- no tak, musi być jakiś nie śmieszny żarcik. Cicho się zaśmiałam na jej uwagę.
-Nie wiedziałam, że Marcinek się do nas wprowadził- odparłam złośliwie, co ewidentnie zirytowało brunetke, przez co patrzyła na nie z ukosa.
Stwierdzam podstawowe i rzeczowe fakty...
-Dowiem się tylko o co mu biega i wracam - odparłam z lekkim uśmiechem.
-A jeśli się dowiem, że cię tam nie było to skończysz marnie- dodała kiedy chwyciłam za klamkę, odwróciłam się w jej stronę z cwanym uśmiechem.
-Dobrze, mamo- rzuciłam szybko z szerokim uśmiechem i zamknęłam za sobą drzwi.
--------------------
-Cześć- powiedziałam wchodząc do bistro kiedy zauważyłam Pawła za ladą- Jest Adam?
-Hej, jest u siebie- powiedział, miał bardzo dobry humor, aż za dobry jak na niego.
Zignorowałam to i poszłam na zaplecze, a następnie do pokoju szefa. Zapukałam dwa razy i otworzyłam ostrożnie drzwi. Za biurkiem siedział mężczyzna około sześćdziesięciu lat, w koszuli i eleganckich spodniach. Zawsze lubi dobrze wyglądać.
-Dzień dobry, wzywał mnie Pan- kiedy mnie zauważył od razu miło się uśmiechnął.
Uwielbiam tego gościa.
Chociaż jego wręcz urzędowa gadka potrafi zabić z tropu..-Dzień dobry Ingo, przepraszam, że wezwałem cię dzisiaj, ale z racji, że mam do ciebie największe zaufanie, chciałem cie prosić o drobną pomoc- po jego słowach zaczęłam się trochę niepokoić, ale zauważył moje zakłopotanie i postanowił kontynuować- Zatrudniłem nową kelnerkę i chciałem, abyś to ty zrobiła jej małe szkolenie i wprowadziła w plan działania naszego bistro.
Byłam lekko zaskoczona nie tylko jego wypowiedzią, ale też tym, że postanowił zatrudnić nową osobę. Sądziłam, że pięć osób w zupełności wystarczy. A tutaj niespodzianka.
-Dziękuję- tylko tyle byłam w stanie powiedzieć- A kiedy będę mogła zrobić to szkolenie? I czy wcześniej miała jakiś kontakt z pracą w branży gastronomicznej?
-Pracowała w barze- powiedział mężczyzna zerkając w kartkę papieru na blacie biurka- Nie sądzę, żeby miało to jakiś związek z gastronomią, ale z jej wypowiedzi wynikało, że ma dobry kontakt z ludźmi na czym również nam zależy.
CZYTASZ
Przypadek? Nie sądzę
RandomAnia szturchnęła mnie w bok na co głośno się zaśmiałam niemalże potykając się o własne nogi, na co brunetka wybuchnęła jeszcze głośniejszym śmiechem. Inga, za dużo alkoholu... Stanowczo za dużo... Nasze pijackie śmiechy widocznie zwróciły uwagę prze...