2. Sound of her voice.

20.5K 1.2K 213
                                    

Nie wiem dlaczego ale postanowiłem iść do sali wcześniej. Literatura angielska była jedynym przedmiotem, który lubiłem. Nawet bardzo.

Przerwa miała trwać jeszcze osiem długich minut, które chciałem spędzić w samotności.

Korytarze były puste ponieważ wszyscy znajdowali się na stołówce lub na dziedzińcu. Tylko nieliczni byli w salach, i miałem szczerą nadzieję, że w mojej klasie nie będzie nikogo.

Gdy wreszcie zdołałem przejść przez hol, gdzie stały wszystkie szafki znalazłem się przed drzwiami sali literackiej.

Otworzyłem je i zobaczyłem nikogo innego jak Bo Alles, siedzącą jak zwykle z tyłu klasy. Nie była typową kujonicą, choć wiele miała z nią wspólnego. Teraz wiem, że to te wszystkie odstępy od reguły czyniły z niej najcudowniejszą dziewczynę na świecie.

Wszedłem do pomieszczenia i zasiadłem z na moim stałym miejscu z lewej strony w ostatniej ławce.

Dokładnie widziałem Bo i do dziś nie wiem dlaczego tego dnia przyglądałem jej się tak intensywnie.

Siedziałem oparty o ścianę i trzymałem przed sobą telefon, który miał być moim zabezpieczeniem na wypadek, gdyby ktoś wszedł do klasy. Jednak nawet nie spojrzałem na i tak czarny wyświetlacz komórki. Byłem wpatrzony w Bo niczym w obrazek. Na moich ustach automatycznie pojawił się złośliwy uśmieszek, który pojawiał się zawsze, gdy w grę wchodziła ta dziewczyna.

Właśnie w tamtym momencie czekoladowooka rysowała coś w swoim szkicowniku, który nosiła ze sobą wszędzie. Nigdy nie widziałem jej prac, choć podobno były cudowne. Zresztą, raczej nie niechybnie wygrała kilkanaście konkursów plastycznych i artystycznych, w których lubiła brać udział.

Bo jako prymuska, oczywiście brała udział w różnorodnych kołach zainteresowań.

Grała w kole teatralnym, uczęszczała na zajęcia plastyczno-artystyczne oraz, co najdziwniejsze, ostatnimi czasy zaczęła śpiewać w szkolnym chórze. Jednak z tym wyjątkiem, że na razie -podobno- "sprawdzała" swój głos jedynie przed nauczycielką śpiewu.

Moje myśli, bez wyjątków krążyły wokół tej małej dziewczyny, która właśnie wtedy poprawiała sobie okulary na nosie. Pamiętam każdy jej najmniejszy ruch.

Pamiętam jak jej policzki zaczerwieniły się, gdy zorientowała się, że jej się przyglądam.

Pamiętam jak założyła nieistniejące, bo schowane w koku pasmo włosów za ucho.

- Przepraszam, czy mogłabym ci jakoś pomóc? - odwróciła się po czym zapytała. Chyba pierwszy raz powiedziała coś bezpośrednio do mnie. Sądzę, że doskonale wiedziała, że w mojej głowie jest obiektem szyderstw, ale mimo to nawet w tamtym momencie się do mnie uśmiechała.

- Skąd pomysł, że potrzebuję twojej pomocy? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie, ciut bardziej nonszalancko niż zamierzałem, przez co jej uśmiech prawie całkiem zniknął.

- Patrzyłeś na mnie, więc pomyślałam, że masz z czymś problem. - odparła, wzruszając ramionami. Właśnie wtedy zadzwonił dzwonek i do klasy zaczęli wchodzić inni uczniowie.

- Wydawało ci się. Bo żaden chłopak nie spojrzy na ciebie w sposób w jaki oczekujesz. Może czas zmienić szkła, skoro w tych, aż tak bardzo źle widzisz. - powiedziałem, gdy sala była pełna, a w środku panowała cisza, która zaraz zamieniła się w gromką salwę śmiechu ze strony chłopaków, którzy grali ze mną z siatkę. Śmiałem się razem z nimi. Śmiałem się, patrząc w oczy Bo. Śmiałem się widząc jak bardzo jej policzki oblał rumieniec. Śmiałem się widząc malujące się w jej oczach łzy.

Przestałem wtedy, gdy znów uśmiechnęła się delikatnie i tak samo delikatnie skinęła głową, na znak zrozumienia, po czym schowała prawy policzek i oko w rękawie swojego swetra.

¤¤¤

- Na dziś kazałam przygotować wam własny wiersz, lub haiku. Dlatego pierwszą osobą, która przeczyta nam swoją twórczość będzie...- proszę, proszę tylko nie ja. Myślałem bez przerwy. To był pierwszy raz kiedy zapomniałem zrobić czegoś na literaturę. Profesor Anne Valdez utrzymywała klasę w ryzach trzymając żelazne reguły, które nie sposób było zlekceważyć.

Pierwszą i podstawową była zawsze odrobiona praca domowa. Byłem dobry z tego przedmiotu, ale dla profesor Valdez, każdy zaczynał z czystą kartą każdą kolejną lekcję. - Harry. - nie mógłbym przecież dostać jedynki z tego przedmiotu. - Harry, wstań i przeczytaj nam swoją pracę. - powiedziała.

- Przepraszam, czy mogłabym wyjść do toalety. - odezwał się delikatny głosik pewnej osoby.

- Tak Bo, idź.

Wstałem z krzesła i rozejrzałem się po klasie. Ławki z lewej strony klasy były zsunięte dlatego Bo musiała przejść obok mojej ławki.

- Harry. Zaczynaj. Pamiętaj, że twoja ocena się waha. - ponagliła mnie nauczycielka dokładnie wtedy, gdy na mojej ławce znalazła się kartka, na której przepięknym charakterem pisma było napisane: Przeczytaj to. Tak więc, zamierzałem to zrobić.

Odgniotłem kartkę, na której znajdowały się pokreślone równie śliczne, kształtne litery, które zamienione były w inne, by tworzyły tak wyglądający tekst:

Wystarczyło Twe jedno spojrzenie.

By w moim sercu na nowo wzniecić płomienie.

Uwiedziony wzrokiem,

Czuję, że ponownie stajesz się moim nałogiem.

Spoglądam w Twe oczy bez ustanku,

By zapamiętać, każdy moment ich blasku.

Prowadzony przez Twą dłoń dotykiem,

Jak urzeczony zatracam się w zachwycie.

Gdy moja dłoń leży w Twojej niczym w aksamicie.

Gdy Twe usta spijają maliny.

Jak krew na Twych rozpustnych wargach pozostają ich drobiny.

Wpatrywać godzinami w ten obraz mi mało,

Bo wiem, że już niewiele czasu zostało.

Mierze minuty i godziny do naszego kolejnego spotkania,

Boś ty jawisz się niczym namalowana.

Jestem Twym widokiem urzeczony,

Gdy czarujesz Swym pięknem nieodgadnionym.

Obrazem moich najskrytszych pragnień Jesteś,

Choć wiem, Żeś Ty tylko mym wyśnionym obiektem westchnień. *

- Dziękuję Harry. Możesz usiąść. - powiedziała pani profesor. Usiadłem i rozejrzałem się po klasie po raz drugi, gdy każdy patrzył na mnie zdziwionym spojrzeniem, gdy moje oczy krzyczały to nie ja to napisałem!

- Bo, teraz ty przeczytaj swój. - odezwała się znów pani Valdez.

Spotkałem się z Bo spojrzeniem przez ułamek sekundy, zanim wstała i delikatnym głosem powiedziała - Pani profesor jestem nieprzygotowana. Nie napisałam swojego wiersza. - klasa prychnęła, a do mnie dotarło, że Bo uratowała mnie od gorszej oceny, poświęcając tym swoją idealną szóstkę. Spojrzałem na moją (Bo) kartkę z wierszem i próbowałem odczytać zakreślone słowa, które niestety znajdowały się pod grubą warstwą czarnego atramentu jej pióra.

- Panno Alles, zna pani zasady. Jestem zmuszona postawić pani ocenę niedostateczną, proszę usiąść. - głos profesor Valdez był nadzwyczaj ostry. Podniosłem wzrok na Bo, która szybko wykonała polecenie i zamknęła się w świecie podręcznika do literatury.


* jeden z moich wierszy :)

Like Romeo. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz