Chciałam wszystkim podziękować za tak dobry odbiór mojego opowiadania :))
____________________-Chcieliśmy zabrać cie w jeszcze jedno miejsce- zaczęła Ania wstając z łóżka- Tylko nie wiem czy Twój garnitur to dobry pomysł- zwróciła się do szatyna i zmierzyła go wzrokiem.
-Nie wypada ubierać dresów na urodziny przyjaciółki- udawał oburzonego przez co się uśmiechnęłam.
-Jezu...- jęknęła nerwowo- Czy ty mnie widzisz? Przecież miałeś ubrać się elegancko tylko na obiad z moimi rodzicami- spojrzałam zmieszana na oboje- Nie mów mi, że zapomniałeś- zagroziła.
-Złość piękności szkodzi- zaczął się cicho śmiać- Nie zapomniałem.
-O co tutaj chodzi?- wtrąciłam się, bo chciałam wiedzieć o czym oni mówią- Mieliśmy jechać na imprezę, więc Marcin chyba ubrał się odpowiednio- stwierdziłam- Tylko zastanawiam się dlaczego ty nie ubrałaś jakiejś sukienki, czy coś takiego.
Brunetka uniosła brew i uśmiechnęła się tajemniczo tak samo jak jej chłopak.
Czuje się zbędna w tej sytuacji...
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła- powiedziała Anka i otworzyła drzwi.
-Już mam tak zarezerwowane miejsce. Nie musisz mi przypominać- wstałam, a razem ze mną chłopak.
Nim wyszłam z pokoju to jeszcze raz rozglądnęłam się uważnie. Chciałam zabrać kilka rzeczy, ale nie mogłam. Teoretycznie przecież nas tam nie było. Jednak musiałam wziąć misia którym bawił się Marcin, przypomniałam sobie, że dostałam pluszaka właśnie od niego na moje piętnaste urodziny.
Z uśmiechem opuściłam pomieszczenie z zabawką w lewej ręce. Reszta była już na dole więc też tam się udałam. Siedzieli w kuchni na blacie i żywo rozmawiali o czym, ale nie zdążam usłyszeć bo gdy mnie zobaczyli to od razu skończyli konwersacje.
-Ale z ciebie duże dziecko- zaśmiała się brunetka.
-Nie mogłam go zostawić- wyjaśniłam, na co Ania uniosła brew.
-Czyli przypomniałaś sobie, że masz go ode mnie?- chłopak wyszczerzył się w moim kierunku.
-Zgadza się- posłałam szatynowi uśmiech- Nie boicie się, że szafka nie wytrzyma pod waszym ciężarem?- uśmiechnęłam się zadziornie.
-Sugerujesz, że jestem gruba?- odparła brunetka z udawanym oburzeniem.
-Nie, sugeruje, że nie powinniśmy być tutaj zbyt długo- powiedziałam zgodnie z prawdą.
-Co fakt to fakt- skomentował Marcin i skierował się w tron wyjścia- Ania, idziesz?- odwrócił się w stronę swojej dziewczyny.
-Jeśli myślałeś, że zostanę tutaj sama to weź się puknij w łeb- dogryzła szatynowi poczym chwyciła za klamkę i szybko wyszła z domu.
-Puknąć to mogę, ale ciebie- powiedział cicho, ale i tak usłyszałam jego komentarz.
-Sorry, nie na mojej warcie- poklepałam chłopaka po ramieniu i go wyminęłam wychodząc na dwór, gdzie robił się już mrok.
Jak cztery lata temu...
Wsiadłam do samochodu razem z Anią czekając, aż Marcin zamknie drzwi i schowa klucz z powrotem pod kamień. Po chwili znalazł się za kierowanicą, ale nie odpalił auta.
-Pamiętasz może gdzie zabrałaś mnie pierwszy raz po swoich piętnastych urodzinach?- odwrócił się w moją stronę z uśmiechem.
-Ja przecież też tam byłam, głupku- oburzyła się brunetka, na co cicho się zaśmiałam.
CZYTASZ
Przypadek? Nie sądzę
RandomAnia szturchnęła mnie w bok na co głośno się zaśmiałam niemalże potykając się o własne nogi, na co brunetka wybuchnęła jeszcze głośniejszym śmiechem. Inga, za dużo alkoholu... Stanowczo za dużo... Nasze pijackie śmiechy widocznie zwróciły uwagę prze...