20. Are u afraid?

13K 793 76
                                    

Dzwonek już dawno oznajmił koniec zajęć. Bo właśnie skończyła lekcje, ale miała zamiar (jak co tydzień) iść do świetlicy pomóc odrabiać dzieciom lekcje, oraz rozszerzać ich wiedzę na temat Hiszpanii i doskonalać ich umiejętności związane z nauką języka hiszpańskiego.

Ja miałem jeszcze dwie lekcje, z których zostałem zwolniony na rzecz treningu do zawodów, mających odbyć się w czwartek.

Czekał nas ważny mecz, który najprawdopodobniej będzie oglądać cała szkoła.

Stanąłem przy szafkach, prawie naprzeciwko sali, z której Bo jeszcze (chyba) nie wyszła, opierając się o nie plecami. Dzisiaj widziałem ją może dwa razy i choć nie był to może jakiś super wynik spotkań i tak byłem zadowolony, bo tęskniłem za nią przez cały okres naszego nie widzenia się.

Zaczynałem się niecierpliwić, a raczej martwić o dziewczynę, która obiecała mi kolejne spotkanie przed moim treningiem. Bo zawsze dotrzymywała słowa, choćby nawet musiała stanąć na rzęsach, by sprostać wykonianiu swojej obietnicy.

Odepchnąłem się od szafki i podszedłem do drzwi. Wszedłem do sali, ale nie było jej tam. Nie było nikogo, oprócz profesora Willson'a. Przeprosiłem go za najście i wyszedłem z sali, zamykając za sobą drzwi.

Gdy już zaczynałem panikować, z damskiej łazienki na samym końcu korytarza wyszła moja ukochana.

Jej włosy były rozpuszczone, sweter miała pomięty i podarty, podobnie jak jej długa spódnica, w której wyglądała pięknie.

Niemalże podbiegłem do niej i złapałem jej twarz w dłonie. Przyjrzałem się jej dokładnie. Na ustach miała doklejony uśmiech. Wyglądała na spokojną i opanowaną, ale i tak zdążyłem zobaczyć chowane przez nią łzy. Nie sądzę, by ktokolwiek inny mógł dostrzec to co ja, ponieważ tylko mi dała możliwość zobaczenia prawdziwej jej. Nie tej obojętnej na krzywdy dziewczyny, ale tej, która pragnie kochać i pragnie być kochana.

- Co się stało? - głaskałem kciukami jej policzki, gdy ona wtulała się w moją prawą rękę. Nie chciała mi odpowiedzieć. Odniosłem wrażenie, że nie chciała nawet stać blisko mnie, by nie wzbudzać rosnącego nami zainteresowania.

- Nic takiego. Nie musisz się martwić. - odpowiedziała pod naciskiem mojego surowego spojrzenia.

- Zabiorę cię do domu. - powiedziałem po czym pocałowałem lekko jej usta. Były słone od łez. - Oh Bo. - dodałem i mocno ją przytuliłem. To tak cholernie boli kiedy ktoś krzywdzi osobę, którą kochasz. A ja jąk kocham. Miłością bezgraniczną, prawdziwą i szczerą. Nie wyobrażam sobie widzieć jej w takim stanie po raz kolejny. Jest najlepszym co kiedykolwiek mogło przydarzyć się w moim życiu.

- Masz jeszcze lekcje. Nie pozwolę ci opuszczać zajęć. - powiedziała wtulając się w mój tors. Czułem jej spokojny oddech, gdy całowałem jej włosy.

To był pierwszy raz kiedy jej włosy w szkole były rozpuszczone.

- Mam trening. Wytłumaczę się jutro. - powiedziałem. Oderwałem się od niej i złapałem jej dłoń splatając nasze palce.

- Ale..

- Żadnego 'ale' Bo. Nie było mnie przy tobie. Gdybym był nic takiego by się nie wydarzyło. - uderzyłem, nadal posiniaczoną dłonią, z pięści w szafki. Po korytarzu rozległ się głośny huk, który sprowadził na naszą dwójkę, jeszcze więcej par ciekawskich spojrzeń.

I już się nie odezwała. Szła cicho obok mnie, niemalże wtopiona w mój bok ze spuszczoną głową. Bo była najsilniejszą psychicznie osobą, jaką w życiu spotkałem, ale tym razem wydawała się przeżywać upokorzenie jakiego doświadczyła.

Like Romeo. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz