Obudził mnie czyjś krzyk, a raczej kłótnia. Światło było tak jasne, że nie mogłam otworzyć oczu. Głowa bolała mnie niemiłosiernie. Czułam się jakbym przeżyła zderzenie z ciężarówką, albo pociągiem. Każdy dźwięk powodował jeszcze większy ból w czaszce, przez co miałam wrażenie, że zaraz moja głowa eksploduje. Powoli podniosłam się do siadu i próbowałam rozpoznać miejsce w którym jestem.
Mój pokój...
To dziwne...I znowu można było usłyszeć głośną rozmowę dobiegającą z salonu. Zwlekłam się z jakże wygodnego materaca i stanęłam na równe nogi łapiąc się za głowę. Ból był praktycznie nie do zniesienia.
Fuck
Podeszłam do drzwi lekko je uchylając. Zajrzałam przez nie. Na środku salonu stała Ania i Marcin. Rozmawiali z kimś.
-Już i tak dużo nam pomogłaś- odezwała się moja przyjaciółka patrząc na postać, nie widziałam kto to bo widok uniemożliwiała mi ściana- Inga sobie poradzi przez kilka godzin bez nas.
O czym ona mówi?
-Na szafce ma tabletki i wodę, więc nie umrze pod naszą nieobecność- stwierdził Marcin i uśmiechnął się lekko.
Od głosów ból w mojej głowie zaczął jeszcze bardziej pulsować. Byłam zła na siebie. Za to, że wypiłam tyle wina i musiałam przez to cierpieć. Z własnej głupoty.
-Nie ma mowy. Wy jedźcie, a ja tutaj zostanę na wszelki wypadek- po głosie wywnioskowałam, że to dziewczyna, ale nie mogłam się wystarczająco skupić, żeby rozpoznać do kogo on należy.
-Na prawdę nie ma potrzeby...- zapewnił szatyn i uśmiechnął się zapewniająco.
-Muszę się jej jakoś odwdzięczyć za to co dla mnie zrobiła, zostanę tutaj a jak wrócicie, to wyjdę. Zgoda?- Aleksandra.
Co ona tutaj robi?
-Niech Ci będzie- poddała się brunetka i wzięła torebkę z kanapy- Jak będzie sprawiać problemy to dzwoń- zaśmiała się razem z szatynką, poczym wyszła z mieszkania, a zaraz za nią Marcin.
Cicho zamknęłam z powrotem drzwi od mojej sypialni i spojrzałam na swój ubiór. Miałam na sobie luźny tshirt i krótkie spodenki. W duszy dziękowałam Ance, że nie zostawiła mnie w poprzednich ubraniach.
Postanowiłam pójść do kuchni po tabletki przeciwbólowe o których mówił Marcin. Pewnie otworzyłam drzwi mrożąc oczy od dużego natężenia światła w mieszkaniu. Ola siedziała przy stole w kuchni ze wzrokiem w komórce. Mimo braku makijażu, włosów w nieładzie i dużej czarnej koszuli, wyglądała świetnie.
Chwila moment... Skąd ona ma moją koszulę..?
-Cześć..- odezwała się szatynka, kiedy przechodziłam obok stołu.
-Hej...- mruknęłam zachrypniętym głosem i poczułam suchość w gardle, szybko podeszłam do blatu i wypiłam na raz całą zawartość szklanki- Co ty tutaj robisz?- odwróciłam się w stronę dziewczyny.
Aleksandra odłożyła telefon na stół i wstała z krzesła.
-Nie pamiętasz?- gdy wypowiedziała te słowa, mocno się zaniepokoiłam.
-A powinnam?- zmarszczyłam brwi, próbując przypomnieć sobie resztę wydarzeń z nocy, po tym kiedy szatynka nie chciała oddać mi butelki.
-Sama nie wiem- przyznała, przez co byłam jeszcze bardziej ciekawa.
Spojrzałam na zegarek na ścianie. 13:21.
-Myślałam, że Marcin odwiózł cie do domu- powiedziałam przyglądając się dziewczynie.
CZYTASZ
Przypadek? Nie sądzę
RandomAnia szturchnęła mnie w bok na co głośno się zaśmiałam niemalże potykając się o własne nogi, na co brunetka wybuchnęła jeszcze głośniejszym śmiechem. Inga, za dużo alkoholu... Stanowczo za dużo... Nasze pijackie śmiechy widocznie zwróciły uwagę prze...