Umówiłam się z Anią po pracy na jakiś obiad, bo moje zdolności kucharskie sięgają grubo poniżej zera.
Dlatego tylko zanosze zamówienia do klientów, ale dziś no kurde musiałam gotować i o dziwo nikt się nie skarżył. Całe szczęście. Stałam przy ekspresie do kawy i nasypywałam nową partie ciemnych ziaren, które uwielbiam. Została godzina do końca zmiany, a ja czułam się wyjątkowo dobrze nie to co było wczoraj. Chora akcja. Nagle ni stąd ni z owąt do bistro weszła moja przyjaciółka z dwoma dużymi torbami. Uśmiechnęła się szeroko w moją stronę i usiadła przy barze zostawiając reklamówki na podłodze.Zakupoholiczka jebana..
-Ty wiesz gdzie cię dzisiaj zabiorę na obiad?- mówiła podekscytowana.
Już się kuźwa boję.
-Zaskocz mnie- powiedziałam odkładając opakowanie do szafki.
-Na przeciwko- wskazała palcem na lokal po drugiej stronie ulicy- I nie po to, żeby dać fory konkurencji- dodała szybko.
Chwila moment...
-Tam pracuje ta dziewczyna- powiedziałam i podniosłam wzrok na brunetke, która szczerzyła się jak mysz do sera- Wybij sobie to z łba.
-Jestem w tym najlepsza- oburzyła się uderzając dłonią w blat.
-Yhmm- wtrąciłam patrząc na nią krzywo- Chciałaś mnie sfatać z jakimś typem, który raz, powtarzam, RAZ zatańczył ze mną na dyskotece- powiedziałam krzyżując ręce.
-To było rok temu- machnęła ręką- A praktycznie dwa lata bo za tydzień masz urodziny.
-Ale to dowodzi, że jesteś w tym do bani- usłyszałam otwierające się drzwi od zaplecza i automatycznie się odwróciłam.
-Nie czas na pogaduszki, Wolna- powiedziała poważnie Wiktoria i zaczęła układać szklanki na półkach.
-Z tego co wiem to nie masz przywilejów żeby mówić mi po nazwisku- podparłam się ręką o blat- A poza tym, to ty siedzisz cały dzień w norze a ja tutaj zapierdalam- na moje słowa dziewczyna zerknęła na mnie z wyższością.
Że co kurwa?!
-Co ty odpierdalasz?- spytałam najspokojniej jak umiałam, co z resztą w tamtaj chwili było prawie niemożliwe.
-Nie twój interes- odparła nawet na mnie nie patrząc.
-Pracujemy do cholery na jednej zmianie- musiałam panować nad sobą bo było jeszcze kilka osób w lokalu- I jak masz cały dzień siedzieć na zapleczu to lepiej wypierdalaj do domu. Sama sobie pradze- popatrzyła na mnie ze złością- Jak dzisiaj przez osiem godzin- dodałam unosząc brew.
-Wiesz co?- zerknęła na mnie z obojętnością- Pójdę sobie- wyminęła mnie i zniknęła za drzwiami zaplecza.
Zdezorientowana i wkurzona zachowaniem Wiktorii przeniosłam swój wzrok na przyjaciółkę, która była w niemałym szoku. Zresztą jak ja.
-Co się tutaj właśnie odwaliło?- spytała unosząc wysoko brwi.
-Cały dzień robi jakieś akcje- starałam się tym nie przejmować i wróciłam do układania szklanek.
-Chyba się obraziła za wczoraj- posłała mi znaczące spojrzenie, na co wzruszyłam ramionami.
-Cholera wie- odparłam i westchnęłam zamykając szafki- Czasami mam wrażenie, że nie należę do grupy kobiet.
-I tak nie masz wyboru bo i tak należysz- skwitowała Ania.
-I dlatego mam przejebane- odparłam z lekkim rozbawieniem i zerknęłam na wyświetlacz mojego telefonu- Chyba mogę się zbierać- stwierdziłam.
CZYTASZ
Przypadek? Nie sądzę
AléatoireAnia szturchnęła mnie w bok na co głośno się zaśmiałam niemalże potykając się o własne nogi, na co brunetka wybuchnęła jeszcze głośniejszym śmiechem. Inga, za dużo alkoholu... Stanowczo za dużo... Nasze pijackie śmiechy widocznie zwróciły uwagę prze...