4. Her smile.

17.6K 1K 52
                                    

Za kwadrans piąta, a ja nie mam pojęcia, gdzie mają odbyć się cholerne zajęcia teatralne. Poprawiłem plecak na ramieniu i poszedłem do ławki, na której usiadłem i wyjąłem telefon z kieszeni spodni. Odblokowałem ekran i po raz kolejny wszedłem w ikonkę z książką telefoniczną, w której już po raz trzeci w przeciągu dwunastu minut zdążyłem wyszukać numer Bo by zaraz przekonać swój głupi i nieskory do współpracy mózg, że nie potrzebuje ( po raz kolejny tego dnia) pomocy drobnej brunetki. Tym razem było inaczej.

Ja: Bo, z tej strony Harry. Czy mogłabyś mi pomóc?

Bo: Jestem na zajęciach Harry, czy to bardzo ważna sprawa?

Ja: Chodzi właśnie o te zajęcia. Muszę się na nie dostać, a nie bardzo wiem gdzie są.

Bo: Gdzie jesteś teraz?

Ja: Przed szkołą. Budynek A1.

Bo: Wiesz, gdzie jest G4?

Ja: Nie za bardzo.

Bo: Wyjść po ciebie?

Bo: A nie, przepraszam. Nie chcesz przecież żeby ktoś cię ze mną zobaczył.

Bo: Idziesz w prawo i przechodzisz przez cały dziedziniec. Skręcasz w lewo zaraz za halą ... Jesteś już?

Ja: Nie mam pojęcia, gdzie jest cholerny budynek G2 i nie wiem o którą halę ci chodzi Bo. Mogłabyś po mnie wyjść, proszę?

Bo: Po pierwsze G4, po drugie nie używaj wulgaryzmów i tak, już idę.

Nie mam zielonego pojęcia dlaczego zdecydowałem się poprosić ją o to żeby przyszła. Przecież bałem się jak cholera, że ktoś nas zobaczy razem, nawet teraz, kiedy Bo stała się moją partnerką na literaturze.

Wstałem z ławki i poszedłem w kierunku, który dziewczyna wskazywała przez wiadomość.

Zobaczyłem ją z daleka. Wyglądała inaczej. Nie jakoś diametralnie się zmieniła, ale wyglądała całkiem inaczej. Jej włosy nie były splątane w idealny kok na czubku głowy tak jak zwykle. Teraz wystawały z niego pojedyncze kosmyki. Nigdy nie widziałem jak wygląda w rozpuszczonych włosach.

- Idziesz? - usłyszałem jej delikatny głos i właśnie wtedy uświadomiłem sobie, że patrzę na nią już dość długą chwilę.

- Mhm... Tak, pewnie. - odpowiedziałem i wolno ruszyłem przed siebie.

-Ahh...- westchnęła - Mam iść przed tobą? - zapytała i nie oczekując odpowiedzi ruszyła przed siebie.

- Nie musisz. - dogoniłem ją. Przecież i tak żadna z osób, które znajdują się w 'kręgu popularnych' nie spędza piątkowych wieczorów na terenie szkoły.

-Yhmm... Więc, co u ciebie? -zacząłem. Czułem się niezręcznie. Nigdy nie miałem problemów, podczas rozmawiania z dziewczynami, ale z Bo nie można było rozmawiać jak z 'normalną' dziewczyną.

- Pytasz 'co u mnie'? - spojrzałem na towarzyszkę kątem oka. Uśmiechała się lekko, ale nie zerknęła na mnie ani razu.

-Chyba tak? - odpowiedziałem, ale nie byłem pewny, dlatego zabrzmiało to jak pytanie.

- Myślę, że wszystko w porządku. - odpowiedziała. Wiedziałem, że Bo jest zbyt dobrze wychowana i zbyt uprzejma, by obarczać problemami kogoś innego. Wolała sama się z nimi uporać.

Wiedziałem, że u niej nie jest 'w porządku'. Zbyt wielu uczniów naszej szkoły chełpiło się tym, że czyniły z Bo obiekt żartów.

- To w porządku. - powiedziałem.

- Harry, dlaczego tutaj przyszedłeś? -zapytała i zatrzymała się przed wejściem do budynku, na którego froncie znajdowały się przyczepione, duże znaki G4.

- Dostałem kare.

- Wszystko jasne.

- Nie przyszedłbym tu przecież z własnej woli. - powiedziałem to co miałem na myśli.

- Miło to słyszeć. - przysięgam, że delikatny uśmiech znów zagościł na jej twarzy. -Wchodzisz ze mną, czy odczekasz kilka minut? - byłem prawie pewny, że żartuje, o czym świadczył ten uroczy uśmiech.

-A odczekasz ze mną kilka minut? - zapytałem, poprawiając plecak na ramieniu. Debilu, dlaczego o to zapytałeś?!, zbeształem się w myślach wymierzając sobie mentalnego kopniaka prosto w twarz.

- Przykro mi. Za dwie minuty zaczynają się zajęcia. - powiedziała Bo i weszła do budynku, a ja zaraz za nią. Nic dziwnego, że nie wiedziałem gdzie jest budynek G4 skoro nigdy nie uczestniczyłem, ani nie przechodziłem na żadne występy teatralne. Nic dziwnego, bo budynek G4 był po prostu sporej wielkości teatrem. W środku były ładne siedzenia, które wyglądały na wygodne, a w centralnej części znajdowała się scena, na której płycie zasiadali już pasjonaci gry aktorskiej z naszej szkoły, gdzie również udała się Bo. Siedzieli w kółku na krzesłach, które już z pewnością nie były wygodne.

Westchnąłem głośno zanim poszedłem za dziewczyną, na której twarzy uśmiech poszerzył się tak bardzo, że zobaczyłem wcześniej nigdy nie widziane dołeczki w policzkach. Nie wiem dlaczego, ale uśmiechnąłem się widząc jej uśmiech.

Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że Bo Alles, będzie powodem mojego uśmiechu, gdy na jej ustach zagości uśmiech. Nie wiedziałem też, że zamiast kół zainteresowań to ja będę powodem jej uśmiechu.

Like Romeo. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz