Obudziłam się okropnym bólem głowy. Otworzyłam powoli powieki do których przedostawało się światło słoneczne. Myślałam, że to właśnie czas umierać.
Nigdy więcej alkoholu...
Żółwim tempem zwlokłam się z dość dużego łóżka i stanęłam na równe nogi. Zobaczyłam, że mam na sobie bardzo za dużą szarą bluzkę na krótki rękawek i czarne bokserki.
Nie jest źle.
Powoli wyszłam ze swojej sypialni kierując się do kuchni w celu zdobycia czegoś do picia i jakiś proszków na ból głowy. Przy okazji zobaczyłam swoje ubrania ze wczoraj które leżały na kanapie w salonie. Zabrałam je i zaniosłam do swojego pokoju.
Nawet nie pamiętam kiedy je zdjęłam...
Plus jest taki, że mam na sobie coś normalnego.Spowrotem wróciłam do kuchni nalewając sobie całą szklankę soku pomarańczowego i wyciągając z szafki tabletki przeciw bólowe. Wyciągnęłam dwie poczym zapiłam je sokiem. Oparłam się o blat rozglądając się po pomieszczeniu, a moje spojrzenie zatrzymało się na sylwetce Anny, która stała ledwo żywa opierając się sofę. Z nią było znaczenie gorzej: włosy związane w niedbały kok i koronkowa bordowa bielizna.
-I po chuj zapijasz proszki sokiem- burknęła marszcząc brwi i łapiąc się za głowę.
-Bo mogę- dogryzłam unosząc cwanie brew- Całe szczęście, że przynajmniej masz coś na sobie- stwierdziłam nalewając soku do drugiej szklanki i napełniając swoją.
-Boisz się, że mój wygląd by cię rozpraszał?- uśmiechnęła się zadziornie podchodząc do mnie i zabierając naczynie z sokiem pomarańczowym.
Niby umiera, ale cięte riposty zostają.
-Proszę cię- odparłam lekko oburzona- Nawet nie wiesz ile razy widziałam cię na zgonie w całej okazałości- machnęłam ręką, na co dziewczyna uchyliła usta będąc w szoku.
-Że przepraszam bardzo co?- odparła z niedowierzaniem- No niby kurwa kiedy?
-Zeszła sobota? - zrobiłam zamyśloną minę- Tak, zeszła sobota. Ja wchodzę do kuchni zrobić sobie kawę, a tu patrzę wszędzie twoje ubrania po imprezie z Marcinem- ciemne oczy brunetki stały się o wiele większe- Ja myślałam, że coś się kurna stało, wchodzę do ciebie a kopciuszek leży na w łożu pleckiem. W pierwszym momencie myślałam, że twój boy przytargał twoje zwłoki- po mojej wypowiedzi zostałam perfidnie zaatakowana przez Anie w wyniku czego ucierpiały moje żebra, ale nie mogłam się powstrzymać od śmiechu na samo wspomnienie jak też na jej reakcje.
-Zabije was, najpierw Marcina, a następnie ciebie!- mówiła groźnie zabijając mnie spojrzeniem, a ja oparłam się o blat z nonszalanckim uśmiechem.
-Wybacz- uśmiechnęłam się słodko, na co brunetka tylko przewróciła oczami i westchnęła.
-Gdyby nie to, że znam cię od gówniaka to stwierdziłabym, że jesteś zboczeńem albo pedofilem- skwitowała uśmiechając się szeroko.
-Pedofilem na bank nie, ale nikt nie potwierdził tego, że nie jestem zboczeńem- poruszyłam zabawnie brwiami co wywołało chichot że strony Anki.
-Zachowujesz się jak małe dziecko- stwierdziła biorąc tabletkę z szafki a następnie popijając ją sokiem.
-Przepraszam, ale to nie ja paraduje w koronkowej bieliźnie po mieszkaniu, a moja współlokatorka, a za razem najlepsza przyjaciółka jest lesbijką- uśmiechnęłam się uroczo, na co Anna prychnęła pod nosem i pokręciła głową.
-Sorry, mój chłopak nie będzie zadowolony jeśli go zostawię dla ciebie- powiedziała dogryzając mi.
-A zostawisz?- uniosłam znacząco brew.
CZYTASZ
Przypadek? Nie sądzę
RandomAnia szturchnęła mnie w bok na co głośno się zaśmiałam niemalże potykając się o własne nogi, na co brunetka wybuchnęła jeszcze głośniejszym śmiechem. Inga, za dużo alkoholu... Stanowczo za dużo... Nasze pijackie śmiechy widocznie zwróciły uwagę prze...