11.1. She's my hero.

16.1K 1K 63
                                    

[ LEKCJA PIERWSZA - WYCHOWANIE FIZYCZNE ]

Gdy wysiadałem z samochodu już byłem spóźniony. Gdy wbiegałem do szkoły, by zostawić w szatni kurtkę, byłem spóźniony jeszcze bardziej. Gdy biegłem przez korytarze, by dostać się do budynku, w którym mieściła się sala sportowa, byłem spóźniony jeszcze, jeszcze bardziej. Gdy dotarłem do drzwi wejściowych, spotkałem mojego trenera siatkówki, który powiedział, że cała grupa siatkarzy była zwolniona z pierwszej godziny zajęć na rzecz następnej godziny, na której miał odbyć się trening przygotowawczy do kolejnego meczu, mającego odbyć się w sobotę.

- Świetnie. - powiedziałem do siebie, rzucając się na ławkę trybun. Nie dość, że nie wyspałem się przez całonocne wymienianie wiadomości z Bo, w samochodzie skończyła się benzyna to jeszcze na dodatek muszę siedzieć bezczynnie na ławce, podczas gdy w domu mógłbym właśnie przewracać się na drugi bok, na wygodnym łóżku, lub jeść śniadanie przygotowane przez najlepszego kucharza na świecie (moją mamę).

Wyciągnąłem telefon z kieszeni, po raz pierwszy od momentu kiedy Bo zakazała mi pisać, prowadząc samochód.
Ja: Jestem w szkole.
Bo: Mam lekcje.
Ja: Ja też.
Ja: To kolejna rzecz, która nas łączy.
Bo: Nie jesteś w pełni normalny.
Bo: Obawiam się, że minąłeś się z rozumem.

Zacząłem niepohamowanie śmiać się z wiadomości mojej uroczej oblubienicy. Pierwszoroczniaki, które miały właśnie zajęcia na hali obróciły ku mnie głowy z minami mówiącymi 'wariat', ale miałem to w głębokim poważaniu. Poza tym, byłem wariatem. Wariatem do kwadratu. A powodem mojego 'zwariowania' była Bo Alles. Może była czarodziejką, bo tak szybko sprawiła, że się od niej uzależniłem.
Ja: Niewykluczone.
Bo: Raczej oczywiste.
Ja: Sugerujesz, że zwariowałem?
Bo: Chi domanda non fa errori.*

[ LEKCJA DRUGA - TRENING W ZASTĘPSTWIE ZA CHEMIĘ ]

- Harry, co ty tu jeszcze robisz? Miałeś iść się przebrać. - krzyczy z drugiego końca sali trener. -Za dwie minuty zaczynamy. -informuje mnie, gdy zabieram swoje rzeczy z ławki i kieruje się w stronę przebieralni.

Zacząłem się przebierać w treningowy strój dopiero wtedy gdy zadzwonił dzwonek. W końcu wyszedłem z szatni i udałem się na halę z tym, że skacząc na jednej nodze gdyż wiązałem but wieńczący moją drugą nogę.

-Nie lepiej się zatrzymać? - usłyszałem głos po swojej prawej stronie dlatego też odwróciłem się w kierunku dźwięku. Stała tam uśmiechnięta od ucha do ucha Bo w czarnych obcisłych spodniach, które prawdopodobnie były jakimś damskim odpowiednikiem kalesonów, ale nie dałbym uciąć sobie ręki. W każdym razie dziewczyny przychodziły w nich na WF. Jej ciało oczywiście musiała zakryć o kilka rozmiarów za duża koszulka, w której Bo definitywnie toneła. Złapałem się na myśleniu o tym, że nie miałbym nic przeciwko gdyby tak chciała utonąć w mojej koszulce.

-Masz teraz wf? - zapytałem przystajac, co uczyniłem jedynie dlatego by pobyć jak najdłużej w niebiańskim towarzystwie Bo.

-Nie, skąd ten pomysł? -zironizowała, co wywołało uśmiech na mojej twarzy. -Nie miałeś nigdy zajęć na hali o tej porze, teraz masz chyba... chemię. -zmarszczyła brwi, ale zaraz jej twarz ponownie stała się łagodna, gdy zdała sobie sprawę że ma całkowitą rację. I to jest moment, żeby wspomnieć o kolejnym talencie-umiejętności (nie mam pojęcia jak to nazwać, ale to kolejny czynnik, który składał się na jej 'wyjątkowość'), jaką była niezwykła fotograficzna pamięć. Bo wystarczyło spojrzeć na plan, kartkę, fragment książki, lub podręcznika, wydruk z ulubionych (naukowych) stron internetowych by zapamiętać to co na nich było do końca życia. Znała każdy plan lekcji, każdej klasy, a co najlepsze wiedziała do której klasy chodzi niemalże każdy uczeń szkoły.

Like Romeo. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz