*9*

424 27 4
                                    

Kiedy wyszłyśmy z restauracji do akcji włączyła się brunetka. Kto by się tego spodziewał? Na pewno ja. Wsumie sama byłam zdziwiona swoim zachowaniem, ale lubię czasem zjebać idealnie ułożony plan Anki, chociaż dzisiaj to może lekko przesadziłam z propozycją zabrania szatynki na jakiegoś drinka. Trudno się mówi dalej się żyje.

-Wolna, co to do jasnej cholery miało być?- mówiła to z takim wkurwieniem, ale za razem spokojem, że się lekko przeraziłam.

Taka mieszanaka z ust Ani?

-Nie wiem o co ci chodzi- wzruszyłam ramionami i przeszłam przez jezdnię, a brunetka za mną.

-Inga, jesteś jakaś lewa- westchnęła- Po jakiego wała zaproponowałaś, że ją gdzieś zabierzesz?- znalazłyśmy się przy aucie przyjaciółki.

-Żeby zepsuć twój genialny plan sfatania ludzi- uśmiechnęłam się szeroko, na co zgromiła mnie wzrokiem i otworzyła samochód.

-Udało Ci się go zjebać i to brawurowo- wsiadła za kierownicę, a ja obok niej.

Wjechała na drogę w skupieniu.

-Chciałam się jej zrewanżować- dodałam po chwili trochę wkurzającej ciszy- Za te pudełko.

-Ta jasne- uniosła brew z rozbawieniem- Tylko mam nadzieję, że czegoś nie odwalisz, bo nie mam ochoty jeździć po całym mieście, albo na komisariat- zagroziła z lekkim śmiechem- Jak mnie komendant jeszcze raz tam zobaczy to chyba się załamie.

Wybuchłyśmy obie śmiechem zatrzymując się w ostatniej chwili na czerwonym świetle. A mówi, że to ja jestem piratem drogowym, pff.

-Dobrze, że policja nie jechała bo byłby przypał- dziewczyna przeniosła na mnie swój wzrok z lekkim strachem.

-Nawet nie mów takich rzeczy- zagroziła, a ja w najlepsze zaczęłam się ponownie śmiać z jej reakcji.

Po dziesięciu minutach byłyśmy w mieszkaniu a ja od razu rzuciłam się na kanapę. Byłam trochę zmęczona. Brunetka stanęła przy sofie i patrzyła na mnie z niewyjaśnioną radością, na co zmarszczyłam brwi.

-Dzisiaj piątek moja droga- jej uśmiech stał się jeszcze szerszy.

-Czy to się równa impreza...?- mruknęłam niezadowolona i położyłam sobie poduszkę na twarz.

Kobieto daj mi żyć..

-A niby ledwo zdałaś z matmy- usiadła na obarciu kanapy z zadziornym uśmiechem, na co od razu skarciłam ją wzrokiem i rzuciłam w przyjaciółkę poduszką- A to za co?

-Za wszystko- uśmiechnęłam się sztucznie- Ja nigdzie dzisiaj nie idę- zaprotestowałam, co wyraźnie nie spodobało się Ani.

-Jak to?- spytała z niezrozumieniem.

-Do Grey'a nie idę na bank, bo tam wariatka straszy- na twarzy brunetki pojawił się lekki grymas- A po drugie, nie musimy co piątek gdzieś wychodzić. Ewentualnie do parku podziwiać piękno matki natury.

-Się chyba za dużo Pana Tadeusza naczytałaś bo ewidentnie czuje gram poezji- powiedziała to w taki sposób, że nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.

-Proszę cię, ja i takie książki?- odparłam z niedowierzaniem- Jak chcesz gdzieś dzisiaj iść to możemy do parku, jak już mówiłam.

-Niech Ci będzie marudo- westchnęła- Ale jedziemy twoim fiatem, bo moje auto zapomniałam zatankować- wstała z oparcia i zniknęła za drzwiami swojego pokoju.

Uwaga, szatan wkracza na drogę...

Zwlokłam się z wygodnej kanapy i udałam się do swojej sypialni. Nie wiedziałam co na siebie ubrać, ale z racji tego, że idziemy do parku szara koszulka, bluza na zamek i czarne jeansy z dziurami to chyba dobry wybór. Albo i nie. Znając Ankę to odstawi się jak szczur na otwarcie kanału, ale nie mogę na to pozwolić. Zabrałam z półki luźne spodnie, za dużą niebieską koszulkę na krótki rękaw i koszule w kratkę.

Przypadek? Nie sądzęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz