*2*

616 37 3
                                    

Obudziłam się okropnym bólem głowy. Otworzyłam powoli powieki do których przedostawało się światło słoneczne. Myślałam, że to właśnie czas umierać.

Nigdy więcej alkoholu...

Żółwim tempem zwlokłam się z dość dużego łóżka i stanęłam na równe nogi. Zobaczyłam, że mam na sobie bardzo za dużą szarą bluzkę na krótki rękawek i czarne bokserki.

Nie jest źle.

Powoli wyszłam ze swojej sypialni kierując się do kuchni w celu zdobycia czegoś do picia i jakiś proszków na ból głowy. Przy okazji zobaczyłam swoje ubrania ze wczoraj które leżały na kanapie w salonie. Zabrałam je i zaniosłam do swojego pokoju.

Nawet nie pamiętam kiedy je zdjęłam...
Plus jest taki, że mam na sobie coś normalnego.

Spowrotem wróciłam do kuchni nalewając sobie całą szklankę soku pomarańczowego i wyciągając z szafki tabletki przeciw bólowe. Wyciągnęłam dwie poczym zapiłam je sokiem. Oparłam się o blat rozglądając się po pomieszczeniu, a moje spojrzenie zatrzymało się na sylwetce Anny, która stała ledwo żywa opierając się sofę. Z nią było znaczenie gorzej: włosy związane w niedbały kok i koronkowa bordowa bielizna.

-I po chuj zapijasz proszki sokiem- burknęła marszcząc brwi i łapiąc się za głowę.

-Bo mogę- dogryzłam unosząc cwanie brew- Całe szczęście, że przynajmniej masz coś na sobie- stwierdziłam nalewając soku do drugiej szklanki i napełniając swoją.

-Boisz się, że mój wygląd by cię rozpraszał?- uśmiechnęła się zadziornie podchodząc do mnie i zabierając naczynie z sokiem pomarańczowym.

Niby umiera, ale cięte riposty zostają.

-Proszę cię- odparłam lekko oburzona- Nawet nie wiesz ile razy widziałam cię na zgonie w całej okazałości- machnęłam ręką, na co dziewczyna uchyliła usta będąc w szoku.

-Że przepraszam bardzo co?- odparła z niedowierzaniem- No niby kurwa kiedy?

-Zeszła sobota? - zrobiłam zamyśloną minę- Tak, zeszła sobota. Ja wchodzę do kuchni zrobić sobie kawę, a tu patrzę wszędzie twoje ubrania po imprezie z Marcinem- ciemne oczy brunetki stały się o wiele większe- Ja myślałam, że coś się kurna stało, wchodzę do ciebie a kopciuszek leży na w łożu pleckiem. W pierwszym momencie myślałam, że twój boy przytargał twoje zwłoki- po mojej wypowiedzi zostałam perfidnie zaatakowana przez Anie w wyniku czego ucierpiały moje żebra, ale nie mogłam się powstrzymać od śmiechu na samo wspomnienie jak też na jej reakcje.

-Zabije was, najpierw Marcina, a następnie ciebie!- mówiła groźnie zabijając mnie spojrzeniem, a ja oparłam się o blat z nonszalanckim uśmiechem.

-Wybacz- uśmiechnęłam się słodko, na co brunetka tylko przewróciła oczami i westchnęła.

-Gdyby nie to, że znam cię od gówniaka to stwierdziłabym, że jesteś zboczeńem albo pedofilem- skwitowała uśmiechając się szeroko.

-Pedofilem na bank nie, ale nikt nie potwierdził tego, że nie jestem zboczeńem- poruszyłam zabawnie brwiami co wywołało chichot że strony Anki.

-Zachowujesz się jak małe dziecko- stwierdziła biorąc tabletkę z szafki a następnie popijając ją sokiem.

-Przepraszam, ale to nie ja paraduje w koronkowej bieliźnie po mieszkaniu, a moja współlokatorka, a za razem najlepsza przyjaciółka jest lesbijką- uśmiechnęłam się uroczo, na co Anna prychnęła pod nosem i pokręciła głową.

-Sorry, mój chłopak nie będzie zadowolony jeśli go zostawię dla ciebie- powiedziała dogryzając mi.

-A zostawisz?- uniosłam znacząco brew.

Przypadek? Nie sądzęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz