*8*

407 30 2
                                    

Umówiłam się z Anią po pracy na jakiś obiad, bo moje zdolności kucharskie sięgają grubo poniżej zera.
Dlatego tylko zanosze zamówienia do klientów, ale dziś no kurde musiałam gotować i o dziwo nikt się nie skarżył. Całe szczęście. Stałam przy ekspresie do kawy i nasypywałam nową partie ciemnych ziaren, które uwielbiam. Została godzina do końca zmiany, a ja czułam się wyjątkowo dobrze nie to co było wczoraj. Chora akcja. Nagle ni stąd ni z owąt do bistro weszła moja przyjaciółka z dwoma dużymi torbami. Uśmiechnęła się szeroko w moją stronę i usiadła przy barze zostawiając reklamówki na podłodze.

Zakupoholiczka jebana..

-Ty wiesz gdzie cię dzisiaj zabiorę na obiad?- mówiła podekscytowana.

Już się kuźwa boję.

-Zaskocz mnie- powiedziałam odkładając opakowanie do szafki.

-Na przeciwko- wskazała palcem na lokal po drugiej stronie ulicy- I nie po to, żeby dać fory konkurencji- dodała szybko.

Chwila moment...

-Tam pracuje ta dziewczyna- powiedziałam i podniosłam wzrok na brunetke, która szczerzyła się jak mysz do sera- Wybij sobie to z łba.

-Jestem w tym najlepsza- oburzyła się uderzając dłonią w blat.

-Yhmm- wtrąciłam patrząc na nią krzywo- Chciałaś mnie sfatać z jakimś typem, który raz, powtarzam, RAZ zatańczył ze mną na dyskotece- powiedziałam krzyżując ręce.

-To było rok temu- machnęła ręką- A praktycznie dwa lata bo za tydzień masz urodziny.

-Ale to dowodzi, że jesteś w tym do bani- usłyszałam otwierające się drzwi od zaplecza i automatycznie się odwróciłam.

-Nie czas na pogaduszki, Wolna- powiedziała poważnie Wiktoria i zaczęła układać szklanki na półkach.

-Z tego co wiem to nie masz przywilejów żeby mówić mi po nazwisku- podparłam się ręką o blat- A poza tym, to ty siedzisz cały dzień w norze a ja tutaj zapierdalam- na moje słowa dziewczyna zerknęła na mnie z wyższością.

Że co kurwa?!

-Co ty odpierdalasz?- spytałam najspokojniej jak umiałam, co z resztą w tamtaj chwili było prawie niemożliwe.

-Nie twój interes- odparła nawet na mnie nie patrząc.

-Pracujemy do cholery na jednej zmianie- musiałam panować nad sobą bo było jeszcze kilka osób w lokalu- I jak masz cały dzień siedzieć na zapleczu to lepiej wypierdalaj do domu. Sama sobie pradze- popatrzyła na mnie ze złością- Jak dzisiaj przez osiem godzin- dodałam unosząc brew.

-Wiesz co?- zerknęła na mnie z obojętnością- Pójdę sobie- wyminęła mnie i zniknęła za drzwiami zaplecza.

Zdezorientowana i wkurzona zachowaniem Wiktorii przeniosłam swój wzrok na przyjaciółkę, która była w niemałym szoku. Zresztą jak ja.

-Co się tutaj właśnie odwaliło?- spytała unosząc wysoko brwi.

-Cały dzień robi jakieś akcje- starałam się tym nie przejmować i wróciłam do układania szklanek.

-Chyba się obraziła za wczoraj- posłała mi znaczące spojrzenie, na co wzruszyłam ramionami.

-Cholera wie- odparłam i westchnęłam zamykając szafki- Czasami mam wrażenie, że nie należę do grupy kobiet.

-I tak nie masz wyboru bo i tak należysz- skwitowała Ania.

-I dlatego mam przejebane- odparłam z lekkim rozbawieniem i zerknęłam na wyświetlacz mojego telefonu- Chyba mogę się zbierać- stwierdziłam.

Przypadek? Nie sądzęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz