18. I'm ready to run.

13.9K 908 44
                                    

Boże.

Tak cudownie czułem się, całując ją. W moim brzuchu toczyła się pierwsza w historii świata Wielka Wojna Motyli. Nie czułem się tak jeszcze nigdy w życiu. Żadna dziewczyna nie wzbudziła we mnie takiego uczucia.

Oddawała mój pocałunek delikatnie i subtelnie. Z pieprzoną perfekcją jej język sunął po moim.

Napawałem się każdą sekundą jej dotyku.

Tak doskonale jej smukłe, miękkie palce przemierzały drogę do ramion przez moje barki by w końcu dotrzeć do włosów, w które wplatała palce.

Pod wpływem chwili moje ręce z jej policzków zjechały na talię. Zacząłem wolno ciągnąć ją ku sobie, stopniowo oddalając się w stronę dziewczęcego łóżka.
Moje nogi dotknęły ramy dlatego spokojnie usiadłem na materacu zmuszając tym samym Bo, by usiadła na moich kolanach.
Nawet sernik mamy nie był tak słodki jak jej pocałunek. Jej usta miały posmak truskawek i miodu. Idealne.
W przypływie zaatakowania mojego ciała przez hormony moje ręce zsuneły się z wąskiej talii mojej małej Bo na krągłości jej pośladków.
Nagle Bo zeskoczyła z moich kolan tak gwałtownie, że po zatoczeniu się kilkoma krokami w tył jej urocza pupa spotkała się z kółkiem puchatej wykładziny w pobliżu jej łóżka.

-Przepraszam. -powiedziałem od razu, biorąc całkowitą odpowiedzialność za hormony, które nade mną zapanowały. - Doskonale wiem, że mamy nie wykonywać czynności mogących doprowadzić do odbycia czynności seksualnych. - wytłumaczyłem się.

-Czuję się głupio. - wyznała Bo. Faktycznie tak się czuła. Potwierdzały to rumieńce na jej policzkach.
Siedziała na podłodze dokładnie w takiej samej pozycji w jakiej znalazła się przez upadek. Jej nogi były wyprostowane, a dłonie znajdowały się po bokach jej ciała.

-Dlaczego? -spojrzała na mnie jak na chłopaka, który już dawno minął się z rozumem, a ja przez jej spojrzenie zaśmiałem się cicho.

- Nie śmiej się ze mnie! Nie prosiłam się o to, żeby bliżej poznać mój dywanik. - przewróciła się na brzuch śmiejąc się przy tym do rozpuku. -Czuję się głupio.- powtórzyła.

-Fajtłapa. Moja fajtłapa. - powiedziałem i wstałem z łóżka i usiadłem obok niej na dywanie. - Nie musiałaś ode mnie uciekać.

- E ee, właśnie że musiałam. Inaczej zaprowadziłbyś mnie w stronę odbycia pewnych czynności. - przekręciła się na bok. Jej włosy spadły pod brodę i dotknęły wykładziny. Różowa koszulka, którą miała na sobie podwinęła się, ale nie na tyle by jej ciało zostało obnażone. Była tak perfekcyjna zupełnie nic nie robiąc w kierunku by doskonałość osiągnąć.

-Przestałbym gdybyś powiedziała, że mam przestać. - oznajmiłem z całkowitą pewnością. - Nie musiałaś uciekać. -powtórzyłem. - A gdyby coś ci się stało? -uświadomiłem sobie i schyliłem się by ją pocałować. Po chwili jej policzki, usta, nos i czoło były wycałowane, a moje usta sunęły po podstawie jej szyi.

-Nadal jestem gotowa do ucieczki. - zaśmiała się i położyła na plecach.

- Właśnie widzę. - powiedziałem do szalonej dziewczyny, która właśnie wyprostowała w powietrzu nogi i zabawnie kręciła kółka stopami. - Zamierzasz uciekać w powietrzu? - Bo odwróciła się i spojrzała na mnie jakbym był mocno niepełnosprytny.
Bo pstryknęła mnie palcami w ramię. Robiła to tylko w ostateczności, gdy coś jej się nie podobało, albo wtedy, gdy była w rozrywkowym nastroju. Jednak zdarzało się to rzadko, ponieważ Bo Alles nie często uciekała się do przemocy.

- Chodź na dół po picie i zabieramy się do pracy. - szybko powiedziała dziewczyna i równie szybko wstała z podłogi.
Leniwie podniosłem swoje cztery litery z wygodnego dywanu i podążyłem za wychodzącą z pokoju Bo.

Like Romeo. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz